Goetze, który przeszedł z Borussii Dortmund do Bayernu za 37 milionów euro, we wtorek prezentował czerwoną koszulkę z numerem 19. Mówił, że jest dumny, iż może grać w tak utytułowanym, najlepszym na świecie zespole i cieszy się, że będzie pracował z wybitnym trenerem, jakim jest Pep Guardiola. Wszystko przebiegało wzorowo. Lecz całokształt popsuł jeden mały szczegół. Mario Goetze na prezentacji pojawił się w koszulce z wielkim logo firmy, z którą ma podpisaną indywidualną umowę - Nike. Producent strojów Bayernu, Adidas, wpadł w furię. Zwycięzca ostatniej edycji Ligi Mistrzów ma podpisaną długoterminową umowę sponsorską z Adidasem. Odzieżowy gigant jest właścicielem 9,1% udziałów Bayernu. Herbert Hainer, dyrektor generalny firmy, zasiada w zarządzie klubu.
- Zdjęcia z prezentacji Mario Goetzego bardzo negatywnie nas zaskoczyły. To, co się wydarzyło, jest niezgodne z kontraktem. Jedynym sponsorem technicznym Bayernu jest Adidas i tylko nasz znak może pojawiać się na oficjalnych uroczystościach klubowych. Musimy o tym porozmawiać z władzami zespołu – mówił rzecznik prasowy niemieckiego producenta sprzętu sportowego. Również inny prezentowany wczoraj zawodnik był bliski wywołania złości sponsora. Były obrońca Mainz, Jan Kirchhoff, także założył t-shirt z logo Nike. Jednak do zdjęć ustawił się na tyle sprytnie, że „wrogi" znak zasłonił koszulką Bayernu.
To, że firmy walczą o przestrzeganie umów sponsorskich, nie jest niczym nagannym. W końcu płacą sportowcom, zespołom czy federacjom olbrzymie pieniądze. Jednak czasami próby wyeliminowania innych marek z otoczenia „swojej" drużyny ocierają się o absurd. Tak było przed tegorocznym Pucharem Konfederacji. Reprezentacji Brazylii niezbędnego sprzętu dostarcza Nike. Dlatego też Brazylijczycy nie mogli trenować oficjalną piłką Pucharu, którą wyprodukował... Adidas. „Canarinhos" pierwszy raz dotknęli nowej piłki cztery dni przed turniejem. Zawodnicy nie byli zadowoleni z takiego obrotu sprawy. Lecz Brazylijczykom, którzy ostatecznie wygrali Puchar Konfederacji, zaistniała sytuacja nie wyrządziła szkody. Z drugiej strony Nike płaci brazylijskiej federacji piłkarskiej 25 milionów euro rocznie, więc też ma swoje wymagania.
Im lepszą drużynę firma wspiera lub popularniejszego piłkarza zaopatruje, tym więcej może zyskać. Dlatego „futbolowa wojna na znaczki" będzie trwała. Zawodnicy często otrzymują więcej pieniędzy z kontraktów reklamowych, niż dzięki grze (Leo Messi zarobił w ubiegłym roku 32 miliony euro, z tego 22 miliony z tytułu umów sponsorskich). Niewykluczone, że dla Mario Goetzego bardziej opłacalne jest zapłacenie ewentualnej kary za złamanie warunków kontraktu z Bayernem, niż zrezygnowanie z publicznego pokazania się w koszulce z logo Nike.