Kuba moich marzeń

Najlepszym polskim piłkarzem w roku 2013 był Jakub Błaszczykowski. To moja suwerenna decyzja, z nikim nie konsultowana.

Aktualizacja: 26.12.2013 14:02 Publikacja: 22.12.2013 23:14

Kuba moich marzeń

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Szał rankingów i plebiscytów już trwa, zaraz dotrze do Polski. To zabawa, ale ważna dla laureatów i kibiców. Wybór w tym roku był prosty, bo mieliśmy tylko dwóch kandydatów: Błaszczykowskiego i Roberta Lewandowskiego. To kolejny dowód słabości. W naszej lidze nie było ani jednego piłkarza, o którym moglibyśmy powiedzieć, że jest zdecydowanie lepszy od pozostałych. A co dopiero takiego, który mógłby konkurować z Polakami, grającymi za granicą. Słabizna wyjątkowa, co zresztą znalazło wyraz w wynikach reprezentacji i polskich klubów w rozgrywkach europejskich.

Nie tylko na tym tle dwójka z Dortmundu (Łukasz Piszczek nie grał przez pół roku) to zawodnicy z innej bajki. Lewandowski jest pierwszym Polakiem, którego zna cały świat, od czasów Jerzego Dudka, a jeśli chodzi o piłkarza z pola to od epoki Zbigniewa Bońka. Robi to, co napastnik robić powinien: strzela bramki. Gdyby w reprezentacji był równie skuteczny jak w Borussi, jego uznałbym za najlepszego polskiego piłkarza.

Rozumiem sytuację Lewandowskiego w kadrze, odmienną od tej, jaką ma w Dortmundzie. Inny rodzaj gry, inni partnerzy. A nie jest on typem gracza jak Messi, który weźmie piłkę na połowie boiska, pobiegnie z nią pod bramkę i strzeli. Lewandowski przede wszystkim żyje z podań więc w reprezentacji traci wiele ze swoich zalet. Ale nie mogę słuchać specjalistów pożal się Boże, zarzucających Lewandowskiemu brak zaangażowania, dzielenie meczów na ważniejsze (w Borussii) i nieważne (w reprezentacji). A jak już nie ma się czego przyczepić, to się mu wytyka winy, o których sam by nie pomyślał. A to, że nie śpiewa hymnu, albo że wykonał jakiś gest wobec widowni, czym ją rzekomo obraził. Wyjątkowe bzdury, ale dobrze się klikają.

dla Lewandowskiego jak najlepsze uczucia, jednak zdarza mi się dopuścić do siebie myśl, że skoro jest się w pierwszej dziesiątce najlepszych napastników świata, to, niezależnie od przeciwności losu, wypadałoby zagrać czasami taki mecz, o którym można by powiedzieć: wygrał go Lewandowski.

Sytuacja Jakuba Błaszczykowskiego jest nieco inna. To on pracuje na innych, w tym na Lewandowskiego. Na swojej pozycji nie jest tak widoczny jak środkowy napastnik, ale to jest zwykle najbardziej pracowity człowiek na boisku. Błaszczykowski imponuje mi od kiedy zobaczyłem go pierwszy raz, w roku 2005. Był wtedy zawodnikiem Wisły. W meczu eliminacyjnym Ligi Mistrzów z Panathinaikosem w Krakowie trener Jerzy Engel wystawił go na prawej obronie. Błaszczykowski nie miał jeszcze wtedy 20 lat. Zależało mu na grze, więc kiedy na samym początku meczu doznał kontuzji stopy, nie przyznał się. Grał z bólem, mając nadzieję, że dotrwa do końca. W przerwie, w szatni, prawie zemdlał. Noga tak spuchła, że trudno było zdjąć but.

Może jego upór nie był najmądrzejszą decyzją, ale świadczył o charakterze piłkarza. To się nie zmieniło. Nie widziałem nigdy meczu, o którym mógłbym powiedzieć, że Błaszczykowski go zlekceważył. On też nie dzieli gier na ważne i nieważne. Zawsze na pełnych obrotach, zawsze waleczny, nie oszczędzający nóg. Wzór dla każdego - gwiazd i piłkarzy dopiero zaczynających kariery. To jest ktoś taki, kto prawie nigdy nie zawodzi.

Ktoś powie: przecież to laurka dla kapitana reprezentacji Polski, która miała wyjątkowo słaby rok. Czyli dla kogoś, kto się do tego przyczynił. Czy nie są przesadzone te zachwyty?

To prawda. Jednak w futbolowych ocenach jest pewien paradoks. To jest gra zespołowa, ale nie ma w niej odpowiedzialności zbiorowej. Są w niej lepsi i słabsi gracze, odpowiedzialni i leniwi, zadufani w sobie. Błaszczykowski nie powinien bić się w piersi za cudze winy. On akurat powinien mieć najmniej wyrzutów sumienia. To jest też idealny kapitan reprezentacji. Wymarzony partner dla dziennikarzy. Kuba nie nosi wysoko głowy, jest skromny, nie szpanuje bogactwem, więc nie nadaje się na bohatera kolorowych pism i tabloidów. Zawsze chętny do rozmów, w których ma coś ciekawego do powiedzenia. Po porażkach nie chowa się za plecami innych. Nigdy też nie łączyły się z nimi żadne afery.

To jest ktoś taki, komu życzy się jak najlepiej, wiedząc, że jest profesjonalistą i porządnym, życzliwym innym człowiekiem. Gdyby reprezentacja Polski składała się z jedenastu Błaszczykowskich, nie zajmowałaby 78 miejsca na świecie. Byłaby znacznie wyżej, jak Borussia w Europie.

Stefan Szczepłek

Piłka nożna
Manchester City znalazł zastępcę dla Rodriego. Kim jest Nico Gonzalez?
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Piłka nożna
Krzysztof Piątek w Stambule. Znów odpala pistolety
Piłka nożna
Premier League. Wielki triumf Arsenalu, Manchester City powoli ustępuje z tronu
Piłka nożna
Najpierw męki, później zabawa. Barcelona wygrała, pomógł Robert Lewandowski
Piłka nożna
Drugi reprezentant Polski w Interze. Dlaczego Nicola Zalewski chce grać z Piotrem Zielińskim?