Po zwycięstwie w Gelsenkirchen 6:1 piłkarze Realu mogli grać w Madrycie jedną nogą a i tak by awansowali. I rzeczywiście, tak duża przewaga nieco ich rozleniwiła. Nie musieli się wysilać więc tym razem mecz był wyrównany. Tylko Cristiano Ronaldo, który nie dzieli meczów na ważne i nieważne potraktował sprawę poważnie i po dwudziestu minutach strzelił bramkę, dającą gospodarzom prowadzenie. Niemcy mieli świadomość, że lecą do Madrytu aby zmazać plamę z pierwszego meczu i ich ambitna gra został nagrodzona golem, zdobytym przez Tima Hooglanda (z 22 metrów, po rykoszecie).
Na więcej Schalke nie było stać. Wystarczyło, że na kwadrans przed końcem Real przyśpieszył i w ciągu dwóch minut wbił dwie bramki. Pierwszą z nich, po kilkudziesięciometrowym rajdzie, oczywiście Cristiano Ronaldo. Ma już na koncie trzynaście, zdobytych w siedmiu spotkaniach i oczywiście prowadzi na liście najskuteczniejszych. W tym meczu trafiał jeszcze w poprzeczkę i słupek.
Po remisie 1:1 w Stambule, w Londynie Chelsea do awansu potrzebne było zwycięstwo. Zadanie wcale nie było łatwe. Roberto Mancini na ławce trenerskiej Galaty, Didier Drogba i Wesley Sneijder na boisku to sporo atutów i ostrożność była wskazana. Tyle, że już w czwartej minucie brakiem ostrożności wykazali się tureccy obrońcy. Zbagatelizowali obecność Samuela Eto'o w polu karnym i Kameruńczyk mógł oddać strzał, po którym bramkarz Fernando Muslera nie utrzymał piłki w rękach.
Prowadzenie 1:0 zachęciło londyńczyków do kolejnych ataków. Nie osiągnęli oszałamiającej przewagi, ale panowali nad sytuacją. Turcy nie mieli nic do powiedzenia. Mieli też pecha. Tuż przed przerwą, po rzucie rożnym, którego być może nie było, John Terry strzelał głową. Muslera piłkę odbił, ale wprost na nogę Gary'ego Cahilla. Jego strzał z kilku metrów pod poprzeczkę niemal nie rozerwał siatki. Drugi gol odebrał Turkom wszelkie nadzieje, jednak mecz do końca stał na przyzwoitym poziomie.
Cały mecz rozegrał Frank Lampard, który coraz rzadziej wychodzi na boisko. W czerwcu kończy 36 lat i będzie pewnie kończył karierę. Po trzynastu latach wiernej służby na Stamford Bridge, pół tysiącu rozegranych meczów i blisko dwustu strzelonych bramkach (jako pomocnik!) będzie mógł przejść na emeryturę lub wybrać sobie jakiś inny klub. Kolejka już się ustawiła. Pierwszy zgłosił się Los Angeles Galaxy, pamiętający jaką popularność przyniósł mu przyjazd Davida Beckhama. Proponuje Lampardowi 4 mln funtów.