Jedyna taka szansa

Lech i Śląsk walczą dziś o awans do czwartej rundy eliminacyjnej.

Publikacja: 08.08.2013 01:22

Jedyna taka szansa

Foto: ROL

Lech Poznań przeżywa najtrudniejszy moment od kilkunastu miesięcy. Przegrał tylko jeden mecz – z Żalgirisem w Wilnie 0:1, ale nie potrafił wygrać żadnego z trzech spotkań ligowych. Porażka na Litwie odbiła się na całej drużynie. Sfrustrowani kibice Lecha wezwali pod swoją trybunę wszystkich piłkarzy i trenera, po czym przez kwadrans obrażali ich wulgarnymi przyśpiewkami. Nie poprosili, a kazali, zdjąć koszulki i zapowiedzieli, że jeśli w rewanżu zawodnikom także zabraknie ambicji, mogą za to zapłacić.

– To nie był dobry moment do dyskusji. Piłkarze niepotrzebnie poszli do kibiców – mówi Piotr Reiss, doradca zarządu do spraw sportowych i dodaje: – Proszę kibiców, żeby w Poznaniu nie gwizdali na swoją drużynę. Zawodnicy zdają sobie sprawę z powagi sytuacji.

Nagle okazało się, że trener Mariusz Rumak, który w Wilnie także nie wytrzymał ciśnienia i wulgarnie odmówił wywiadu reporterowi Polsatu, nie ma wcale pewnej pozycji. Wywalczył w poprzednim sezonie wicemistrzostwo Polski, mimo że skład nie został wzmocniony. Teraz, chociaż przegrał tylko jedno spotkanie, po Poznaniu rozniosły się plotki, że zostanie zastąpiony przez Macieja Skorżę.

Były trener Amiki Wronki wrócił do Polski po pracy za granicą i chociaż rzeczywiście przebywa w Poznaniu, o powrocie do Lecha na razie nie rozmawia. Szefowie klubu wydali nawet oświadczenie, w którym zapewniają, że pozycji Rumaka nie zachwieje nawet odpadnięcie z Ligi Europejskiej.

Praca tego trenera to ponoć element długofalowej polityki, chociaż tak naprawdę nie wiadomo, co stanie się z Rumakiem, jeśli dzisiaj Lech rzeczywiście nie poradziłby sobie z Żalgirisem.

– Nawet przez chwilę nie straciliśmy wiary w to, że uda nam się awansować. Mecz w Wilnie był wypadkiem przy pracy. Najgorsze, że rzeczywiście zabrakło nam tego, o czym w ogóle nie powinniśmy rozmawiać, czyli zaangażowania – mówi „Rz” Łukasz Trałka.

Trener Żalgirisu liczy, że Lech nie zdoła się odbudować po kiepskim początku sezonu. Marek Zub stwierdził, że wicemistrzowie Polski mają problem z przygotowaniem fizycznym. Sam nie zamierza specjalnie zmieniać taktyki w porównaniu z pierwszym spotkaniem. – Lechowi brakowało szybkości i dynamiki. Kluczowa będzie pierwsza połowa, jeśli nie stracimy gola, nasze szanse wzrosną – mówił Zub.

Lech rzeczywiście nie jest dobrze przygotowany do sezonu, bo w trakcie przerwy między rozgrywkami kontuzje leczyło nawet siedmiu zawodników podstawowego składu. Z Żalgirisem mu jednak odpaść nie wypada. Oba kluby dzieli przepaść – to w Poznaniu mają lepszych piłkarzy, więcej pieniędzy i większe ciśnienie, żeby zaistnieć w Europie.

Jedna bramka zaliczki

Śląsk, jako jedyna polska drużyna, odniósł przed tygodniem zwycięstwo, ale wrocławian czeka zadanie trudniejsze niż piłkarzy Lecha. Śląsk nie był faworytem, ale po wyjątkowo dobrej grze pokonał FC Brugge 1:0. Cztery dni po porażce z Jagiellonią we Wrocławiu 2:3 i związanymi z nią wątpliwościami, czy drużyna jest przygotowana do sezonu, Śląsk zagrał lepiej i skuteczniej niż Legia oraz Lech. A potem, w lidze, zaledwie zremisował z Wisłą.

– Może to nie jest normalne, ale pokazuje czym się różni mecz ligowy od pucharowego – mówi „Rz” Sebastian Mila. – To nieprawda, że zlekceważyliśmy Jagiellonię. Liga jest dla nas równie ważna jak rozgrywki europejskie. Różnica w podejściu jest taka sama jak w miłości do matki i do córki. Kochamy równie mocno, ale inaczej.

Kto w tym układzie jest matką, a kto córką, Mila nie powiedział. – Nie możemy doczekać się meczu z Brugią. Wiemy, że to bardzo mocny przeciwnik, ale przecież nie zmienił się przez tydzień. A we Wrocławiu to my byliśmy górą – mówi kapitan Śląska.

Problem w tym, że Brugia zagra w silniejszym składzie. Wróci 21-letni Maxime Lestienne. Jest uważany za jedną z największych nadziei belgijskiego futbolu. We Wrocławiu nie mógł zagrać, ponieważ podczas rozgrzewki odniósł kontuzję.

Belgijski Robben

– Mimo, że Brugia sprowadziła latem do obrony 37-letniego Timmy’ego Simonsa z Norymbergi, a do ataku Toma De Suttera z Anderlechtu, Lestienne jest od nich ważniejszy – mówi „Rz” Stanisław Gzil, mieszkający w Belgii były piłkarz Górnika Zabrze i Beerschotu, a potem trener, m.in. braci Żewłakowów w Beveren. – Gra podobnie jak Arjen Robben, dość łatwo utrzymuje się przy piłce, a z jego podań korzysta De Sutter. Ale Brugia to nie jest dziś tak mocna drużyna, jak za czasów Jana Ceulemansa. Jej ostatni mecz ligowy, wygrany w Ostendzie 2:1, nie stał na wysokim poziomie. Indywidualnie piłkarze Brugii są lepsi od zawodników Śląska, ale w pierwszym meczu wrocławianie zagrali bardzo dobrze, zespołowo, nie dali Belgom rozwinąć skrzydeł. Jeśli dziś spiszą się podobnie, mogą utrzymać przewagę – kończy Gzil.

Jaką taktykę powinien przyjąć Śląsk, żeby mecz zakończył się korzystnym wynikiem? – Na pewno nie będziemy się bronić. Postaramy się jak najdłużej utrzymać przy piłce. Belgowie muszą uważać, bo od tygodnia już wiedzą, że potrafimy grać z kontry. Oni nie przestali być faworytem dwumeczu, ale na razie to my prowadzimy – mówi Mila. ?

Piłka nożna
Manchester City znalazł zastępcę dla Rodriego. Kim jest Nico Gonzalez?
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Piłka nożna
Krzysztof Piątek w Stambule. Znów odpala pistolety
Piłka nożna
Premier League. Wielki triumf Arsenalu, Manchester City powoli ustępuje z tronu
Piłka nożna
Najpierw męki, później zabawa. Barcelona wygrała, pomógł Robert Lewandowski
Piłka nożna
Drugi reprezentant Polski w Interze. Dlaczego Nicola Zalewski chce grać z Piotrem Zielińskim?