Drużyna sterowana z więzienia

W środę Legia gra z rumuńskim klubem o Ligę Mistrzów. Prezes Gigi Becali nie chce awansu, on tego żąda.

Publikacja: 19.08.2013 01:35

Gigi Becali taktykę na mecz z Legią może ustalić z więziennej celi

Gigi Becali taktykę na mecz z Legią może ustalić z więziennej celi

Foto: AP

Najnowsza historia obu klubów tylko pozornie jest podobna. Na mistrzostwo kraju Steaua i Legia czekały od 2006 roku, ciągle uginając się pod ciężarem, jaki towarzyszy faworytom jeszcze przed rozpoczęciem sezonu. W Legii to był jednak okres budowy – stadionu za wielkie pieniądze, drużyny za grosze, Rumuni wydali w tym czasie na wzmocnienia blisko 20 milionów euro, a każda spektakularna porażka powodowała furię właściciela i zmianę koncepcji.

Ziemia dla wojska

Legia do fazy grupowej Ligi Europejskiej doczłapała się jednak tylko raz i traktowane to było jak wielkie święto. Steaua w ostatnich ośmiu sezonach cztery razy osiągała ten pułap i trzy razy walczyła w Lidze Mistrzów. W poprzednim sezonie odpadła dopiero w 1/8 finału Ligi Europejskiej po meczach z Chelsea Londyn, (pierwsze spotkanie na własnym boisku wygrała 1:0).

W drużynie nie ma międzynarodowych gwiazd, ale to efekt jednego z pomysłów właściciela klubu Gigiego Becalego, który niedawno uznał, że być może w klubie powinni być sami Rumuni, skoro w latach 80. osiągano największe sukcesy bez udziału obcokrajowców.

Steaua to najbogatszy i najbardziej utytułowany rumuński klub. 24 razy wygrywała mistrzostwo kraju, 21 razy puchar. Becali do rady właścicieli wszedł na początku lat 90., z czasem przejął całkowitą władzę w klubie. Daje pieniądze na transfery, chwali po zwycięstwach, po porażkach nie pozostawia na piłkarzach suchej nitki, często gości w szatni w przerwach meczów. Nawet jeśli Steaua przegrywa z powodu taktyki ustalonej przez niego osobiście.

W ostatnim sezonie Ligi Europejskiej kamery kilka razy wychwyciły Becalego, który wysyła swojego asystenta z trybun wprost na ławkę rezerwowych. Chwilę później trener zarządzał zmiany. W Steaule pracy nie zgodzi się podjąć nikt poważny, owszem – prezes płaci olbrzymie pieniądze, bo nawet pół miliona euro za sezon, jednak wymaga jedynie firmowania własnych decyzji nazwiskiem trenera. Kto się nie zgadza, odchodzi. Gheroghe Hagi wytrzymał w klubie z Bukaresztu przez dwa miesiące. Od początku wiadomo było, że najsłynniejszy rumuński piłkarz nie zgodzi się być marionetką. W klubie z Bukaresztu od roku 2007 pracowało dwunastu trenerów, niektórzy kilka razy.

– Daję na klub własne pieniądze, więc to zupełnie naturalne, że decyduję, kto ma mnie reprezentować na boisku. Trener jest moim pracownikiem, jak każdy inny. Nie rozumiem, o co całe zamieszanie – mówił Becali wielokrotnie.

Na meczu z Legią jednak go nie będzie, bo rozpoczął odbywanie kary trzech lat więzienia. Cała Rumunia przez długi czas zastanawiała się, jak były pasterz dorobił się w krótkim czasie takiej fortuny. W końcu, przy gorszych wiatrach politycznych, sprawie przyjrzały się sądy i wydały wyrok.

Becali na początku przemian w kraju po upadku reżimu Nicolae Ceausescu sprzedał armii swoje ziemie. Po pierwsze – ziemie nie miały wielkiej wartości, a odkupione zostały za miliony dolarów, po drugie – w zamian Becali otrzymał dużo bardziej atrakcyjne tereny. Między innymi z tych środków postanowił odbudować potęgę Steauy, chociaż w dzieciństwie był kibicem lokalnego rywala – Dinama. Steaua stała się jego oczkiem w głowie. Nawet kiedy uciekał za granicę, a atmosfera wokół niego gęstniała, zapowiadał, że nie przestanie finansować klubu.

Oficjalnie drużyna z Bukaresztu nie należy już do Becalego, bo prezes bojąc się, że piłkarze będą płacić za ciągłe skandale z jego udziałem, przepisał klub na członków rodziny.

Ludzki pan

Zanim Becalego skazano za nadużycie władzy przy okazji wymiany gruntów z Ministerstwem Obrony Narodowej, spędził kilka tygodni w areszcie po uprowadzeniu trzech mężczyzn. W 2009 roku w centrum Bukaresztu ludzie prezesa Steauy porwali prosto z ulicy gangsterów podejrzewanych o kradzież limuzyny Becalego.

Po wyjściu z więzienia Becali wcale nie usunął się w cień, dla wielu Rumunów był bohaterem, po prostu wziął sprawy w swoje ręce, bo wiadomo, że zgłaszanie sprawy policji nie przyniosłoby żadnego skutku. Ludzie pamiętają mu zresztą, że w 2005 roku po wielkiej fali powodziowej można było na niego liczyć bardziej niż na rząd.

Spodziewając się większego poparcia w kolejnych wyborach, wypłacił z konta pięć milionów dolarów i wybudował dwieście domów dla najbardziej potrzebujących. Nieruchomości są jego własnością, ale ciągle nie domaga się opłat za ich użytkowanie. Ludzki pan.

Mężczyzna ma wybór

Becali jest też politykiem, w ostatnich wyborach prezydenckich zajął siódme miejsce (poparło go 2 procent głosujących). W 2009 roku jako niezależny kandydat z listy Partii Wielkiej Rumunii uzyskał jednak mandat deputowanego do Parlamentu Europejskiego. Przyciąga ekstremistów, głosi poglądy, których Europa się wstydzi. Nienawidzi czarnoskórych, Arabów i homoseksualistów. Jest ksenofobem, nacjonalistą i jest z tego dumny. Kiedy kilka lat temu po mistrzostwo Rumunii zmierzał CFR Cluj, Becali grzmiał w mediach, że to niemożliwe, by węgierska i do tego finansowana przez masonów drużyna została najlepsza w jego kraju i reprezentowała go w Lidze Mistrzów. Gdy Arpad Paszkany, właściciel Cluju, stwierdził, że Becali jest mocny tylko na konferencjach, ten wyzwał go na pojedynek: – Połamię ci ręce i nogi, ale możemy także wziąć broń. Strzelajmy do siebie – proponował.

Becali nie jest bohaterem kobiet, wiele razy twierdził, że ich wartość spada do zera natychmiast po urodzeniu dziecka. W trakcie kłótni nawet w Parlamencie Europejskim wyzywał swoje rozmówczynie od prostytutek. „Mężczyzna ma wybór. Jak powiedział Bóg: mężczyzna to mężczyzna, a kobieta to dziwka". W sobie boga widział wielokrotnie. Kilka lat temu zamówił wyjątkowy obraz stylizowany na Ostatnią Wieczerzę, na którym on zajął miejsce Jezusa, a piłkarze Steauy dwunastu apostołów.

Co to jest Tottenham

Twierdzi, że gdyby znalazł w swojej szatni geja, wygoniłby go bez skrupułów. Zanim podpisze kontrakt z zawodnikiem musi się z nim spotkać osobiście, żeby ufając swojej intuicji przekonać się, czy proponowany piłkarz nie ma skłonności homoseksualnych. Kilka transferów zostało zablokowanych w ostatniej chwili.

Czarnoskórego prezentera telewizji nazywa małpą. Klubem rządzi także z więzienia, przez telefon. Kilka tygodni temu zablokował transfer Vlada Chirichesa (tworzy blok obronny z Polakiem Łukaszem Szukałą), największej gwiazdy drużyny. Chiriches otrzymał propozycję z Tottenhamu Hotspur i bardzo chciał z niej skorzystać, Steaua miała otrzymać za piłkarza 7 milionów funtów. – Co to niby jest Tottenham! Jestem Gigi Becali i nie jestem niczyim niewolnikiem. Przed zimą nigdzie nie pójdzie! – krzyczał właściciel klubu przez telefon i do transferu oczywiście nie doszło.

Skład Steauy nie rzuca na kolana, jednak to piłkarze doświadczeni w europejskich pucharach i na tym polega ich główna przewaga nad Legią. Poza Chirichesem wysoko ceniony jest także pomocnik Alexandru Bourceanu.

Latem do Sevilli sprzedany został Raul Rusescu, ale za 600 tysięcy euro kupiono z Sampdorii włoskiego napastnika – Frederico Piovaccariego, króla strzelców Serie B. Przeciwko Legii Steaua wystąpi bez kontuzjowanego Alexandru Chipciu, który wiosną decydował o grze w ofensywie i uchodzi za najzdolniejszego z młodych wilków.

Mecz Legii ze Steauą w Bukareszcie rozpocznie się w środę o 20.45, rewanż tydzień później w Warszawie. Transmisje w TVP i Canal Plus.

Najnowsza historia obu klubów tylko pozornie jest podobna. Na mistrzostwo kraju Steaua i Legia czekały od 2006 roku, ciągle uginając się pod ciężarem, jaki towarzyszy faworytom jeszcze przed rozpoczęciem sezonu. W Legii to był jednak okres budowy – stadionu za wielkie pieniądze, drużyny za grosze, Rumuni wydali w tym czasie na wzmocnienia blisko 20 milionów euro, a każda spektakularna porażka powodowała furię właściciela i zmianę koncepcji.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
Piłka nożna
Manchester City znalazł zastępcę dla Rodriego. Kim jest Nico Gonzalez?
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Piłka nożna
Krzysztof Piątek w Stambule. Znów odpala pistolety
Piłka nożna
Premier League. Wielki triumf Arsenalu, Manchester City powoli ustępuje z tronu
Piłka nożna
Najpierw męki, później zabawa. Barcelona wygrała, pomógł Robert Lewandowski
Piłka nożna
Drugi reprezentant Polski w Interze. Dlaczego Nicola Zalewski chce grać z Piotrem Zielińskim?