Szekspir, Picasso i Beatlesi razem

Liga Mistrzów to unowocześniony wynalazek sprzed lat. Dzisiejsze emocje przed meczem Borussii z Bayernem są jak echo po zachwytach nad Realem, gdy rządził nim Alfredo di Stefano, i Benfiką z jego gwiazdą Eusebio.

Publikacja: 25.05.2013 01:10

Wygrać dziś Ligę Mistrzów – to zapewnić sobie nieśmiertelność. Obejrzeć finał na stadionie – to spełnić kibicowskie marzenie. Na boisko może wejść maksimum 28 zawodników, miejsc na trybunach Wembley jest prawie 90 tysięcy. Tylko w samych Niemczech bilet na finał chciało kupić ponad milion osób.

A kiedy w połowie lat 50. to wszystko się zaczynało, UEFA musiała prosić kluby, aby zechciały wziąć udział w rywalizacji. Wymyślili ją Francuzi, jak wszystko, co najważniejsze w europejskim futbolu. Zbiegło się to w czasie z powstaniem UEFA w roku 1954 i w następnym można było rozpocząć pierwsze rozgrywki dla mistrzów krajów europejskich.

Wzięło w nich udział zaledwie 16 drużyn. Chelsea, która w roku 1955 zdobyła mistrzostwo kraju, odrzuciła zaproszenie po interwencji władz angielskiej ligi. Uznały one, że mecze pucharowe Chelsea będą kolidować z rozgrywkami ligowymi. Tego samego argumentu użyto wobec kolejnego mistrza Manchesteru Utd., ale menedżer Matt Busby oparł się presji, widząc w rozgrywkach europejskich przyszłość.

Era Realu

FIFA uznała Real Madryt za „Klub XX wieku" i żaden inny na to wyróżnienie nie zasługuje bardziej. Real był legendą i pozostaje nią, bez względu na wyniki. Jego śnieżnobiałe koszulki, przyjęte na cześć najsłynniejszej amatorskiej drużyny świata, angielskich Corinthians, jego legendarny bramkarz Ricardo Zamora, który rzekomo poniósł śmierć, uderzając głową o słupek bramki (tak naprawdę żył do późnej starości) – wszystko to działało na wyobraźnię. A po drugiej wojnie światowej były zawodnik Realu Santiago Bernabeu przejął władzę i zbudował najpotężniejszy klub świata.

Przez pięć pierwszych sezonów rozgrywek mistrzów (1956 –1960) Real odnosił zwycięstwa, które oglądali tylko widzowie na stadionach, bo telewizja dopiero raczkowała. Nie byłoby sukcesów bez najlepszego piłkarza na świecie, Argentyńczyka Alfredo di Stefano. Bernabeu sprowadził go do Madrytu, używając forteli, na które dała się złapać rywalizująca o gracza Barcelona. To nie polepszyło stosunków między tymi klubami.

Kiedy w pierwszym finale, ze Stade Reims, krwi Hiszpanom napsuł Francuz polskiego pochodzenia Raymond Kopa, w następnym sezonie wkładał już koszulkę Realu. A kiedy do drużyny dołączył 32-letni Węgier Ferenc Puskas (najlepsza lewa noga świata), to jedenastka była już kompletna.

Pierwszy finał Pucharu Mistrzów, który z różnych powodów stał się sławny, rozegrano w roku 1960. Na stadion Hampden Park w Glasgow przyszło ponad 127 tysięcy ludzi (to wciąż niepobity rekord frekwencji), aby zobaczyć mecz Realu z Eintrachtem Frankfurt. W tamtych czasach ławki na trybunach były drewniane, koszulki piłkarzy bawełniane, piłka skórzana, a na czarnych lub brązowych butach trudno było znaleźć jakiekolwiek znaki firmowe.

– Kiedy patrzyliśmy na piłkarzy Realu, wydawało się, że nie mają cech ludzkich. Oni grali jak stwory z innej planety – wspominał Bobby Charlton.

Real pokonał Eintracht 7:3. Cztery bramki strzelił Ferenc Puskas, a trzy Alfredo di Stefano. To był pierwszy finał na Wyspach Brytyjskich. Oglądały go rzesze miejscowych piłkarzy i trenerów. – Byliśmy w szoku – pisał w swojej książce „The Heart of the Game" Jimmy Greaves, słynny angielski napastnik. – Miałem wrażenie, że zostałem przeniesiony do piłkarskiego nieba. Różnorodność zagrań piłkarzy Realu była tak duża, a ich poziom tak wysoki, jakbym w tym samym czasie obcował z dziełami Szekspira, Picassa i piosenkami Beatlesów.

Do angielskich trenerów dotarło wreszcie, że ich futbol jest daleko za kontynentalną Europą i tym razem wyciągnęli z tego wnioski. W centrum sportowym w Lilleshall zorganizowano pierwszy kurs dla trenerów i instruktorów, na którym zebrali się najlepsi w tej branży na Wyspach, aby studiować sposoby gry i metody treningowe Realu oraz klubów, które z nim się mierzyły.

Można przyjąć, że tamten finał z udziałem klubu hiszpańskiego i niemieckiego był początkiem istotnych zmian w piłce angielskiej. Trzy lata później pierwszy angielski klub wywalczył europejski puchar (Tottenham, Puchar Zdobywców Pucharów), a sześć lat później Anglicy zostali mistrzami świata.

Gwiazdy Realu zgasły już na oczach całej Europy, w majowy wieczór 1962 roku. Na ich drodze stanęła Benfica Lizbona. O ile Real sprowadzał najlepszych zawodników z Ameryki Południowej, o tyle Benfica penetrowała kolonie portugalskie w Afryce. W pierwszej jedenastce miała trzech piłkarzy z Mozambiku i dwóch z Angoli. Gwiazdami stali się dopiero w Lizbonie. Mecz Real – Benfica w Amsterdamie rozpalił całą Europę, ponieważ był pierwszym, transmitowanym przez telewizję do większości krajów, w tym także do Polski.

Ten finał stał się na wiele lat wzorcem. Wszystko w nim było: osiem bramek, zwroty akcji, narodziny gwiazdy. W pierwszej połowie Ferenc Puskas (już 35-letni) strzelił trzy bramki. Jedną z nich po samotnym rajdzie od połowy boiska. Dłuższy dystans przebiegł z piłką tylko Raul, w finale roku 2000 Real – Valencia i też zakończył rajd bramką. Strzelić trzy gole i przegrać?

A jednak. W drugiej połowie trzykrotnie trafiali Portugalczycy i wygrali 5:3. Bohaterem został 20-letni Eusebio, któremu starsi koledzy powierzyli nawet wykonanie rzutu karnego. Eusebio miał przydomek „Czarna Perła z Mozambiku" i przez kilka lat walczył z Pele o tytuł najlepszego piłkarza świata.

– To było jak sen – wspominał w rozmowie z „Rz". – Stanęliśmy naprzeciw di Stefano, najlepszego moim zdaniem gracza, jakiego świat widział, i moja Benfica wygrała. Poprosiłem go o koszulkę, trzymam ją do dziś w dobrze zabezpieczonym sejfie. Dla mnie jest pamiątką tak cenną jak trofea, które zdobywałem.

Siłą Realu byli wspaniali piłkarze i Santiago Bernabeu mogący liczyć w realizacji swoich wizji na ciche wsparcie generała Franco.

Trenerzy Realu grali role drugoplanowe. W Benfice trener był najważniejszy. Nazywał się Bela Guttmann, urodził się w Budapeszcie, a miał głowę do piłki i interesów jak mało kto przed nim. Może tylko Hugo Meisl, Herbert Chapman i Vittorio Pozzo przed wojną. Puskas powiedział, że bez Guttmanna nie byłoby ani węgierskiej „Złotej jedenastki", ani systemu ustawienia zawodników 4–2–4, zwanego brazylianą.

Prototyp Mourinho

Życiorys Guttmanna z jego grą w drużynie wiedeńskiego Hakoahu, zwaną „niezwyciężonymi Żydami", próbą zorganizowania rozgrywek w USA, ucieczką z komunistycznych Węgier i pracą w najlepszych klubach świata, jest gotowym scenariuszem filmu fabularnego. Z Benfiką dwukrotnie zdobywał Puchar Mistrzów, a Lizbonę opuścił natychmiast po wygranej w Amsterdamie, kiedy był na ustach całego świata. Przestrzegał zasady, że po dwóch latach pracy trzeba uciekać z klubu, bo trzeci sezon, zwłaszcza po sukcesie, jest najgorszy.

Wyjechał także dlatego, że za zwycięstwo nad Realem otrzymał premię w wysokości 4 tysięcy dolarów i uznał, że to nie jest interes. W Penarolu Montevideo dawali mu więcej za podpisanie kontraktu. Od tamtej pory Benfica siedem razy wystąpiła w finałach europejskich pucharów i ani razu nie wygrała.

Równie wielką indywidualnością był trener Interu Mediolan, następnej drużyny, która pisała historię rozgrywek. Inter zdobywał Puchar Mistrzów przez dwa kolejne lata – 1964, 1965. Miał asów na boisku i czarodzieja na ławce trenerskiej. Był nim Helenio Herrera, nazywany Magiem. Prowokował, podburzał, mącił i skłócał. Pod tym względem był ojcem chrzestnym Jose Mourinho. Ale Herrera twórczo rozwinął włoski system gry, zwany catenaccio, który nie polegał wcale wyłącznie na obronie własnej bramki. Gdyby tak było, Inter nie wywalczyłby dwóch pucharów Europy i świata.

Jakie to piękne i sprawiedliwe (co w futbolu rzadko się zdarza), że tę drużynę milionerów prowadzoną przez prowokatora w roku 1967 w Lizbonie pokonali 2:1 chłopcy z podwórka w Glasgow, czyli Celtic. Był to pierwszy zwycięzca z Wysp Brytyjskich. ?Wszyscy piłkarze pochodzili z Glasgow lub jego najbliższych okolic. Sami Szkoci. Razem jeździli autobusami na treningi i wspólnie walczyli. Drugiego takiego przypadku w historii rozgrywek nie było. Ich trenerem też był Szkot Jock Stein. Wiele lat później zmarł na serce, na ławce stadionu w Cardiff, podczas meczu reprezentacji Szkocji. Wtedy zastąpił go Alex Ferguson, który następnie przeniósł się na Old Trafford.

Finał Manchester Utd. – Benfica w roku 1968 był jednym z najpiękniejszych. Dwa lata po mistrzostwach świata, ponownie na Wembley spotkali się piłkarze, rywalizujący w półfinale mundialu: Bobby Charlton, Eusebio, Mario Coluna...

Zwycięstwo Manchesteru 4:1 po dogrywce było symbolicznym odrodzeniem drużyny, która dziesięć lat wcześniej, po katastrofie lotniczej i śmierci ośmiu piłkarzy, przestała istnieć. Świat kochał wtedy Eusebio, ale cieszył się wraz z Manchesterem.

– Johan Cruyff to najlepszy piłkarz, jakiego widziałem w życiu – powiedział Michel Platini, a on się zna. Cruyff to też symbol futbolu totalnego, z jakiego znany był Ajax Amsterdam. Wygrywał puchar przez trzy lata z rzędu (1971–1973) dając początek pełnej polotu grze Holendrów (wszyscy atakują i wszyscy się bronią), trenowanych przez Rinusa Michelsa i Rumuna Stefana Kovacsa. Na Ajaksie i Feyenoordzie, zwycięzcy z roku 1970, oparta została reprezentacja Holandii, która została wicemistrzem świata.

Szczęściarze z Bawarii

Niemcy osiągnęli jeszcze więcej (tytuł mistrza Europy i świata) na bazie Bayernu. Mając Seppa Maiera w bramce, Franza Beckenbauera w obronie, Gerda Muellera i Uli Hoenessa w ataku, można było pokonać każdego. Bayern zdobywał Puchar Mistrzów przez trzy kolejne sezony (1974–1976), za każdym razem z wyjątkowym szczęściem.

Najpierw przegrywał z Atletico Madryt, ale strzał rozpaczy z 35 metrów obrońcy Hansa-Georga Schwarzenbecka w 90. minucie doprowadził do remisu. Mecz, jedyny raz w historii rozgrywek, powtórzono dwa dni później i wtedy Niemcy wygrali 4:0.

Rok później zmierzyli się w finale z Leeds. Sędzia Michel Kitabdjan z Francji nie przyznał Anglikom dwóch rzutów karnych. Nie uznał też bramki, zdobytej przez Petera Lorimera. A Niemcy, jak to oni – wbili później załamanym Anglikom dwa gole i wygrali 2:0.

Mówienie, że sprawiedliwości stało się zadość w roku 1999, byłoby nie na miejscu. Wtedy, na Camp Nou, rzeczywiście doszło do sytuacji niezwykłej.

Prowadzić do 90. minuty 1:0 i przegrać 1:2, to się nie zdarza. Zwłaszcza Niemcom. Alex Ferguson podsypał wtedy trochę cementu do cokołu swojego pomnika, a Ottmar Hitzfeld, który już wcześniej raz wygrał Ligę Mistrzów z Borussią, powtórzył sukces dwa lata po klęsce na Camp Nou.

Teraz w podobnej sytuacji znalazł się Jupp Heynckes. On też już wie, jak smakuje Puchar Mistrzów. Wygrał go z Realem, w roku 1998. Ale przed rokiem poniósł podobną porażkę jak Hitzfeld w Barcelonie. Grał na swoim stadionie, miał zwycięstwo na wyciągnięcie ręki. Bayern prowadził z Chelsea, nie wykorzystał jedenastki przy stanie 1:1, a potem przegrał w rzutach karnych.

Od kiedy Liga Mistrzów zastąpiła stare rozgrywki, żaden klub nie zwyciężył dwa razy z rzędu. Skończyły się ery Realu, Benfiki, Interu, Ajaksu, Bayernu, Liverpoolu, Milanu. W XXI wieku najczęściej zwyciężała Barcelona. Ale nawet z Leo Messim nie wygrywa się zawsze.

W roku 1953 Alfredo di Stefano kosztował Real prawdopodobnie ok. 200 tys. dolarów. W 1979 r. jedyną bramkę dla Nottingham Forest w finale z Malmoe FF zdobył Trevor Francis, pierwszy piłkarz w Anglii, za którego zapłacono milion funtów. Dziś takie sumy na nikim nie robią wrażenia.

W miejsce Chelsea, która w roku 1995 zrezygnowała z udziału w rozgrywkach, UEFA zaprosiła Gwardię Warszawa. Polacy pierwszy mecz z Djurgardens zremisowali w Sztokholmie 0:0, a rewanż na stadionie Legii przegrali 1:4.

Chelsea przed rokiem wygrała Ligę Mistrzów, a w tym sezonie Ligę Europejską. Kilkanaście dni temu komornik zapieczętował należące do Gwardii pomieszczenia na stadionie przy Racławickiej. Klub przestał istnieć.

Piłka nożna
Dembele. Geniusz z piłką przy nodze
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Barcelona z piekła do nieba i z powrotem, Inter pierwszym finalistą
Piłka nożna
Inter - Barcelona o finał Ligi Mistrzów. Robert Lewandowski gotowy do gry
Piłka nożna
Najszczęśliwszy człowiek na murawie. Harry Kane doczekał się trofeum
Piłka nożna
Legia z Pucharem Polski. Z kim zagra o Ligę Europy? Lista potencjalnych rywali
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku