Bellos to angielski dziennikarz, który w roli korespondenta „Guardiana" na przełomie wieków spędził pięć lat w Ameryce Południowej. Efektem podróży, obserwacji i rozmów stała się książka o brazylijskim futbolu. A ponieważ piłka w Brazylii nie jest zwykłą rozrywką, tylko religią, powstała poważna pozycja popularnonaukowa, którą się czyta jak dobrą powieść. Czyli – poważne sprawy opisane lekkim piórem.
Autor rozwinął to, co 40 lat temu napisał rosyjski dziennikarz Igor Fiesunienko w książce „Pele, Garrincha, piłka", której fragmenty znaliśmy na pamięć. Bellos poszedł dalej. Miał być może więcej czasu, możliwości, a na pewno więcej pytań do swoich rozmówców, których szukał w całej Brazylii. Sam znalazłem w książce odpowiedzi na wiele pytań.
Przy granicy z Urugwajem autor odszukał Aldyra Garcię Schlee, projektanta żółtych koszulek, od których wzięła się nazwa canarinhos. Miał 19 lat, kiedy jako skromny grafik z prowincjonalnego miasteczka wygrał konkurs, w którym wystartowało około 300 osób.
Dziś Schlee ma 79 lat, jest doktorem nauk humanistycznych, dziennikarzem, pisarzem, laureatem nagród literackich. A kiedy opowiada Bellosowi o swoich młodzieńczych fascynacjach futbolem, narastających z wiekiem wątpliwościach, rozterkach związanych z kibicowaniem, słyszymy filozofa, który opowiadając o piłce, mówi o zmieniającej się Brazylii.
To jest droga od roku 1894, kiedy Szkot Charles Miller przywiózł do Brazylii pierwszą piłkę, przez dramat narodu po przegranym na Maracanie finale mistrzostw świata roku 1950, złoty i romantyczny okres Pelego i Garrinchy, kiedy na zaprojektowanych przez Schlee koszulkach pojawiły się gwiazdki za tytuły mistrza świata, po korupcję Joao Havelange'a – prezydenta FIFA, i jego zięcia Ricardo Teixeiry – byłego prezydenta Brazylijskiej Konfederacji Futbolu.