Steaua - oczko w głowie Ceausescu

Losy klubu Steaua Bukareszt i Legii, która spotka się z nią w walce o Ligę Mistrzów, są do siebie podobne.

Publikacja: 20.08.2013 09:00

Stadion klubu Steaua Bukareszt. Fot. Mr. Lamna

Stadion klubu Steaua Bukareszt. Fot. Mr. Lamna

Foto: Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported license

Steaua (po rumuńsku gwiazda) powstała w roku 1947, jako klub wojskowy, pod nazwą Asociata Sportiva a Armatei. Wkrótce zmieniła ją na CCA (Casa Centrala a Armatei), co jest dowolnym tłumaczeniem  rosyjskiego CSKA i polskiego CWKS. W Bukareszcie powojenna historia sportu była niemal dokładnie taka sama jak w stolicach kilku innych państw socjalistycznych. Musiał być klub wojskowy i, dla równowagi — milicyjny. Tak jak w Moskwie, gdzie CSKA należał do armii a Dynamo do milicji i służb specjalnych. W Warszawie to były Legia i Gwardia, w Berlinie Wschodnim Vorwaerts i Dynamo a w Bukareszcie Steaua i Dinamo, powstałe w roku 1948, czyli kilka miesięcy po Steaui.

Obydwa kluby zdominowały rozgrywki krajowe na kilkadziesiąt lat. Raz tytuły mistrzowskie zdobywali jedni, raz drudzy. Steaua ma na koncie 24 a Dinamo 19. Z krajowym pucharem było podobnie. Tylko te dwa kluby nigdy nie spadły z ligi. Steaua dostała się do niej kosztem innego bukareszteńskiego klubu - Carmen, najpierw usuniętego z ligi a następnie rozwiązanego przez komunistów. Przyczyną miało być podobno złamanie nakazu podłożenia się w meczu towarzyskim drużynie Dynama Tbilisi. Carmen miała przegrać w imię przyjaźni rumuńsko - radzieckiej (a wiadomo skąd pochodził Józef Stalin), ale propozycję odrzuciła. Latem 1947 roku przestała istnieć, mimo że miesiąc wcześniej zdobyła wicemistrzostwo kraju. Zwolniło się miejsce w lidze więc zajęła je Steaua (wciąż pod nazwą CCA). Upieczono dwie pieczenie przy jednym ogniu: pozbyto się klubu o przedwojennej, burżuazyjnej przeszłości  a jego zawodników przeniesiono do właściwego ideologicznie  klubu wojskowego.

W ustroju komunistycznym Steaua kwitła. Popierały go kolejne ekipy rządzące Gheorghe Gheorgiu - Deja a potem, od roku 1965, Nicolae Ceausescu. Dziewięć lat później ministerstwo obrony zbudowało dla Steaui pierwszy w Rumunii stadion piłkarski Ghencea. Syn dyktatora - Valentin Ceausescu był menedżerem Steaui w okresie jej największych sukcesów, czyli w latach osiemdziesiątych. Klub funkcjonował w systemie autokratycznym, ale zaczęto go przebudowywać na wzór zachodnich klubów zawodowych. Zdobył wtedy pięć tytułów mistrza z rzędu, dodając do tego wyczynu cztery zwycięstwa w finałach rozgrywek o Puchar Rumunii. Jednak największym sukcesem było wywalczenie w roku 1986 Pucharu Mistrzów.

Do tej pory do finału tych rozgrywek dotarła tylko jedna drużyna z krajów socjalistycznych: również wojskowy Partizan Belgrad, który w roku 1966 przegrał z Realem. Steaua była druga, ale pierwsza zwycięska. Przeciwnikiem w finale rozgrywanym w Sewilli była Barcelona z Berndem Schusterem, trenowana przez Terry'ego Venablesa. Miejsca na trybunach zajęło ponad 60 tysięcy kibiców hiszpańskich. Z Rumunii przyleciało tylko kilka awionetek.

W czasie dwóch godzin nikt nie strzelił bramki. I dopiero teraz stało się coś, czego jeszcze w historii futbolu na tak wysokim szczeblu rozgrywek nie było. Rumuński bramkarz Helmut Ducadam bronił po kolei strzały z jedenastu metrów Alexanco, Pedrazy, Alonso i Marcosa.

- Najpierw marzyłem o tym, żeby w ogóle w takim meczu wystąpić. Byliśmy przy Barcelonie ubogimi krewnymi. - wspominał Ducadam. - Kiedy sędzia Michel Vautrot zagwizdał ostatni raz, zaczęliśmy wierzyć, bo w karnych wszystko jest możliwe. Chciałem obronić pierwszy strzał. Alexanco był ich kapitanem, wierzyli w niego. A ja jego strzał odbiłem. Dwaj następni HIszpanie strzelali tak samo - w mój prawy róg. Kiedy do piłki podchodził ostatni, Marcos, byłem już rozluźniony i zastanawiałem się gdzie on będzie chciał trafić. Przegrał z nerwami. Zmienił stronę, ale strzelił słabo i złapałem piłkę. Zwyciężyliśmy w karnych 2:0. Dekorował nas król a w Bukareszcie czekało na nas 20 tysięcy kibiców.

Kilka tygodni po tym sukcesie u Ducadama wykryto chorobę krwi. W wieku 27 lat musiał zakończyć karierę. Dziś jest prezydentem Steaui.

Steaua była nie tylko pierwszym zdobywcą pucharu z Europy Wschodniej. Została drugim klubem w historii rozgrywek, który zwyciężył, mając w składzie piłkarzy jednej narodowości. Przed nią czegoś takiego dokonał tylko Celtic w roku 1967. Wszyscy zawodnicy, tworzący tamtą drużynę mieszkali w Glasgow lub w promieniu 30 mil od jego centrum.

Trener Steaui Emerich Jenei w 72. minucie finału wpuścił na boisko  36-letniego weterana Anghela Iordanescu, 57-krotnego reprezentanta Rumunii i swojego asystenta. Iordanescu grał w ataku Steaui przez blisko 15 lat, strzelił dla niej ponad 150 bramek i ten mecz był deserem na zakończenie kariery.

Ale niemal w tym samym momencie zaczęła się nowa, jeszcze lepsza. Iordanescu został głównym trenerem Steaui, przez trzy lata z kolei wygrywał z nią ligę a w roku 1989 doprowadził do drugiego finału Pucharu Mistrzów. Tym razem cudu nie było. Rumuni przegrali z AC Milan 0:4. Steaua miała już wtedy Gheorghe Hagiego, ale Milan - trzech Holendrów: Marco van Bastena, Ruuda Gullita i Franka Rijkaarda.

W roku 1993 Iordanescu został trenerem reprezentacji i osiągnął z nią sukcesy wcześniej nie notowane. Rumunia dotarła do ćwierćfinału mundialu w USA, zagrała w Euro 96 w Anglii i na mistrzostwach świata we Francji. Po pierwszym z tych sukcesów Iordanescu został mianowany na stopień generała armii rumuńskiej. Przyszło to o tyle łatwo, że kiedy grał w Steaui, miał dystynkcje oficerskie. Przed sześcioma laty zamienił dobrze płatną pracę trenera (m.in. w rejonie Zatoki Perskiej) na fotel senatora. Ale kiedy w ubiegłym roku wystartował w wyborach na burmistrza Bukaresztu - przegrał.

Jego kolega z reprezentacji, starszy o pięć lat Mircea Lucescu grał przez piętnaście lat dla Dinama Bukareszt a potem był jego trenerem. Mecze pomiędzy Steauą a Dinamem były nie tylko ognistymi derbami Bukaresztu, ale i walką polityków. W Dinamie rządziło Securitate. Mimo że służba ta pracowała dla Ceausescu, w sprawach futbolowych miała swoje ambicje. Dochodziło więc do spięć i na boisku, i w gabinetach politycznych. Mówiło się, że wiele meczów jest ustawionych, ale nie można było przeprowadzić śledztwa ponieważ w korupcję były zaangażowane organy ścigania. Lucescu nie robił wokół siebie tyle szumu co Iordanescu, ale nie był od niego ani słabszym piłkarzem, ani trenerem. Najlepszy dowód, że angażowały go m.in. Brescia, Inter Mediolan, Galatasaray. Od prawie dziesięciu lat pracuje z Szachtarem Donieck, gdzie najbogatszy obywatel Ukrainy Rinat Achmetow stworzył mu bajeczne warunki pracy. Lucescu odwdzięcza się sukcesami w lidze, zdobyciem Pucharu UEFA i grą w Lidze Mistrzów.

Steaua jest dziś klubem w pełni zawodowym, chociaż właściciel, przebogaty Gigi Becali, ze swoimi fanaberiami i łamaniem prawa stanowi zaprzeczenie zawodowstwa. Po wojsku nic nie zostało. W latach 90. klub był jednym z pierwszych w tej części Europy, który pozyskał wyjątkowo mocnego sponsora. Na koszulkach piłkarze Steaui reklamowali Forda. Choć w ciągu ostatniego ćwierćwiecza klub sprzedaje i kupuje piłkarzy, Rumuni stanowią tam zawsze większość. A klub nigdy nie miał zagranicznego trenera.

Steaua (po rumuńsku gwiazda) powstała w roku 1947, jako klub wojskowy, pod nazwą Asociata Sportiva a Armatei. Wkrótce zmieniła ją na CCA (Casa Centrala a Armatei), co jest dowolnym tłumaczeniem  rosyjskiego CSKA i polskiego CWKS. W Bukareszcie powojenna historia sportu była niemal dokładnie taka sama jak w stolicach kilku innych państw socjalistycznych. Musiał być klub wojskowy i, dla równowagi — milicyjny. Tak jak w Moskwie, gdzie CSKA należał do armii a Dynamo do milicji i służb specjalnych. W Warszawie to były Legia i Gwardia, w Berlinie Wschodnim Vorwaerts i Dynamo a w Bukareszcie Steaua i Dinamo, powstałe w roku 1948, czyli kilka miesięcy po Steaui.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
Piłka nożna
Manchester City znalazł zastępcę dla Rodriego. Kim jest Nico Gonzalez?
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Piłka nożna
Krzysztof Piątek w Stambule. Znów odpala pistolety
Piłka nożna
Premier League. Wielki triumf Arsenalu, Manchester City powoli ustępuje z tronu
Piłka nożna
Najpierw męki, później zabawa. Barcelona wygrała, pomógł Robert Lewandowski
Piłka nożna
Drugi reprezentant Polski w Interze. Dlaczego Nicola Zalewski chce grać z Piotrem Zielińskim?