Korespondencja z Rzymu
Los w 1/8 finału skojarzył dwa włoskie kluby, które w niedzielę grały ze sobą w meczu ligowym w Turynie.pośród haniebnych, antysemickich haseł i transparentów wyrażających radość z powodu tragedii na stadionie Heysel w Brukseli 19 lat temu, gdy podczas finału Pucharu Europy zginęło 39 fanów Juve. Kibice Fiorentiny wywiesili transparent, na którym reprezentacyjny stoper Juventusu Giorgio Chiellini wyglądał jak małpa. Kibice Juve z południowego łuku zrewanżowali się im przyśpiewką: „Fiolet (barwy Fiorentiny - przyp. pk) to kolor, którego nienawidzę najbardziej. Wysterylizujemy im kobiety, żeby się już nie rodzili. Fioletowi to nie Włosi, a masa Żydów. Niech spłonie Florencja".
Włoskie władze futbolowe przez lata przymykały na takie ekscesy oko. Teraz próbują z patologią walczyć prośbą i groźbą, karami dla klubów i zamykaniem trybun, ale z marnym skutkiem. Z drugiej strony fani z łuków, dla których mecz jest seansem nienawiści, przekraczają kolejne granice. Dziś nie istnieją już dla nich żadne świętości. Jeszcze kilka lat temu wyszydzanie takich tragedii jak na Heysel albo katastrofy samolotu, w której w 1949 r. zginęła cała drużyna Torino, czego dopuścili się fani Juve podczas lutowych derbów Turynu, było nie do pomyślenia. Legenda włoskiego futbolu, Sandro Mazzola, którego ojciec, równie wybitny piłkarz, zginął w tym wypadku, poproszony o komentarz przez SKY Sport, popłakał się. Zdążył tylko wykrztusić, że wolałby nie dożyć tak barbarzyńskich czasów i opowiedział się za zamknięciem na długo trybuny stadionu Juventusu, na której bezczeszczono pamięć ofiar tragedii. Trybuna nosi imię Gaetano Scirei, mistrza świata z 1982 r. i gwiazdy Juve, który zginął w 1989 r. w wypadku samochodowym w Polsce. Jego żona Mariella po antysemickich niedzielnych ekscesach powiedziała, że chyba odbierze trybunie patronat, bo jej mąż nie tolerowałby tak haniebnych zachowań. Chiellini, który puścił mimo uszu wyzwiska i obrazy ze strony fanów Fiorentiny pod własnym adresem, też był oburzony i potępił swoich kibiców: „I oni w dodatku te kretynizmy wykrzykują z trybuny Scirei, wielkiego sportowca i człowieka! Hańba! Mnie chcieli dać w Juve numer 6, ale uznałem, że nie jestem godny, bo to był numer Scirei".
O ile szarganie pamięci ofiar futbolowych tragedii to zjawisko nowe, antysemityzm pośród ultrasów, jak mówi się o zorganizowanych fanatycznych kibicach, ma długą historię i jest dość powszechny. Przy czym, pomijając ugrupowania neonazistowskie, w Italii antysemityzm dyskwalifikuje totalnie, też towarzysko. Praktycznie dziś istnieje wyłącznie na piłkarskich trybunach, a słowo „Żyd" jest obraźliwie tylko w środowisku ultrasów. Na przykład w Rzymie ultrasi AS Roma i Lazio od lat wyrzucają sobie nawzajem „żydostwo", choć żaden z klubów nie miał nigdy szczególnych związków ze społecznością żydowską miasta. Gdy Lazio w zeszłym roku wygrało Puchar Włoch pokonując w finale Romę, ultrasi przegranych wywiesili transparent z logo Lazio z domalowaną gwiazdą Dawida. Z kolei ultrasi Lazio w rewanżu rozplakatowali w mieście portret Anny Frank, słynnej dzięki pamiętnikom holenderskiej ofiary holokaustu, w koszulce Romy. Zresztą Roma na niemal wszystkich stadionach serie A jest stygmatyzowana jako „żydowska" drużyna. Jedynym powodem może być to, że klub powstał w 1927 r. w wyniku fuzji trzech drużyn, a jednej z nich o nazwie „Roman" kibicowali wtedy ponoć rzymscy Żydzi. Podobnie trudno doszukać się jakichkolwiek powodów, które skłoniły ostatniej niedzieli ultrasów Juve do skandowania antysemickich hasał pod adresem gości z Florencji.
Teraz oba kluby obawiają się powtórki ekscesów swoich kibiców, bo UEFA traktuje takie zachowania z o wiele większą surowością niż włoski związek futbolowy. Prezesi Andrea Agnelli i Diego Della Valle apelują do fanów o rozsądek. Ale włoskie media mimo zapowiadanych nadzwyczajnych środków bezpieczeństwa, kontroli i prewencji obawiają się, że jest to głos wołających na puszczy, bo ultrasi rozsądku nie posiadają.