Nóż w zębach, różaniec w rękach

Diego Simeone piłkarzem był walecznym i bezkompromisowym. Na swój wzór i podobieństwo buduje wielkie Atletico Madryt.

Publikacja: 20.04.2014 19:00

Nóż w zębach, różaniec w rękach

Foto: AFP

To człowiek kłaniający się rywalom tylko poza boiskiem. Urodzony przywódca. Facet, który niepewnych własnych umiejętności zawodników zmienia w seryjnych zwycięzców. I daje przykład wątpiącym w możliwość skutecznej rywalizacji z Barceloną i Realem. – Wojny wygrywają ci, którzy lepiej się do nich przygotują – przekonuje.

A Atletico z wojen wraca ostatnio z tarczą. W Hiszpanii jest liderem. Pozbyło się kompleksu Realu, potrafi pokonać go nawet na stadionie Santiago Bernabeu. Barcelonę wyeliminowało z Ligi Mistrzów i w stawce półfinalistów jest jedyną drużyną, która nie poniosła porażki. – Wciąż nie zakończyliśmy naszej podróży – mówi Simeone. Atletico, nazywane już Robinem Hoodem hiszpańskiego futbolu, do półfinału Ligi Mistrzów awansowało pierwszy raz. 40 lat temu walczyło o Puchar Europy ?z Bayernem, od zwycięstwa dzieliły je sekundy.

Tygrys i jastrząb

Teraz rewanż wydaje się możliwy. Jednak najpierw trzeba pokonać Chelsea. Już raz się to udało: dwa lata temu w meczu o Superpuchar Europy. Ale wtedy na ławce londyńczyków nie było Jose Mourinho, trenerskiego guru Simeone. – Bardzo go podziwiam. Miałem przyjemność przyglądać mu się przez tydzień, gdy trenował Inter. Przebieg jego kariery nie wymaga komentarza. Wygrywał we wszystkich krajach, z każdym klubem, ?z różnymi piłkarzami. To prawda, że prowadził wyłącznie silne zespoły, ale zdobyte z nimi trofea naznaczone są jego pracą – zauważa Argentyńczyk.

Bramkarz Atletico Thibaut Courtois już dwa lata temu głosił, że Simeone jest tak dobry jak Mourinho i Pep Guardiola. Piłkarze lubią z nim pracować, bo nie boi się dawać szansy młodym i powtarza, że u niego rezerwowych nie ma. – Wiedzieliśmy, że zostanie kiedyś wielkim trenerem – przyznaje legendarny obrońca Interu i kolega z reprezentacji Javier Zanetti. – On nigdy się nie poddaje.

To prawda, Simeone nie zna słowa „porażka". Nienawidzi przegrywać („warto tylko zwyciężać"). ?– Zawsze myśli pozytywnie. Nawet jeśli jest zmartwiony, nie daje tego po sobie poznać – opowiada jego starsza siostra Natalia. Mówią, że jest kimś więcej niż trenerem. Piłkarzem, który prowadzi drużynę. Dba o szczegóły, niczego nie pozostawia przypadkowi. Ma obsesję na punkcie futbolu jak Marcelo Bielsa („życie bez piłki byłoby bez sensu"), jest staranny jak Carlos Bilardo i liryczny jak Cesar Luis Menotti. Z każdego wziął po trochu i stworzył własny styl. Przez 90 minut gra ze swoimi zawodnikami, biega, krzyczy i gestykuluje, a w wolnej chwili odwraca się w stronę trybun i zachęca kibiców do jeszcze głośniejszego dopingu. „Przy linii bocznej krąży jak tygrys w klatce, rzuca spojrzenia jak jastrząb, a rozkazy wydaje jak major" – błysnęła porównaniem jedna z gazet. I trudno się z tym nie zgodzić.

Niektórzy wypominają mu prymitywne metody treningowe i ostry język, ale jak mało kto umie zadbać ?o dobrą atmosferę w szatni i brak podziałów. Przed meczami podczas posiłków zbiera cały zespół przy jednym ogromnym stole, ?a później z każdym rozmawia indywidualnie.

Nie lubi, gdy nazywa się go gwiazdą klubu, i nie pozwoli, by pomyślał tak o sobie żaden z jego piłkarzy.  Przed ćwierćfinałami Ligi Mistrzów z Barceloną zorganizował im spotkanie z Irene Villą, narciarką paraolimpijką, która w 1991 roku, w wieku 12 lat, straciła obie nogi w zamachu terrorystycznym. ?A kiedy przed rewanżem w Madrycie jeden z dziennikarzy zapytał, czy jego zawodnicy czują presję, odpowiedział: – Presję to mogą odczuwać rodzice, którzy nie mają na jedzenie dla swoich dzieci. Piłkarze muszą jedynie czuć odpowiedzialność za ludzi, którzy bezgranicznie ich kochają. ?Ja kocham ich za ofiarność. Nigdy mnie nie zawodzą.

Obrona Stalingradu

Atletico słabych ogniw nie ma. Diego Costa, Arda Turan, Koke czy Courtois są najbardziej znani, ale gdy trzeba ich zastąpić, zespół na tym nie traci. Odejście Radamela Falcao do Monaco starannej budowli Simeone nie zburzyło. Nie zburzy jej też pewnie transfer Costy.

– Jeśli Diego zdecyduje, że chce zmienić klub, nie będę stawiał mu przeszkód – zapewnia trener, który wie, jak uprzykrzyć życie Leo Messiemu. Argentyńczyk do niedawna był katem Atletico, ale w sześciu ostatnich meczach nie strzelił temu zespołowi  bramki. Nie miał nawet asysty.

Jak napisała jedna z angielskich gazet, obrona ?z Madrytu przypomina żołnierza broniącego Stalingradu. Straciła tylko 22 gole, pięć mniej od Barcelony i dziesięć od Realu. – Atletico gra tak, jak kiedyś Simeone: twardo, nieustępliwie i perfekcyjnie taktycznie – zauważa Carlo Ancelotti. Można wymieniać setki podań, ale plan Simeone jest inny: wysoki pressing, odbiór piłki i szybka kontra.

Po ostatnich derbach trener Realu zarzucił jednak rywalom, że grają na pograniczu przemocy. – Kiedy twój samochód nie jest wystarczająco dobry, musisz znaleźć sposób na przebicie opony przeciwnikowi, jeśli chcesz za nim nadążyć. Ale moja drużyna nie jest brutalna. To się nazywa intensywność – tłumaczy Simeone swoją filozofię i dodaje, że przygotowanie fizyczne to źródło sukcesu. Tak jak ciężka praca i pokora. Jako piłkarz nigdy nie chował głowy w piasek, powtarzał, że wychodzi na boisko z nożem w zębach, walczył do upadłego nawet w meczach towarzyskich i to samo stara się przekazać swoim zawodnikom.

Co mówią gwiazdy

Nie wiadomo, czy to prawda, że nie potrafi korzystać z komputera. Podobnie jak to, że przed każdym meczem i transferem konsultuje się z astrologiem. – W gwiazdach szukam tylko informacji pomocnych drużynie. Nie mam ulubionych znaków zodiaku, na boisku lubię oglądać wojowników – zastrzega. Ale hiszpańskie media wyliczają, że w tym sezonie nie korzysta z piłkarzy spod znaków Bliźniąt, Barana i Skorpiona. Zupełnie jak były selekcjoner Francuzów Raymond Domenech. On także nie lubił Skorpionów, a w obronie musiał mieć co najmniej jednego Lwa.

Kalendarza rozgrywek nie analizuje, woli się koncentrować na najbliższym meczu. Stres odreagowuje, ćwicząc jogę Bikram, praktykowaną w pomieszczeniach podgrzewanych do temperatury 40 stopni. Twierdzi, że każdego dnia uczy się czegoś nowego, a kiedy popełni błąd, próbuje go jak najszybciej naprawić. W wypowiedziach jest dyplomatą: – Gdybym powiedział, że w starciu z Barceloną będziemy faworytem, oskarżylibyście mnie o arogancję. A jeśli powiem, że nie mamy z nimi szans, napiszecie, że gram ofiarę.

W sztabie szkoleniowym jest dobrym policjantem. Elegancki, z nienagannymi manierami i różańcem w rękach, który kamera dostrzeże podczas meczów. Za czarną robotę odpowiada Mono Burgos, były bramkarz Atletico, a obecnie asystent Simeone. To on rzucił kiedyś do Mourinho: – Nie jestem Tito Vilanovą. Urwę ci łeb.

Serce dla Atletico

Na szacunek kibiców z Vicente Calderon Simeone zasłużył nie tylko swoją grą ?i zdobytymi tytułami (mistrzostwo i puchar w 1996 roku), ale także takimi deklaracjami: – Może ktoś uzna mnie za dziwaka, ale ?w życiu kieruję się pewnymi staromodnymi zasadami, których nie zmieniam. Nigdy nie poprowadzę Realu. Moje serce bije dla Atletico.

Biło nawet wtedy, gdy ?z Interem sięgał po Puchar UEFA (1998), a z Lazio po potrójną koronę (2000). Do Madrytu wrócił w 2003 roku, a później już jako trener, dwukrotny mistrz Argentyny z Estudiantes La Plata i River Plate Buenos Aires, w grudniu 2011 roku, dzień przed Wigilią Bożego Narodzenia. Miał gasić pożar po sensacyjnej porażce z trzecioligowym Albacete w Pucharze Króla ?i ratować drużynę przed spadkiem. Wiedział, co to znaczy, bo wcześniej utrzymał w Serie A Catanię.

Uratował też Atletico, ?w dodatku wygrał i Ligę Europejską, i Superpuchar Europy. W następnym sezonie dorzucił Puchar Króla. Zapowiadał, że przeciwnicy w starciach ?z jego piłkarzami będą cierpieli, i słowa dotrzymał. – Przyjście Simeone było dla nas jak podpisanie kontraktu z nowym klubem – wspomina brazylijski obrońca Joao Miranda.  – Myślę, że to, czego dokonał w Madrycie, sprawia większe wrażenie niż to, co ja zrobiłem na Camp Nou – stwierdził kilka miesięcy temu trener Barcelony Gerardo Martino. Nie wiedział jeszcze, jak prorocze okażą się to słowa.

Rewanż z Chelsea w półfinale Ligi Mistrzów 30 kwietnia w Londynie będzie dwa dni po 44. urodzinach Simeone. Na Wyspach wciąż kojarzony jest jako ten, który podczas mundialu w 1998 roku, symulując faul, przyczynił się do czerwonej kartki dla Davida Beckhama. O wygranych z Argentyną turniejach Copa America (1991 i 1993) oraz srebrnym medalu olimpijskim w Atlancie pamiętają nieliczni.

Od mistrzostwa Hiszpanii dzieli Atletico tylko pięć meczów. Jak mówi trener, pięć finałów. I tylko szkoda, że Jesus Gil już tego nie zobaczy (właściciel Atletico zmarł w 2004 roku) i z kolejnymi trofeami nie będzie paradował po ulicach Madrytu na białym koniu.

DIEGO SIMEONE

Legenda Atletico, od grudnia 2011 roku jego trener. Wygrał z nim Ligę Europejską i Superpuchar Europy (2012) oraz Puchar Króla (2013), a jako piłkarz zdobył i puchar, i mistrzostwo Hiszpanii (1996). W Madrycie grał z przerwami pięć lat (1994 – 1997 i 2003 – 2005). Sukcesy odnosił też w Serie A. Z Interem wywalczył Puchar UEFA (1998), z Lazio Superpuchar Europy (1999) i potrójną koronę (mistrzostwo, puchar i superpuchar Włoch 2000). Karierę zaczynał w Velez Sarsfield (1987), kończył w Racingu Club de Avellaneda (2006). Tam też rozpoczął trenerską przygodę. Zanim wrócił do Atletico, poprowadził do mistrzostwa Argentyny Estudiantes La Plata (2006) i River Plate Buenos Aires (2008), a Catanię uratował przed spadkiem z Serie A (2011). W reprezentacji Argentyny rozegrał 106 meczów, był na trzech mundialach (1994, 1998, 2002). 28 kwietnia skończy 44 lata.

To człowiek kłaniający się rywalom tylko poza boiskiem. Urodzony przywódca. Facet, który niepewnych własnych umiejętności zawodników zmienia w seryjnych zwycięzców. I daje przykład wątpiącym w możliwość skutecznej rywalizacji z Barceloną i Realem. – Wojny wygrywają ci, którzy lepiej się do nich przygotują – przekonuje.

A Atletico z wojen wraca ostatnio z tarczą. W Hiszpanii jest liderem. Pozbyło się kompleksu Realu, potrafi pokonać go nawet na stadionie Santiago Bernabeu. Barcelonę wyeliminowało z Ligi Mistrzów i w stawce półfinalistów jest jedyną drużyną, która nie poniosła porażki. – Wciąż nie zakończyliśmy naszej podróży – mówi Simeone. Atletico, nazywane już Robinem Hoodem hiszpańskiego futbolu, do półfinału Ligi Mistrzów awansowało pierwszy raz. 40 lat temu walczyło o Puchar Europy ?z Bayernem, od zwycięstwa dzieliły je sekundy.

Pozostało 90% artykułu
Piłka nożna
Robert Lewandowski kontuzjowany. Nie zagra w reprezentacji Polski
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Piłka nożna
Nieoczekiwana porażka Barcelony. Wielka stopa Roberta Lewandowskiego
Piłka nożna
Lech znokautował Legię po przerwie. W końcu widowisko w hicie Ekstraklasy
Piłka nożna
Bartosz Slisz zniszczył marzenia Leo Messiego. Niespodzianka w MLS, a w tle polski sędzia
Materiał Promocyjny
Big data pomaga budować skuteczne strategie
Piłka nożna
Liverpool nie do zatrzymania. Ani w Europie, ani w Anglii
Materiał Promocyjny
Polscy przedsiębiorcy coraz częściej ubezpieczeni