Po stronie najbogatszych stanęło prawo. Francuski Trybunał Konstytucyjny orzekł, że konieczność oddawania 3/4 zarobków fiskusowi jest konfiskatą a nie podatkiem. Mimo to socjalistyczny rząd nie zrezygnował ze swojego pomysłu. W myśl ustawy podatek będą płacić przedsiębiorstwa.
Na początku projekt zakładał, że podatkiem będą objęte jedynie firmy zatrudniający powyżej pięciu tysięcy pracowników. Jednak premier Jean-Marc Ayrault szybko odszedł od tego pomysłu. Powiedział, że nikt nie może stać ponad prawem. Zapłaci każdy, kto zarabia ponad milion euro rocznie. Tym samym przepis nie ominie klubów piłkarskich.
Dla zespołów z Ligue 1 to niemały kłopot. Nawet jeśli piłkarze nie musieliby oddawać pieniędzy fiskusowi, robiliby to właściciele zespołów. Na ten luksus byłoby stać jedynie katarskiego szejka Nassera Al-Khelaifiego, który zarządza Paris Saint Germain. Zlatan Ibrahimovic ma umowę gwarantującą mu 14 milionów euro rocznie. Gdyby nadal miał otrzymywać tę samą pensję, jego kontrakt musiałby opiewać na 56 milionów. Nawet rosyjski oligarcha Dmitrij Rybołowlew, prezes AS Monaco, stwierdził, że płacenie podatku za Radamela Falcao byłoby zbyt dużym obciążeniem. Przepisy nie podobają się także piłkarzowi. Kolumbijczyk związał się z drużyną z księstwa pod koniec maja, a już w sierpniu zastanawiał się nad zmianą pracodawcy.
Kluby Ligue 1 i Ligue 2 obawiają się, że prawo podatkowe spowoduje, że najlepsi gracze będą uciekać zagranicę. Wspólny wróg, czyli pomysł rządu, zjednoczył najbardziej zwaśnione drużyny. Działacze zespołów dwóch najwyższych klas rozgrywkowych postanowiły, że 26 października ich zawodnicy nie wyjdą na boiska.
- Dla wielu klubów to być albo nie być. Sytuacja jest bardzo napięta – mówił w rozmowie z tygodnikiem „Journal du Dimanche" Bernard Caiazzo, prezes Saint-Etienne. Wtóruje mu szef Le Havre Jean-Pierre Louvel, który podkreśla, że przedstawiciele drużyn chcą dać jasno do zrozumienia, jakie jest ich stanowisko. Dodał, że rozpatrywane były różne scenariusze protestu, ale bojkot jednej z kolejek najbardziej poruszy polityków.