Reklama
Rozwiń

Ducha nie gaście

Polska - Dania 3:2. Nasi piłkarze byli już na łopatkach. Swoja grą w drugiej połowie poprosili jednak kibiców, by nie przestawali w nich wierzyć

Aktualizacja: 15.08.2013 01:20 Publikacja: 14.08.2013 23:40

Ducha nie gaście

Foto: PAP/serwis codzienny

Podobno w futbolu nie ma nic gorszego, niż stracić gola tuż przed zejściem do szatni na przerwę. Kibice w Gdańsku urządzili naszym piłkarzom koncert kociej muzyki, były gwizdy i przekleństwa. Polska przegrywała z Danią 1:2, po zaledwie dziesięciu minutach dobrej gry na samym początku spotkania. A miało być przecież inaczej, nasi zawodnicy zapowiadali, że tym towarzyskim meczem chcą poprawić humory przed eliminacjami mistrzostw świata, które wracają na początku września.

Budowla Waldemara Fornalika wyglądała na przygotowaną z niepasujących do siebie klocków. Dwaj defensywni pomocnicy – Przemysław Kaźmierczak i Grzegorz Krychowiak stali z piłką przy nodze nie mając pomysłu co z nią zrobić. Duńczycy od 10 minuty spotkania do końca pierwszej połowy stłamsili Polaków, nasi piłkarze byli bezradni.

O tym, że największe problemy Fornalik ma z obroną, wiadomo było od dawna. W środowym meczu znowu zmuszony był do eksperymentów. Obok Kamila Glika na środku postawił debiutanta – Łukasza Szukałę ze Steauy Bukareszt. Na prawej stronie zagrał Artur Jędrzejczyk. Nie obyło się bez błędów, wydawało się, że Szukała nie wyjdzie na drugą połowę, a eksperyment zostanie uznany za nieudany. To on w 18 minucie sfaulował przed polem karnym rywala, a rzut wolny bezpośrednim strzałem na gola zamienił Christian Eriksen. Wojciech Szczęsny, którego obecność w pierwszym składzie była niespodzianką, trochę spóźnił się z interwencją.

To był jednak gol na 1:1, bo Polacy rozpoczęli mecz w stylu, jaki chcielibyśmy oglądać zawsze. Dużo ożywienia do gry wniósł Mateusz Klich. Pomocnik Zwolle wrócił do reprezentacji po dwuletniej przerwie i pokazał, że dobre noty zbierane w Holandii nie są przypadkowe. W 4. minucie piękną serią zwodów minął dwóch Duńczyków, podał do Jakuba Błaszczykowskiego, a chwilę później był już w odpowiednim miejscu, by strzelić gola. Tyle, że to było wszystko na co Polaków stać było przed przerwą. Tuż przed gwizdkiem kończącym pierwszą połowę stracili bramkę na 1:2, Waldemar Sobota nie upilnował Martina Braithwaite'a i Szczęsny był bez szans.

Piłkarze mówią o takich golach, że są „do szatni", podcinają skrzydła i zabierają pewność siebie. W środę w Gdańsku drużyna Fornalika zadała kłam tej piłkarskiej prawdzie. Na drugą połowę nasi piłkarze wyszli tak wściekli, że rywale mogli zastanawiać się czy grają przeciwko temu zespołowi, co wcześniej. Fornalik zorientował się, że w środku za dużo jest defensywnych pomocników, a nie ma nikogo, kto wiedziałby, jak atakować. Kaźmierczaka zmienił Piotr Zieliński, a Artur Boruc wszedł do bramki.

Polacy wsadzili Duńczyków na karuzelę i kręcili nią coraz mocniej. Stwarzali sobie groźne sytuacje niemal co chwilę. W 59 minucie Błaszczykowski pięknie podał piłkę między trzech rywali, a wyrównującego gola strzelił Sobota. To piłkarz, który na początku sezonu osiągnął życiową formę, przeprowadził Śląsk Wrocław przez mecze z Clubem Brugge i właściwie szykuje się już do wyjazdu, bo dla zagranicznych klubów cena miliona euro za takiego zawodnika, to cena z dyskontu.

Sobota cieszył się bardzo długo, gdyby nie to, kolejny gol dla Polaków padłby jeszcze w tej samej minucie, a tak trzeba było czekać kilkadziesiąt sekund dłużej. Robert Lewandowski podał do Klicha, ten trochę nieporadnie ją stracił, ale w odpowiednim miejscu i czasie znalazł się Zieliński. Stadion oszalał. 19-latek z Udinese też. To była siła polskiej młodości.

Być może właśnie takiego meczu potrzebował Fornalik, by kibice uwierzyli, że mundial nie jest jeszcze stracony. We wrześniu zaczynamy swój wyścig ze straconym czasem od meczów z Czarnogórą i San Marino. Może w przypadku zwycięstwa 1:0 nad Danią piłkarze uwierzyliby, że są w stanie wygrać z silnym przeciwnikiem, ale po zwycięstwie 3:2 z przepięknym podnoszeniem się z łopatek, na pewno czują się jeszcze lepiej. Polacy pokazali charakter, w drugiej połowie – polot. Fornalik na pewno nadal ma dużo problemów, nie wiadomo, na jaką obronę zdecyduje się w meczu z Czarnogórą, Lewandowski w kadrze nadal jest nieskuteczny i kibice w Gdańsku wygwizdali go, gdy schodził z boiska. Trener przynajmniej może być jednak pewny, że tej grupie zawodników naprawdę chce się grać. Ducha nie gaście.

Michał Kołodziejczyk z Gdańska

Polska - Dania 3:2 (1:2)

Bramki: dla Polski

- Mateusz Klich (4); Waldemar Sobota (59), Piotr Zieliński (60);

dla Danii

- Christian Eriksen (18), Martin C. Braithwaite (45).

Żółte kartki: Polska

- Robert Lewandowski;

Dania

- William Kvist Joergensen.

Sędziował:

Yudai Yamamoto (Japonia). Widzów: 34952.

Polska:

Wojciech Szczęsny (46. Artur Boruc) - Artur Jędrzejczyk (75. Piotr Celeban), Łukasz Szukała, Kamil Glik, Jakub Wawrzyniak - Jakub Błaszczykowski, Grzegorz Krychowiak, Przemysław Kaźmierczak (46. Piotr Zieliński), Mateusz Klich (86. Bartosz Salamon), Waldemar Sobota (88. Adrian Mierzejwski) - Robert Lewandowski (78. Artur Sobiech).

Dania:

Stephan Andersen - Lars Jacobsen, Simon Kjaer (64. Jannik Vestergaard), Andreas Bjelland, Nicolai Boilesen (46. Peter Ankersen) - Martin C. Braithwaite (46. Kasper Kusk), William Kvist Joergensen, Mike Jensen (78. Casper Sloth), Christian Eriksen, Viktor Fischer (72. Michael Krohn-Dehli) - Nicklas Pedersen (46. Nicki Bille Nielsen).

Podobno w futbolu nie ma nic gorszego, niż stracić gola tuż przed zejściem do szatni na przerwę. Kibice w Gdańsku urządzili naszym piłkarzom koncert kociej muzyki, były gwizdy i przekleństwa. Polska przegrywała z Danią 1:2, po zaledwie dziesięciu minutach dobrej gry na samym początku spotkania. A miało być przecież inaczej, nasi zawodnicy zapowiadali, że tym towarzyskim meczem chcą poprawić humory przed eliminacjami mistrzostw świata, które wracają na początku września.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Piłka nożna
Żegluga bez celu. Michał Probierz przegranym roku w polskiej piłce
Piłka nożna
Koniec trudnego roku Roberta Lewandowskiego. Czas odzyskać spokój i pewność siebie
Piłka nożna
Pokaz siły Liverpoolu. Mohamed Salah znów przeszedł do historii
Piłka nożna
Real odpalił fajerwerki na koniec roku. Pokonał Sevillę 4:2
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Piłka nożna
Atletico gra do końca, zepsute święta Barcelony
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku