Michał Kołodziejczyk z Gdańska
Na zgrupowaniach reprezentacji rzadko jest spokojnie. Niemal za każdym razem, kiedy piłkarze zbierają się przed meczem, ktoś podpala lont. Na tapecie był już język polski Ludovica Obraniaka, dymisja Waldemara Fornalika, a teraz – pieniądze z reklamy firmy Orange.
Futbol schodzi na dalszy plan, tak samo jak nasza reprezentacja w rankingu FIFA. Coraz niższa pozycja powoduje, że w eliminacjach kolejnego wielkiego turnieju możemy być losowani z czwartego koszyka, co sprawi, że pożegnamy się z mistrzostwami Europy i świata na dekady. No bo, co by było, gdybyśmy teraz oprócz Anglii, Ukrainy i Czarnogóry mieli w grupie jeszcze Włochy albo Hiszpanię?
Fornalik twierdzi, że odpoczął i przeanalizował ostatnie mecze, więc urlop miał raczej zmarnowany. Remis z Mołdawią, porażka z Ukrainą w eliminacjach do mundialu, porażki z Irlandią i Urugwajem w meczach towarzyskich, wygrywać umiemy tylko z San Marino. We wrześniu znowu będziemy bić się o mundial – z Czarnogórą i San Marino, iluzoryczne szanse na awans zachowamy tylko wygrywając oba spotkania.
Problemy są niemal na każdej pozycji. Fornalik ma Artura Boruca i Wojciecha Szczęsnego na bramce, Kamila Glika w obronie, Jakuba Błaszczykowskiego i Grzegorza Krychowiaka w pomocy i Roberta Lewandowskiego w ataku. Reszta to ryzyko – piłkarze reprezentacji w swoich klubach grają w kratkę, ale dostają powołania, bo nie ma lepszych. Trudno mieć pretensje do selekcjonera, że kogoś przy ustalaniu kadry pominął. Szuka, chociaż czasu ma naprawdę niewiele.