Zdobył 25 goli. Tego najważniejszego w 90. minucie meczu ostatniej kolejki w Hamburgu, dając Bayerowi Leverkusen zwycięstwo 1:0, a sobie zapewniając na stałe miejsce w liczącej 50 lat historii Bundesligi. Miejsce, w którym widzieliśmy już Lewandowskiego – jako pierwszego króla strzelców rozgrywek z Polski.
Te marzenia były uzasadnione, bo jeszcze miesiąc temu Lewandowski był tym, który uciekał. Trafiał regularnie, miał nad rywalem trzy bramki przewagi, ale potem się zaciął i „Armata Kickera", nagroda niemieckiego magazynu dla najskuteczniejszego zawodnika, wpadła w ręce Kiesslinga. Wręczał mu ją Uwe Seeler, król sezonu 1963/1964, pierwszego pod szyldem Bundesligi. Wieloletni kapitan Hamburgera SV i reprezentacji Niemiec, w której dla blondwłosego Kiesslinga wciąż brakuje miejsca. – Nie zapomniałem o nim – powtarza Joachim Loew, ale woli w ataku Miroslava Klosego i Mario Gomeza.
W koszulce z czarnym orłem rozegrał tylko sześć spotkań, debiutował w przegranym 0:1 meczu towarzyskim z Danią w 2007 roku. Zdobył brąz na ostatnich mistrzostwach świata w RPA, ale zagrał w sumie niecałe pół godziny. Wchodził na boisko w końcówkach spotkań z Anglią w 1/8 finału i z Urugwajem o trzecie miejsce, zmieniając Mesuta Oezila i Cacau. Przed jednym z meczów w młodzieżówce tak się denerwował, że zapomniał zabrać ze sobą z hotelu korków. Pożyczył je od bramkarza Michaela Rensinga i choć były za małe, strzelił w nich gola.
Eksperci cenią jego szybkość, technikę i zimną krew. Na futbol był skazany od urodzenia. Jego ojciec Uwe jest trenerem bramkarzy, dziadek Herrmann zakładał klub Eintracht Bamberg, w którym mały Stefan stawiał pierwsze kroki na boisku. Trafił do niego w 1988 roku jako czterolatek, odszedł trzynaście lat później do Nuernberg. Tam debiutował w Bundeslidze. Bayer kupił go w 2006 roku za 5,5 mln euro. Miał zastąpić przenoszącego się do Tottenhamu Dymitara Berbatowa. Najchętniej z Leverkusen by nie wyjeżdżał, czuje się tu jak w domu.
Mieszka z rodziną w Monheim, niedaleko Duesseldorfu. W 2008 roku ożenił się z Noriną, absolwentką politologii. Mają dwoje dzieci: pięcioletniego Taylera-Joela i siedmiomiesięczną Hailey-Milu. Gdyby nie został piłkarzem, prowadziłby dziś może jakiś program kulinarny. Uwielbia spędzać czas w kuchni. W ubiegłym roku wydał w nakładzie 500 sztuk książkę o gotowaniu zatytułowaną „Recepta na sukces". Wygląda na to, że zna ją też na boisku.