Wszystkie mecze na angielskich boiskach rozpoczną się w ten weekend z siedmiominutowym opóźnieniem. Poprzedzi je minuta ciszy. To hołd dla 96 ofiar tragedii na stadionie Hillsborough w Sheffield. Doszło do niej 25 lat temu podczas półfinału Pucharu Anglii Liverpool – Nottingham Forest. Spotkanie przerwano po sześciu minutach.
Rok później Liverpool zdobył ostatni tytuł, dziś jest liderem Premiership i jeśli w niedzielę pokona na Anfield Manchester City, znacznie przybliży się do mistrzostwa. Dla drużyny szejków korzystny może być nawet remis, bo ma jeszcze dwa zaległe mecze i jeśli je wygra, zrzuci Liverpool z pierwszego miejsca. Ale w Manchesterze nikt kalkulować nie zamierza. – Gdy grasz na remis, często przegrywasz – przypomina trener Manuel Pellegrini i zapowiada: – Jedziemy po zwycięstwo.
Do składu City wraca kontuzjowany ostatnio Sergio Aguero. Argentyńczyk w 17 meczach strzelił 15 bramek. Ale Liverpool ma swoich snajperów: Luisa Suareza i Daniela Sturridge'a. Razem zdobyli 49 goli. Na Anfield przegrywały w tym sezonie wysoko i Arsenal, i Tottenham. Poległ także Everton oraz Manchester United.
Arsenal ma ostatnią szansę na przerwanie koszmarnej serii: dziewięciu lat bez trofeów. W sobotnim półfinale Pucharu Anglii zmierzy się na Wembley z drugoligowym, ale nieobliczalnym Wigan. Wystarczy przypomnieć, że to obrońca trofeum, który w ćwierćfinale, tak jak rok temu w finale, pokonał Manchester City. Kibiców Kanonierów martwią kontuzje Tomasa Rosicky'ego, Kierana Gibbsa i Aleksa Oxlade'a-Chamberlaina. Na pewno zabraknie Mesuta Oezila i Laurenta Koscielny'ego. W bramce, jak zwykle w pucharach, stanie Łukasz Fabiański.
Wigan – Arsenal, sobota, 18.00, Orange Sport