Niedawno był talizmanem Kanonierów, dziś jest ich katem. Arsene Wenger przed meczem opowiadał, że – choć minął ponad rok od odejścia van Persiego z Londynu – nadal nie może się przyzwyczaić do widoku Holendra w koszulce Czerwonych Diabłów.
– Dla mnie on zawsze będzie jednym z nas – powtarzał francuski menedżer. Tym bardziej musiała go boleć radość, jakiej van Persie nie ukrywał po zdobytym golu, a którą – jak zauważyła angielska prasa – udało mu się powstrzymywać, gdy trafiał do bramki Arsenalu w ubiegłym sezonie.
Była 27. minuta, kiedy Holender wyskoczył najwyżej do dośrodkowania Wayne'a Rooneya z rzutu rożnego i strzałem głową nie dał szans Wojciechowi Szczęsnemu. Polak nie miał później wiele pracy. Przed przerwą zderzył się głową z Philem Jonesem, długo nie podnosił się z boiska, potrzebna była pomoc lekarzy, ale o zmianę nie poprosił (Nemanja Vidić w podobnej sytuacji, po zderzeniu z Davidem de Geą, trafił do szpitala).
Wenger przyznał, że jego zespół zagrał w pierwszej połowie zbyt nerwowo. – Myśl, że nie zwyciężyliśmy na Old Trafford od 2006 roku, mogła nas sparaliżować – tłumaczył. Po przerwie jego piłkarze próbowali odwrócić losy spotkania, ale nie na tyle skutecznie, by zepsuć święto Davidowi Moyesowi. To pierwsza wygrana następcy Aleksa Fergusona w ważnym meczu. Nie udało się wcześniej ani z Chelsea, ani z Liverpoolem, ani w derbach z City.
– Do Nowego Roku będziemy liderem – obiecał kibicom Rooney. Na razie wciąż prowadzi Arsenal, United zmniejszyli stratę do londyńczyków do pięciu punktów i są na piątym miejscu, także dzięki porażkom Tottenhamu (0:1 z Newcastle) i Manchesteru City (0:1 z Sunderlandem).