Gonimy Europę. Coraz więcej ludzi chce oglądać mecze na stadionach, rośnie też oglądalność transmisji w telewizji. Ekstraklasa SA zwiera szyki, by pod koniec obowiązujących dziś kontraktów być gotową na uruchomienie własnego kanału. Podobno nie będzie to straszak na stacje telewizyjne, raczej zaproszenie do współpracy, ale za dużo większe pieniądze niż dotychczas.
– Jak wynika z badań Millward Brown na zlecenie Ekstraklasy SA, ponad 10 milionów dorosłych Polaków deklaruje zainteresowanie rozgrywkami ekstraklasy, a ponad 4 miliony przyznaje, że ogląda w telewizji przynajmniej jeden mecz co dwie kolejki. Wartość naszej marki wzrasta, co w kolejnych latach powinno się przełożyć na większe przychody z tytułu praw medialnych i marketingowych – mówi Bogusław Biszof, prezes Ekstraklasy.
Nowy zarząd dostał w spadku spore długi, głównie w PZPN. Spółka straciła płynność finansową, bo o 30 milionów złotych zmniejszył się kontrakt z Canal+, a ponieważ kluby nie zgodziły się na mniejsze wpływy, zostały one utrzymane na poziomie 105 milionów za sezon. 600 tysięcy złotych trzeba było zapłacić za odwołanie meczu o Superpuchar.
Długi względem PZPN spłacone zostały już w lutym, płatności z tego roku, głównie za sędziów, dokonywane są na bieżąco. Spółka Live Park, zajmująca się produkcją transmisji, przeszła w całości w ręce Ekstraklasy. Wcześniej jednoosobowy zarząd wyznaczany był przez mniejszościowego udziałowca (49 procent), niemiecką firmę U.Com Media. Za Live Park odpowiada teraz Leszek Miklas, który przygotował plan finansowy stworzenia kanału telewizyjnego z meczami ligowymi, który mógłby być dystrybuowany przez platformy cyfrowe.
– Leszek Miklas przedstawił swoje pomysły na 400 stronach. 80 procent kosztów takiej operacji jest nam już znanych, bo przecież wiemy, ile kosztuje produkcja sygnału. Pozostałe 20 procent to kwestia dla nas nowa. Ale byliśmy na rozmowach w wielu ligach, wiemy dokładnie, jakie są zagrożenia i jakie korzyści – mówi „Rz” Biszof.