W ostatniej kolejce był zimny prysznic. Wisła, która wcześniej straciła tylko 11 goli i cieszyła się z najskuteczniejszej obrony w lidze, przegrała w Białymstoku z Jagiellonią aż 2:5 i Franciszek Smuda stwierdził, że musi się wstydzić.
Lech aż tylu goli nie stracił, ale zamiast wykorzystywać zadyszkę Legii i gonić ją w tabeli, pozwolił sobie na porażkę 0:1 z bezbarwną Koroną Kielce. Dzisiaj w Poznaniu obie drużyny będą miały okazję do rehabilitacji.
Wisła trenuje w Grodzisku Wielkopolskim, ulubionym ośrodku Smudy, już dużo wcześniej, nim został selekcjonerem reprezentacji Polski. Boisko jest tam w świetnym stanie, zupełnie inaczej niż na stadionie Lecha. Piłkarze z Poznania od kilku kolejek mówią tylko o fatalnej nawierzchni, a cała liga o zimnie i zmęczeniu.
– Gramy jednym składem, więc w Białymstoku wyszło zmęczenie. A jak jesteś zmęczony, to zaczynają się dekoncentracja i błędy – tłumaczył Smuda. Przeciwko Jagiellonii w środku pola zagrał Piotr Brożek i zawiódł. Teraz ma nie być eksperymentów, Wisła znowu może liczyć na Rafała Boguskiego.
– Nie będę spekulował, gdzie są słabe punkty Lecha, bo jak tak się podchodzi do meczu, to później dostaje się po tyłku. Niech wystawią najmocniejszy skład, a my zrobimy to samo – tłumaczył Smuda.