Więcej niż biznes

Leo Messi i spółka w sobotę grają w Gdańsku. Barcelona zarabia na wszystkim: od takich meczów po wynajem stadionu na wesela.

Publikacja: 20.07.2013 01:01

Messi grał już w Uzbekistanie na zamówienie córki dyktatora Isłama Karimowa, uświetniał Stadion Narodowy w Bukareszcie, strzelał gole w Maroku, nie wspominając o Katarze i USA, bo to dziś dla każdego wielkiego piłkarza marketingowe przystanki obowiązkowe.

Teraz w grafiku Barcelony i Messiego znalazło się też miejsce dla Polski. Zagrają w sobotę o 20.30 z Lechią Gdańsk na PGE Arenie, pokaże to TVP 1. Firma Polish Sport Promotion, która organizuje mecz, negocjacje zaczęła już rok temu.

Różne miała problemy po drodze: najpierw ze znalezieniem najodpowiedniejszego stadionu, potem drużyny, która z Barceloną zagra. Ale najmniejsze – z samą Barceloną. W klubie jest dział meczów towarzyskich, nie było żadnych gwiazdorskich kaprysów. Tylko wymiana – dobry towar za dobre pieniądze.

Sprowadzenie mistrzów Hiszpanii kosztowało 1,5 mln euro, to standardowa cena za mecz z Messim w składzie. Zwykle wpisuje się też, ile minut Leo ma zagrać. Ale w przypadku polskiego meczu jest tylko wpisane, że zagra, a jeśli nie, Barcelona zwróci część umówionej kwoty.

Od Warszawy po Dubaj

Ceny za mecze bez Messiego zaczynają się od 1,2 mln euro, mecz z Messim oraz hiszpańskimi mistrzami świata i Europy to 2 mln. Ale Hiszpanie z reprezentacji mają teraz wolne po Pucharze Konfederacji. Podobnie jak Brazylijczyk Neymar, kupiony z Santosu nie tylko dla bramek, ale też, by zapewnić klubowi jeszcze więcej pieniędzy z umów sponsorskich, sprzedaży koszulek i z meczów towarzyskich. Cena meczu, w którym zagrają i Messi i Neymar, nie jest jeszcze znana.

W Gdańsku oprócz Leo będą m.in. Alexis Sanchez, Javier Mascherano i Adriano (bilety mają być jeszcze dostępne w kasach stadionu, za 280, 400 i 450 złotych, ale jest promocja: dwa za cenę jednego).

Mecze towarzyskie to znakomity biznes. Wielkie kluby krążą latem po Azji, USA, Europie, promują się i zarabiają. Najsłynniejsze drużyny za jedno spotkanie dostają zwykle więcej niż za wygrany mecz w Lidze Mistrzów (UEFA płaci za zwycięstwo milion euro). Barca, choć była kiedyś jednym z pierwszych klubów, który się regularnie na takie pokazówki umawiał, potem to zaniedbała. Teraz odrabia straty. Pod każdym względem.

Prezes Sandro Rosell, który trzy lata temu przejął rządy po swoim byłym sojuszniku, a teraz największym wrogu Joanie Laporcie, najpierw zrobił bilans otwarcia, pokazując ogromną dziurę w budżecie i wyjaskrawił nadużycia poprzednika, a potem rzucił hasło: spieniężamy, co się da. Zarządził, że Barcelona ma się zacząć schylać po każde 100 euro, a nie polegać tylko na wielkich umowach sponsorskich i telewizyjnych. Ma się stać najlepiej sprzedającym się sportowym mitem.

Ten mit to piękna gra, szkolenie młodzieży, wzniosłe ideały i Barca – wojsko Katalonii walczącej z reżimem Franco. Różnie z tymi ideałami i walką bywało, mnóstwo tu uproszczeń, ale o to w końcu w marketingu chodzi. Więcej niż klub, więcej niż biznes.

Wcześniej mimo serii sukcesów na boisku Barcelona dawała się innym wyprzedzić przy kasie. Teraz wszystko, co wymyślą marketingowcy z Katalonii, sprzedaje się w mig na całym świecie. A klub zarabia też na eksporcie know-how, pobierając opłaty licencyjne od swoich szkółek, otwieranych od Warszawy po Dubaj.

Rosell, kiedyś bardzo wpływowy menedżer Nike w Ameryce Południowej, taką politykę zaczął wprowadzać już jako wiceprezes w ekipie Laporty, potem skłócił się z nim i odszedł, teraz jako prezes działa tak, że niektórzy kibice przerabiają mu nazwisko na RoSell, bo sprzedałby wszystko.

Piłkarski Disneyland

Prezesowi z czasów pracy w Ameryce zostały nie tylko znajomości, dzięki którym Neymar wybrał Barcelonę, ale i prokuratorskie zarzuty o nadużycia przy organizacji meczu Brazylii z Portugalią. Prezes ma też związki biznesowe z Katarem, jego firma Bonus Sports Management tworzyła program rozwoju piłki w tym kraju i doradzała najbogatszej szkole sportowej świata, Aspire Academy.

Nietrudno tu o konflikt interesów, ale Rosell przynajmniej nie ukrywa, że chodzi o pieniądze. Laporta miał usta pełne wzniosłych słów, ale wyszło na jaw, że gdy wysłał m.in. Messiego, Carlesa Puyola i Andresa Iniestę na wspomnianą wizytę do Uzbekistanu, Barcelona dostała za to od klanu Karimowów 5 mln euro, a prawnik Laporta – 10 mln, ponoć za usługi swojej kancelarii.

Z Rosellem przez ostatnie lata Barcelona podwoiła przychody i dotarła już pod granicę 500 mln euro. Najwięcej zyskała, wpuszczając reklamę na koszulki. Tylnymi drzwiami: najpierw był Unicef, potem już fundacja z Kataru: płacąca grube miliony, ale ciągle fundacja. A od teraz będzie już na koszulkach wielki biznes, linie lotnicze Qatar Airways. Ten sojusz daje Barcelonie ponad 30 mln euro rocznie.

Dla równowagi klub dał coś miłośnikom symboli: rezerwowe stroje na najbliższy sezon pierwszy raz są w żółto-czerwonych barwach senyery, katalońskiej flagi. I są hitem w sklepach z klubowymi pamiątkami.

Mimo że drużyna już nie ćwiczy w cieniu Camp Nou, że wyniosła się stąd również słynna szkółka La Masia, stadion i jego okolice nadal przyciągają tłumy kibiców. Stały się piłkarskim Disneylandem. Klubowe muzeum jest drugim najchętniej odwiedzanym w Hiszpanii po Prado i właśnie otworzyło stałą wystawę poświęconą Messiemu. La Botigę, oficjalny sklep, najeżdżają oprócz zwykłych kibiców klienci znad Zatoki Perskiej, którzy pamiątki kupują całymi kartonami i płacą przy kasie po 100 tysięcy euro.

Kto chce, może sobie również w dniach bez meczu wyprawić na Camp Nou wesele. Wynająć miejsce na trybunach (6–7 tysięcy euro plus kolejne kilka tysięcy za catering), przywieźć gości autokarem, którym jeździ drużyna (1000 euro),  puścić hymn klubu (700 euro), kazać wnieść trofea, z Pucharem Europy na czele (1500 euro). Uzbiera się z tego potężna suma, ale chętni się znajdują. Ostatnia para przyleciała na ślub z Japonii.

Messi grał już w Uzbekistanie na zamówienie córki dyktatora Isłama Karimowa, uświetniał Stadion Narodowy w Bukareszcie, strzelał gole w Maroku, nie wspominając o Katarze i USA, bo to dziś dla każdego wielkiego piłkarza marketingowe przystanki obowiązkowe.

Teraz w grafiku Barcelony i Messiego znalazło się też miejsce dla Polski. Zagrają w sobotę o 20.30 z Lechią Gdańsk na PGE Arenie, pokaże to TVP 1. Firma Polish Sport Promotion, która organizuje mecz, negocjacje zaczęła już rok temu.

Pozostało 92% artykułu
Piłka nożna
Kto chce grać z Rosjanami w piłkę?
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity od Citibanku można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Piłka nożna
Jerzy Piekarzewski. Tu zawsze brakuje 99 groszy do złotówki
Piłka nożna
Stefan Szczepłek: Trzeba dbać o pamięć Kazimierza Deyny, ale nikt nie chce pomóc
Piłka nożna
Wraca portugalska szkoła. Manchester United wybrał nowego trenera
Materiał Promocyjny
Sieć T-Mobile Polska nagrodzona przez użytkowników w prestiżowym rankingu
Piłka nożna
„Fryzjer” na wolności. Były szef piłkarskiej mafii opuścił przedterminowo więzienie