Reklama

Dortmund gola, Polska gola

W sobotę o 20.45 na Wembley finał Ligi Mistrzów – mecz o panowanie w Europie.

Publikacja: 24.05.2013 00:25

Puchar Europy zdobywali już Zbigniew Boniek (Juventus - 1985), Józef Młynarczyk (Porto - 1987), Jerz

Puchar Europy zdobywali już Zbigniew Boniek (Juventus - 1985), Józef Młynarczyk (Porto - 1987), Jerzy Dudek (Liverpool - 2005) oraz Tomasz Kuszczak (Manchester United - 2008). Teraz przed szansą staje trójka z Borussii.

Foto: AFP, Fabrice Coffrini Fabrice Coffrini

Bayern bogaty, pewny swego, rozpędzony, stroszy pióra jak paw w okresie godowym. Borussia stresuje się jak przed studniówką, mierzy ubrania, staje przed lustrem i zastanawia się, czy znajdzie partnera, który zatańczy z nią choćby jeden taniec. Role przed finałem Ligi Mistrzów zostały podzielone już dawno temu. Bayern to faworyt, dla którego to trzeci finał w ostatnich czterech latach, Borussia napisała romantyczną historię.

W Dortmundzie szykują się do fety niezależnie od wyniku meczu na szczycie. Juergen Klopp irytuje się, kiedy Ligę Mistrzów w Niemczech sprowadza się tylko do finałowego meczu. Ajax, Manchester City, Szachtar, Malaga, Real – wylicza drużyny, z którymi jego piłkarze musieli wygrać, by dostać prawo gry w Londynie. To, że wszyscy stawiają na Bayern, go jednak nie dziwi. – Nasi rywale zasłużyli sobie na to. Myślą, że czeka ich łatwy mecz, my nie możemy tak myśleć i na tym polega zasadnicza różnica – tłumaczy Klopp.

Różnic jest więcej. Bayern płaci swoim piłkarzom dwa razy wyższe pensje i stać go na sprowadzenie każdego, kto mu się spodoba. Borussia daje szansę gry w Bundeslidze, oferuje pracę ze świetnym trenerem, ale nie tworzy płacowych kominów. Bayern gra dla bogatego Monachium i Bawarii, Borussia szczyci się swoim robotniczym rodowodem, chce dawać radość górnikom i bezrobotnym, których w Westfalii przybywa.

Stadion pod szkłem

Wystarczy porównać dwa stadiony, by powiedzieć o tych drużynach więcej. Wybudowana przed mundialem w 2006 roku Allianz Arena stoi przy wylotowej autostradzie w Monachium, żeby można było szybko się z niej wydostać po zakończonym meczu. Stadion przykryty jest szkłem, które podświetla się na różne kolory, szatnie wyposażone są jak dobre salony spa, trybuny mają miękkie fotele.

W Dortmundzie na mecz można dojechać tramwajem, trybuna za bramką na meczach ligowych nie ma krzeseł, a szatnie wyglądają tak, żeby piłkarze nawet przez chwilę nie zapomnieli, dla kogo grają. Nie ma luksusów. Tunel prowadzący na boisko jest ciemny i wąski, od tych w kopalniach różni się tym, że nie trzeba się schylać.

Reklama
Reklama

Borussia nie jest biedna, ale z ostatniego bankructwa wyszła mądrzejsza i już wie, że nie istnieje coś takiego jak sukces za wszelką cenę. Bayern z wielkimi pieniędzmi przyjaźni się od lat, nie korzysta z kredytów, ale wie, że może żyć na bogato, z szerokim gestem. Pytany o to, czy niemiecki finał Ligi Mistrzów jest uznaniem dla rosnącej siły Bundesligi, Klopp odpowiada: – To, że Borussia dotarła do finału, jest zaskoczeniem, ale niczego nie zmieni w rozgrywkach krajowych. Bayern dochodził do decydującego meczu o panowanie w Europie dwa razy w ostatnich latach, więc w takiej sytuacji czuje się swobodnie.

Niemiecki finał jest starciem dwóch trenerów z innego świata. Jupp Heynckes ogłosił zakończenie kariery po tym sezonie. Ma 68 lat, mistrzostwo Niemiec z Bayernem zdobywał już podczas swojej pierwszej kadencji w tym klubie (1989), w roku 1998 z Realem Madryt wygrał Ligę Mistrzów, co i tak nie uchroniło go przed dymisją. Jest człowiekiem spełnionym, a jeśli w ostatnim roku swojej pracy wygra wszystko, co możliwe, odejdzie z podniesionym czołem.

Klopp na szczyt dopiero się wdrapał, ale wydaje się, że zajął dobrą pozycję i mocno się okopał. Trafił do klubu, który potrafił wykorzystać jego umiejętności, a show, jakie robi podczas konferencji, pokazało, że jest zwierzęciem medialnym.

Herr Klopp, dziękujemy

W Borussii nie ma międzynarodowych gwiazd, jak Arjen Robben czy Franck Ribery, nie ma też szerokiej ławki rezerwowych, która pozwalałaby skutecznie walczyć na kilku frontach. Heynckes ma luksus kadry doświadczonej w grze o najwyższą stawkę, Klopp po tym, gdy Borussia nie wyszła z grupy w poprzedniej Lidze Mistrzów, musiał nauczyć swoich piłkarzy wyrachowania. Dortmund stał się wielki dopiero wtedy, gdy zrozumiał, że tytułów w Europie nie da się wygrać dzięki fantazji. Potrzeba do tego także mądrej taktyki i dyscypliny.

Mecz na Wembley jest ważny dla europejskiej piłki, dla Niemców, bo to w końcu ich dwa kluby wywalczyły prawo gry w Londynie, ale i dla Polaków. Pierwszy raz w finale zagra ich aż trzech, wszyscy w jednej drużynie – Borussii, której kibicować będzie większość z nas. Przyzwyczailiśmy się już mówić o niej jak o naszej, bo chyba nikt nie zrobił dla wizerunku polskiej piłki tyle dobrego co Klopp, czyniąc z Łukasza Piszczka, Jakuba Błaszczykowskiego i Roberta Lewandowskiego piłkarzy pełną gębą, rozpoznawalnych na całym świecie.

Piszczek przez większą część sezonu gra z kontuzją, dla Kloppa jest największym bohaterem. Polski obrońca podda się operacji (wykluczy go z gry na cztery miesiące) tydzień po finale. Błaszczykowski z Lewandowskim stworzyli najskuteczniejszy duet obcokrajowców w 50-letniej historii Bundesligi. Pierwszy strzelił 11 goli, drugi – 24. Lewandowski dołożył do tego jeszcze 10 bramek w Lidze Mistrzów. W sobotę po meczu możemy się też dowiedzieć, gdzie będzie grał w przyszłym sezonie. Niemieckie media piszą, że Polak poinformował ostatnio trenera i szefostwo Borussii, że chce odejść do Bayernu.

Reklama
Reklama

Ten sam kierunek wybrał wcześniej Mario Goetze, który w finale przeciwko swoim nowym kolegom nie wystąpi z powodu kontuzji. Na szczęście w porę uraz zdążył wyleczyć Mats Hummels. W Bayernie zabraknie Holgera Badstubera, kontuzjowany jest także Toni Kroos.

Meczem w Londynie Bayern chce rozpocząć swoją dekadę w futbolu. W Monachium mówią, że skoro wygrali wysoko z Barceloną i Juventusem, to nie wypada im bać się Borussii. Ale spokojni być nie mogą.

Transmisja finału w TVP 1, Canal+ Sport i nSport.

Bayern bogaty, pewny swego, rozpędzony, stroszy pióra jak paw w okresie godowym. Borussia stresuje się jak przed studniówką, mierzy ubrania, staje przed lustrem i zastanawia się, czy znajdzie partnera, który zatańczy z nią choćby jeden taniec. Role przed finałem Ligi Mistrzów zostały podzielone już dawno temu. Bayern to faworyt, dla którego to trzeci finał w ostatnich czterech latach, Borussia napisała romantyczną historię.

W Dortmundzie szykują się do fety niezależnie od wyniku meczu na szczycie. Juergen Klopp irytuje się, kiedy Ligę Mistrzów w Niemczech sprowadza się tylko do finałowego meczu. Ajax, Manchester City, Szachtar, Malaga, Real – wylicza drużyny, z którymi jego piłkarze musieli wygrać, by dostać prawo gry w Londynie. To, że wszyscy stawiają na Bayern, go jednak nie dziwi. – Nasi rywale zasłużyli sobie na to. Myślą, że czeka ich łatwy mecz, my nie możemy tak myśleć i na tym polega zasadnicza różnica – tłumaczy Klopp.

Pozostało jeszcze 83% artykułu
Reklama
Piłka nożna
Robert Lewandowski przed meczem z Holandią. „Trzeba skupić się na przyszłości, jesteśmy pełni optymizmu"
Piłka nożna
Liverpool pobije swój rekord transferowy. Będzie miał nowego napastnika
Piłka nożna
Zaczyna się zgrupowanie kadry. Pora otworzyć nowy rozdział
Piłka nożna
Bramkarz uratował Barcelonę przed porażką, Robert Lewandowski nadal czeka na pierwszego gola
Piłka nożna
Prawnuk Benito Mussoliniego zadebiutował w meczu Serie A
Reklama
Reklama