Powrót Lenczyka

Zagłębie pechowo zremisowało z Jagiellonią. Legia już ucieka

Publikacja: 30.09.2013 02:00

Jakub Rzeźniczak (w środku) strzelił dla Legii zwycięskiego gola w meczu ze Śląskiem (2:1). Fot. Pio

Jakub Rzeźniczak (w środku) strzelił dla Legii zwycięskiego gola w meczu ze Śląskiem (2:1). Fot. Piotr Nowak

Foto: Nieznane

Cała ekstraklasa stawia na młodych i niedoświadczonych trenerów, a do Lubina wrócił nestor. Orest Lenczyk, który w grudniu skończy 71 lat po zwolnieniu ze Śląska Wrocław w ubiegłym sezonie powtarzał, że wcale nie rezygnuje z pracy, tylko czeka na konkretną ofertę. W Lubinie już pracował, wprowadził zespół do ekstraklasy, teraz pojawił się, by gasić pożar.

Zagłębie miało walczyć o podium, broni się przed strefą spadkową. Zwolniony został Pavel Hapal, nie dał rady Adam Buczek. Lenczyk mógł mieć wejście smoka, bo nie tylko drużyna z Lubina rozegrała świetny mecz, w którym przeważała przez 90 minut, ale wreszcie mogła wygrać. 1:0 z Jagiellonią utrzymywało się do 87 minuty. Wtedy Mateusz Piątkowski oddał jedyny celny strzał na bramkę Michała Gliwy i spotkanie zakończyło się remisem.

Dziura w ataku

Legia gra już trochę z mniejszym rozmachem niż na początku sezonu, Jan Urban mniej eksperymentuje ze składem, ale i tak wydaje się, że w tym sezonie drużyna z Warszawy ścigać się będzie głównie sama z własnymi słabościami.

– Jest wiele drużyn, które mogą pokonać Legię, ale jeśli chodzi o organizację, możliwości kadrowe czy finansowe, mistrzowie Polski miażdżą rywali. To waga ciężka – mówił po meczu w Warszawie kapitan Śląska Wrocław Sebastian Mila.

Do tego, że Legia zawsze traci gole, wszyscy się przyzwyczaili. To nie jest futbol wyrachowany, raczej radosny. 5:3 z Koroną w Kielcach, 3:2 z Jagiellonią w Białymstoku, 2:1 z Górnikiem i wreszcie 2:1 w sobotę ze Śląskiem. Legia swoją niedokładnością w obronie z jednej strony traci, z drugiej – zyskuje, bo niemal w każdym meczu pokazuje charakter. Śląsk w Warszawie wyszedł na prowadzenie po golu Marco Paixao, ale i tak nikt na stadionie przy Łazienkowskiej nie miał wątpliwości, że Legia to spotkanie wygra.

Urban ma problemy kadrowe, z kontuzjowanych zawodników można byłoby zbudować niezły ligowy zespół. Najwięcej złego dzieje się teraz w ataku. Marek Saganowski nie zagra do końca roku, Władimir Dwaliszwili leczy się od meczu z Lazio. Trener z konieczności postawił na Patryka Mikitę, który na początku sezonu uchodził za wielki talent, ale wielkie talenty powinny sobie radzić w takich sytuacjach, jakie Mikicie stworzyli w sobotę partnerzy.

– Pod bramką przeciwnika byliśmy nieporadni, trochę za wiele przytrafia nam się błędów w obronie... Ale rozegraliśmy cztery mecze w dziesięć dni i wszystkie ligowe wygraliśmy, więc muszę być zadowolony – mówi Urban.

Wisła bez Brożka

Dobre drużyny poznaje się po tym, że kiedy nie idzie w obronie, wracają napastnicy. A kiedy nie idzie napastnikom, za strzelanie goli biorą się obrońcy. Dwie bramki w spotkaniu ze Śląskiem strzelili stoperzy – Tomasz Jodłowiec i Jakub Rzeźniczak. Obie padły po dośrodkowaniach z rzutów rożnych i strzałach głową. To, że Marian Kelemen w bramce drużyny z Wrocławia był wyjątkowo nieporadny, to jedno, ale Legia wreszcie nauczyła się wykorzystywać dośrodkowania z rzutów rożnych i wolnych.

Czy Legia jest w wystarczająco dobrej formie, by w czwartek wygrać u siebie (przy pustych trybunach) z Apollonem Limassol w Lidze Europejskiej, trudno powiedzieć. Luka w ataku jest duża – Urban w desperacji w drugiej połowie wysłał na szpicę Raphaela Augusto. Brazylijczyk nawet nie porusza się jak piłkarz. Po meczu przyznał, że w ataku wystąpił po raz pierwszy w życiu.

Śląsk w ostatnich trzech meczach wywalczył tylko jeden punkt. Zawirowania wokół drużyny, pat w sporze między miastem a Zygmuntem Solorzem, odbijają się na drużynie. Trener Stanislav Levy mówi, że się nie poddaje, bo jest wojownikiem, tyle że wojownikami z urodzenia wcale nie muszą być jego piłkarze.

Legia w następnej kolejce zagra w Krakowie z Wisłą i będzie to kolejny hit jesieni. Drużyna Franciszka Smudy jest jedyną w ekstraklasie, która po dziesięciu kolejkach pozostaje bez porażki. W tabeli jest na trzecim miejscu. To świetny wynik, którego przed sezonem nikt się nie spodziewał.

W sobotę Wisła zremisowała z Ruchem Chorzów 1:1 i miała sporo szczęścia, Arkadiusz Głowacki zdobył bramkę ze spalonego. – W pierwszej połowie mogliśmy załatwić sprawę, gdyby Paweł Brożek wykorzystał dwie sytuacje sam na sam z bramkarzem. A tak straciliśmy gola i do końca musieliśmy się martwić. Może niektórzy moi piłkarze myśleli, że wszystko łatwo im przyjdzie. W takiej formie jak dziś z Legią Warszawa grać nie możemy – mówił Smuda.

Wszystko wskazuje na to, że przeciwko Legii nie zagra Brożek, który narzeka na kontuzję. To dla Wisły taki problem w ataku, jak dla Legii urazy Saganowskiego i Dwaliszwilego.

Sensacja w Ząbkach

Dolcan przegrał z Miedzią 1:4.


Plażę Dolcan jest w czołówce, a Miedź odniosła pierwsze zwycięstwo w sezonie. Od razu wysokie i na boisku przeciwnika. Kibicom to się nie podobało i przypomnieli, że w poprzednim sezonie, po serii zwycięstw Dolcan miał pasmo porażek. Wniosek wyciągnęli stąd jasny: Dolcan nie chce grać w ekstraklasie. Przegrał też lider – Bełchatów i też na swoim stadionie, z Arką 0:1. Gdynianie uważani są za jednego z kandydatów do awansu, ale wciąż grają w kratkę. Jedyną bramkę strzelił były piłkarz Bełchatowa Tomasz Jarzębowski. Sędzia pokazał osiem kartek żółtych i dwie czerwone. Dla bramkarza Bełchatowa Arkadiusza Malarza – już po ostatnim gwizdku.

Nie ma już drużyny bez zwycięstwa. Pierwszy raz wygrała nie tylko Miedź, ale i Energetyk ROW, z Górnikiem Łęczna 1:0. Na ostatnie miejsce spadł GKS Tychy, który w tygodniu zwolnił trenera.

 

10.kolejka

Podbeskidzie Bielsko-Biała - Piast Gliwice 0:1 (0:0).

Bramka: R. Jurado (72 z karnego). Żółte kartki: B. Telichowski, D. Pietrasiak, R. Urban (Podbeskidzie); J. Polak, M. Matras, A. Klepczyński, M. Zganiacz (Piast). Sędziował Bartosz Frankowski (Toruń). Widzów 2600.

Cracovia - Pogoń Szczecin 0:1 (0:1).

Bramka: M. Robak (21 z karnego).

Żółte kartki: K. Danielewicz, M. Budziński (Cracovia); M. Dąbrowski, A. Frączczak, T. Akahoshi (Pogoń). Sędziował Paweł Pskit (Zgierz). Mecz bez udziału publiczności.

Ruch Chorzów - Wisła Kraków 1:1 (0:1)

Bramki: dla Ruchu - F. Starzyński (57); dla Wisły: - A. Głowacki (28).

Żółte kartki: Ł. Janoszka (Ruch); E. Sarki, M. Nalepa (Wisła). Sędziował Krzysztof Jakubik (Siedlce). Widzów 5 000.

Legia Warszawa - Śląsk Wrocław 2:1 (1:1).

Bramki: dla Legii - T. Jodłowiec (20), J. Rzeźniczak (77); dla Śląska - Marco Paixao (5). Żółte kartki: I. Vrdoljak, M. Żyro (Legia); A. Kokoszka, S. Patejuk, K. Ostrowski (Śląsk). Sędziował Paweł Gil (Lublin). Widzów 16 000.

KGHM Zagłębie Lubin - Jagiellonia Białystok 1:1 (1:0)

Bramki: dla Zagłębia - D. Abwo (8); dla Jagiellonii - M. Piątkowski (87).

Żółte kartki: B. Rymaniak (Zagłębie); U. Ukah, D. Plizga, M. Gajos (Jagiellonia). Sędziował Sebastian Jarzębak (Bytom). Widzów 6 200. Mecz Lech Poznań - Widzew Łódź zakończył się po zamknięciu tego wydania gazety.

Mecze poniedziałkowe:

Górnik Zabrze - Zawisza Bydgoszcz (18, Canal+ Family, Eurosport2)

Lechia Gdańsk - Korona Kielce (20.30, Canal+ Sport)

Piłka nożna
Chorzów czy Warszawa. Nadal nie wiadomo, który stadion będzie domem kadry
Piłka nożna
Abdukodir Chusanow - pierwszy piłkarz z Uzbekistanu w Premier League
Piłka nożna
Kadra przeprowadza się do Chorzowa. Dlaczego polscy piłkarze nie zagrają już na PGE Narodowym?
Piłka nożna
Czerwona kartka Wojciecha Szczęsnego. Kto będzie bronił w Barcelonie?
Piłka nożna
Szybcy i wściekli. Barcelona rozbiła Real i ma Superpuchar Hiszpanii, Wojciech Szczęsny z czerwoną kartką