Lech Poznań przeżywa najtrudniejszy moment od kilkunastu miesięcy. Przegrał tylko jeden mecz – z Żalgirisem w Wilnie 0:1, ale nie potrafił wygrać żadnego z trzech spotkań ligowych. Porażka na Litwie odbiła się na całej drużynie. Sfrustrowani kibice Lecha wezwali pod swoją trybunę wszystkich piłkarzy i trenera, po czym przez kwadrans obrażali ich wulgarnymi przyśpiewkami. Nie poprosili, a kazali, zdjąć koszulki i zapowiedzieli, że jeśli w rewanżu zawodnikom także zabraknie ambicji, mogą za to zapłacić.
– To nie był dobry moment do dyskusji. Piłkarze niepotrzebnie poszli do kibiców – mówi Piotr Reiss, doradca zarządu do spraw sportowych i dodaje: – Proszę kibiców, żeby w Poznaniu nie gwizdali na swoją drużynę. Zawodnicy zdają sobie sprawę z powagi sytuacji.
Nagle okazało się, że trener Mariusz Rumak, który w Wilnie także nie wytrzymał ciśnienia i wulgarnie odmówił wywiadu reporterowi Polsatu, nie ma wcale pewnej pozycji. Wywalczył w poprzednim sezonie wicemistrzostwo Polski, mimo że skład nie został wzmocniony. Teraz, chociaż przegrał tylko jedno spotkanie, po Poznaniu rozniosły się plotki, że zostanie zastąpiony przez Macieja Skorżę.
Były trener Amiki Wronki wrócił do Polski po pracy za granicą i chociaż rzeczywiście przebywa w Poznaniu, o powrocie do Lecha na razie nie rozmawia. Szefowie klubu wydali nawet oświadczenie, w którym zapewniają, że pozycji Rumaka nie zachwieje nawet odpadnięcie z Ligi Europejskiej.
Praca tego trenera to ponoć element długofalowej polityki, chociaż tak naprawdę nie wiadomo, co stanie się z Rumakiem, jeśli dzisiaj Lech rzeczywiście nie poradziłby sobie z Żalgirisem.