Barcelona tylko teoretycznie zatrudniła kogoś z zewnątrz. Tylko teoretycznie ryzykuje, oddając pierwszą drużynę w ręce kogoś, kto nigdy nie pracował w Europie. Pięć lat temu, tuż przed rozpoczęciem pracy w Barcelonie, Pep Guardiola poleciał do Ameryki Południowej, gdzie przez 11 godzin rozmawiał o futbolu z Marcelo Bielsą. Guardiolę Bielsa fascynował, a Martino to najlepszy uczeń argentyńskiego trenera.
Po tym, jak nawrót choroby nowotworowej zmusił Tito Vilanovę do zostawienia drużyny w okresie przygotowawczym, na giełdzie plotek królowały nazwiska wielkich trenerów. Guus Hiddink zrezygnował z pracy w Anży Machaczkała, Juupowi Heynckessowi miała znudzić się emerytura, ale w Barcelonie wsłuchali się w głos szatni. Najgłośniej mówił Leo Messi, a to ważne, bo najwięcej do powiedzenia ma także na boisku. Opowiadał, że Martino to nie tylko fachowiec, ale też dobry człowiek. W domu Messich był idolem, Leo pamięta, że jego ojciec cenił umiejętności Martino najbardziej ze wszystkich piłkarzy.
Uczciwość
Martino-piłkarz dojrzewał do Martino-trenera z każdym rokiem. Trzy razy wywalczył mistrzostwo Argentyny z ukochanym Newell’s Old Boys z Rosario, gdzie teraz jego imieniem nazwana jest jedna z trybun. Ważniejsze było jednak to, jak zachowywał się poza boiskiem. Mówiono na niego „Tata”, jako kapitan drużyny czuł się w obowiązku pomagać młodym piłkarzom po przyjściu do klubu, zawsze miał czas, słuchał, a później zamieniał się w rzecznika drużyny. Dyrygował kolegami także na boisku, dyskutował z trenerem, dawał mu swoje pomysły na grę. To właśnie wtedy pokochali się z Bielsą, który twierdzi, że tak jak Martino uczył się od niego warsztatu trenerskiego, tak on patrzył na niego, by zrozumieć, jakie oczekiwania mają zawodnicy.
Ceni piękny futbol, ale z Paragwajem osiągał sukcesy tylko dzięki dyscyplinie
Ostatnim argentyńskim trenerem na ławce Barcelony był Cesar Luis Menotti w 1983 roku, wytrzymał jeden sezon, po czym stwierdził, że praca w tym klubie jest największym wyzwaniem zawodowym dla każdego. Martino ma jednak inny styl pracy. Gabriel Heinze, który gratulował Barcelonie decyzji o postawieniu na tego szkoleniowca, stwierdził, że Martino nie pozostawia nic przypadkowi. Jest tytanem pracy, analizuje każdą minutę gry swoich drużyn. Wymaga uczciwości. Jest Tatą, ale tylko wtedy, kiedy zawodnicy nie próbują go oszukiwać. Także na boisku wymaga maksymalnego zaangażowania, jego drużyny są do bólu zdyscyplinowane taktycznie.