Bayern bogaty, pewny swego, rozpędzony, stroszy pióra jak paw w okresie godowym. Borussia stresuje się jak przed studniówką, mierzy ubrania, staje przed lustrem i zastanawia się, czy znajdzie partnera, który zatańczy z nią choćby jeden taniec. Role przed finałem Ligi Mistrzów zostały podzielone już dawno temu. Bayern to faworyt, dla którego to trzeci finał w ostatnich czterech latach, Borussia napisała romantyczną historię.
W Dortmundzie szykują się do fety niezależnie od wyniku meczu na szczycie. Juergen Klopp irytuje się, kiedy Ligę Mistrzów w Niemczech sprowadza się tylko do finałowego meczu. Ajax, Manchester City, Szachtar, Malaga, Real – wylicza drużyny, z którymi jego piłkarze musieli wygrać, by dostać prawo gry w Londynie. To, że wszyscy stawiają na Bayern, go jednak nie dziwi. – Nasi rywale zasłużyli sobie na to. Myślą, że czeka ich łatwy mecz, my nie możemy tak myśleć i na tym polega zasadnicza różnica – tłumaczy Klopp.
Różnic jest więcej. Bayern płaci swoim piłkarzom dwa razy wyższe pensje i stać go na sprowadzenie każdego, kto mu się spodoba. Borussia daje szansę gry w Bundeslidze, oferuje pracę ze świetnym trenerem, ale nie tworzy płacowych kominów. Bayern gra dla bogatego Monachium i Bawarii, Borussia szczyci się swoim robotniczym rodowodem, chce dawać radość górnikom i bezrobotnym, których w Westfalii przybywa.
Stadion pod szkłem
Wystarczy porównać dwa stadiony, by powiedzieć o tych drużynach więcej. Wybudowana przed mundialem w 2006 roku Allianz Arena stoi przy wylotowej autostradzie w Monachium, żeby można było szybko się z niej wydostać po zakończonym meczu. Stadion przykryty jest szkłem, które podświetla się na różne kolory, szatnie wyposażone są jak dobre salony spa, trybuny mają miękkie fotele.
W Dortmundzie na mecz można dojechać tramwajem, trybuna za bramką na meczach ligowych nie ma krzeseł, a szatnie wyglądają tak, żeby piłkarze nawet przez chwilę nie zapomnieli, dla kogo grają. Nie ma luksusów. Tunel prowadzący na boisko jest ciemny i wąski, od tych w kopalniach różni się tym, że nie trzeba się schylać.