Jose Mourinho wezwał go do gabinetu po kilku tygodniach pracy w Chelsea. Powiedział, że chciałby zrobić z niego najlepszego pomocnika na świecie, a patrząc na to, jak pracuje na treningach, widzi, że jest to możliwe. Frank Lampard opowiadał później znajomym, że gdy wyszedł z biura trenera, poczuł się kimś ważnym.
Mourinho miał na niego olbrzymi wpływ. Pierwszy raz zetknął się z kimś, kto przykładał tak wielką wagę do szczegółów. Podręcznik profesjonalisty, który trener wręczył piłkarzom, zawierał wskazówki dotyczące współpracy – wprowadzał kary za spóźnienia, sugerował dietę. Lampard wspomina, że Mourinho potrafił powtarzać im, że są najlepsi na świecie nawet wtedy, gdy po meczu brali prysznic.
Uwierzyli. Chelsea weszła na szczyt, a Frank grał pierwsze skrzypce w drużynie, która po 50 latach wywalczyła mistrzostwo Anglii, a później je obroniła.
Blisko rodziny
Za przełomowy moment w karierze Lampard uważa kwiecień 2008 roku, kiedy nagle na zapalenie płuc zmarła jego matka – Pat. Po pięciu dniach zagrał w lidze, od tamtego meczu po każdym golu wznosi ręce do nieba i dedykuje jej kolejne bramki, ale za największy sukces uważa sam fakt, że po osobistej tragedii tak szybko wrócił do treningów. Zrozumiał, że jest profesjonalistą. W tamtym roku Chelsea doszła do finału Ligi Mistrzów, ale przegrała po rzutach karnych.
Lampard chciał zostać blisko rodziny, dlatego odmówił Mourinho przejścia do Interu. Kiedy Portugalczyk został zwolniony ze Stamford Bridge, Frank był jednym z tych, którzy rozpaczali najgłośniej.