Zamek na piasku

Legia na zakręcie. Zimą w klubie może dojść do trzęsienia ziemi.

Publikacja: 03.12.2013 00:01

Najnowszy dowcip: co by było, gdyby Legia w Polsce budowała autostrady? Powszechna radość, bo nie byłoby bramek.

Z piłkarzy Jana Urbana śmieje się cała Polska, chociaż jest to trochę śmiech przez łzy. Bo cała Polska najpierw musiała uznać wyższość drużyny z Warszawy, pokłonić się mistrzowi, by później zobaczyć, jak kompromituje w Europie całą ekstraklasę. Skoro Legia jest najlepsza w kraju, a wszystko przegrywa, to źle świadczy także o Lechu, Śląsku czy Wiśle. Żeby było jeszcze gorzej: klub z Warszawy przewodzi także w juniorskich rozgrywkach i ma największy budżet ze wszystkich drużyn ekstraklasy.

– To pierwsza tak trudna sytuacja. Mocno dostaliśmy po głowie, życie zweryfikowało nasze plany i marzenia – mówi „Rz" prezes Legii Bogusław Leśnodorski.

Ktoś musi odpowiedzieć

Sezon miał być łatwy i przyjemny. Pierwsze od siedmiu lat mistrzostwo utwierdziło wszystkich w przekonaniu, że wybrana droga doprowadzi do sukcesów. Leśnodorski w pół roku wyrósł na najsprawniejszego działacza w kraju, kupował piłkarzy od konkurencji i chociaż być może metody, jakimi ugasił konflikt z kibicami, nie wszystkim się podobają – Legia zaczęła zarabiać olbrzymie pieniądze na każdym meczu przy Łazienkowskiej.

Wydawało się, że trener Jan Urban dostał to, czego potrzebował. Szło mu tak dobrze, że mówił nawet, że nie jest zainteresowany posadą selekcjonera reprezentacji Polski, chociaż tak naprawdę nigdy takiej oferty nie dostał.

– Teraz już wiemy, że nie byliśmy przygotowani na taką jesień. Reforma ligi wydłużyła rundę jesienną, musieliśmy rozegrać bardzo dużo meczów, pojawiły się kontuzje, kartki, przyszło zmęczenie. Nigdy nie pomyślałem, że lepiej byłoby nie awansować do fazy grupowej Ligi Europejskiej, chociaż na pewno konieczność gry w Europie spowodowała, że cały czas mamy pod górkę – mówi Leśnodorski.

Legia w Europie przegrała wszystko – pięć meczów, zero goli strzelonych, osiem straconych. Jest najgorszym zespołem, który występuje w fazie grupowej. Lazio na mecz w Warszawie nawet nie wysłało swoich najlepszych zawodników, a trener Vladimir Petković stwierdził, że jego drużyna na boisku bawiła się z mistrzami Polski.

W ekstraklasie po 18 kolejkach drużyna, która miała na tym etapie rozgrywek mieć olbrzymią przewagę, jest pierwsza w tabeli, ale trzy punkty za nią przyczaiły się Wisła Kraków i Górnik Zabrze, zespoły których trenerzy nie mają takiego komfortu, jak Urban.

W Warszawie w trakcie kilku miesięcy więcej pieniędzy wydano na leczenie kontuzji niż nowych piłkarzy. Milion złotych kosztowały zabiegi i rehabilitacje blisko 40 urazów, które dotknęły piłkarzy Legii. Ponieważ mistrzowie Polski zaczęli przygodę w Europie od drugiej rundy kwalifikacyjnej, a ekstraklasa gra bez przerwy, Legia należy do pierwszej piątki drużyn w Europie, które rozegrały najwięcej meczów.

Jednak ktoś za plagę kontuzji musi odpowiedzieć, bo napięty grafik znany był od początku sezonu, a pod koniec listopada nawet ci, którzy są zdrowi, zwyczajnie nie mieli już sił, by dalej wygrywać.

Urban zdobył serca kibiców w poprzednim sezonie, kiedy potrafił pogodzić zespół rozbity przegranym w ostatniej chwili mistrzostwem za kadencji Macieja Skorży. Poradził sobie z Danijelem Ljuboją, nie tylko nie bał się wyrzucić go z drużyny, ale odważnie stawiał na młodzież i ofensywną taktykę.

Nie skoczą w ogień

Pod koniec rundy jesiennej obecnych rozgrywek z tamtego Urbana zostało już niewiele. W pierwszym składzie ciągle gra Ivica Vrdoljak, który nie przekonuje ani kibiców, ani kolegów z zespołu. Nawet przeciwko słabym przeciwnikom Urban wystawia dwóch defensywnych pomocników, Legia gra zachowawczo, bez rozmachu. Trenerowi trudno już nawet znaleźć dobre słowa, by motywować piłkarzy, a szatnia wydaje się coraz bardziej podzielona. Miarka przebrała się chyba po ostatniej porażce z Lazio.

– Mam nadzieję, że nie wyjdzie z szatni to, co za chwilę będzie się tam działo – mówił Bartosz Bereszyński. Tomasz Brzyski stwierdził, że najchętniej by się zapadł pod ziemię, a o sytuacji, w której Duszan Kuciak przez całe boisko gonił Henrika Ojamę miał do powiedzenia tylko tyle, że z „Heńkiem" znowu trzeba będzie poważnie porozmawiać.

„Heniek" ma pod górkę w Legii od dłuższego czasu. Do prasy przeciekły informacje, jakoby w Trabzonie, po porażce 0:2 do gardła rzucił mu się Vrdoljak. Ojamaa nie ma miejsca w podstawowym składzie i za każdym razem, kiedy dostaje szansę, robi wszystko, by przekonać do siebie trenera. Niestety, bardzo często zapomina przy tym o lepiej ustawionych kolegach. Wielu piłkarzy ma też pretensje do Urbana, że jest niesprawiedliwy przy ustalaniu pierwszego składu i nie potrafił przygotować drużyny do długiej rundy.

– O przykrych incydentach w szatni nic mi nie wiadomo. Ale zdawałem sobie sprawę, że kiedy karierę skończył Michał Żewłakow, brakować będzie osobowości. To nie jest drużyna, w której piłkarze skoczyliby za siebie w ogień. Sami zawodnicy przyznają, że funkcjonują... niezależnie. Może to przykład zawodowstwa, chociaż nie mam pewności – mówi Leśnodorski.

Legię jeszcze w tym roku czeka pięć meczów. Kolejna okazja do pokazania się w Europie – ostatni mecz grupowy z Apollonem Limassol na wyjeździe, ligowe spotkania z Ruchem Chorzów, Lechią Gdańsk i Cracovią oraz bardzo trudny test w Pucharze Polski – z Górnikiem Zabrze. Do tego czasu nie będzie żadnych nerwowych ruchów. Urban może nie cieszy się takim zaufaniem Leśnodorskiego, jak na początku sezonu, ale prezes większe braki widzi gdzie indziej.

– Pali się alarmowe światło, ale podstawowy cel ciągle jest do osiągnięcia. Jeśli wygramy ostatnie pięć meczów, będzie się pisać, że udało nam się zażegnać kryzys. Jestem przeciwny wzywaniu kogoś na dywanik, trzeba po prostu usiąść i wspólnie się zastanowić, co robić dalej. Podstawowa różnica między polskimi klubami a zachodnimi jest taka, że na Zachodzie pierwszy trener jest tylko twarzą projektu, a za nim stoją sztaby ludzi. Tego nam brakuje, pracujemy by wzmocnić kadrę trenerską – mówi Leśnodorski.

Będą też transfery. Niemal pewne jest przejście bramkarza Rafała Leszczyńskiego z Dolcanu Ząbki, pozostałe dwa wzmocnienia to zawodnicy z pola, w tym jeden napastnik, który stanowiłby konkurencję dla Władimira Dwaliszwilego. Gruzin gra w pierwszym składzie, chociaż nie jest w wysokiej formie, a inni grają niewiele lepiej. Zima w Legii nie będzie wesoła.

Piłka nożna
Legia z Pucharem Polski. Z kim zagra o Ligę Europy? Lista potencjalnych rywali
Piłka nożna
Stefan Szczepłek: Legia zdobyła Puchar Polski i uratowała sezon
Piłka nożna
Puchar Polski. Legia śrubuje rekord i ratuje sezon, Pogoń znów bez trofeum
Piłka nożna
W Liverpoolu zatrzęsła się ziemia, bo Alexis Mac Allister strzelił gola
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Piłka nożna
Finał Pucharu Polski na PGE Narodowym. Kamil Grosicki chce wygrać dla córki
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne