Rok 2006. 15 listopada, stadion Króla Baudouina I w Brukseli. 19. minuta meczu, Radosław Matusiak zmusza do błędu Daniela van Buytena, zabiera mu piłkę przy linii bocznej i strzela bramkę, dzięki czemu daje Polakom zwycięstwo 1:0.
Rok 2007. 17 listopada, stadion Śląski w Chorzowie. Wygrywamy 2:0 po golach Ebiego Smolarka i pierwszy raz awansujemy na mistrzostwa Europy. Belgowie zajmują piąte miejsce, za Polską, Portugalią, Serbią i Finlandią. Wyprzedzają tylko Kazachstan, Armenię i Azerbejdżan.
– Nie jedziemy do Brazylii na wakacje – obiecuje trener Belgów
Rok 2013. 11 października, Zagrzeb. Kiedy Polska przygotowuje się do spotkania z Ukrainą, które przekreśli jej szanse na mundial, Belgia nie pozostawia złudzeń Chorwacji, zwycięża 2:1 i skazuje rywali na baraże. Cztery dni później kończy w Brukseli eliminacje w trudnej grupie (oprócz Chorwacji Serbia, Szkocja, Walia i Macedonia) z imponującym bilansem: 8 zwycięstw, 2 remisy, 18 bramek strzelonych i 4 stracone. Więcej punktów w kwalifikacjach zdobyli tylko Holendrzy i Niemcy.
W Belgii euforia. Przed wylotem do Zagrzebia piłkarzy żegnało kilka tysięcy kibiców, a po powrocie – jak napisała jedna z gazet – „lotnisko w środku nocy wyglądało jak stadion w ciągu dnia". Pilot przywitał ich słowami: „Witam państwa na pokładzie samolotu do Rio". Gratulacje złożył im król Filip. – Powiedział mi, że jest z nas dumny – opowiadał trener Marc Wilmots, który na ostatnim wielkim turnieju z udziałem Belgii, mistrzostwach świata w Korei i Japonii w 2002 r., biegał jeszcze po boisku. Był kapitanem drużyny prowadzonej wtedy przez Roberta Waseige'a, wraz z kolegami dotarł do 1/8 finału. Zatrzymali ich późniejsi triumfatorzy – Brazylijczycy.