To jedna z największych klęsk w historii Bayernu. Poniesiona na własnym stadionie, na oczach ponad 60 tysięcy widzów. Nie tylko pozbawiła Bawarczyków szansy gry w finale drugi raz z rzędu, ale rozpocznie dyskusje, czy nie pora rozstać się z Pepem Guardiolą.
Franz Beckenbauer skrytykował Hiszpana, mówiąc, że nie chodzi o to, by mieć dłużej piłkę przy nodze, tylko wygrywać mecze. To nie jest Barcelona, gdzie ludzie na trybunach wołają ole! i podniecają się, kiedy piłkarze dochodzą do 45. podania. I gdzie jest dziś Barca z taką grą? – pyta legenda Bayernu.
Do tej pory zespół z trenerem Juppem Heynckesem grał inaczej. W drużynie nie było piłkarzy-klonów, jak w Barcelonie. I Heynckes zdobył z Bayernem wszystko – w Niemczech, Europie i na świecie. Po drodze poniżył dwukrotnie Barcelonę. Pokonał ją w Monachium 4:0 i 3:0 w rewanżu.
A potem przyszedł Guardiola, zaczął przerabiać Bayern na katalońską modłę, a nam się to bardzo podobało, bo sądziliśmy, że taka drużyna, z takim trenerem osiągnie szczyty, na jakie nie wdrapał się nigdy żaden inny klub. Kiedy Bayern zdobył mistrzostwo Niemiec, wydawało się, że będzie jeszcze lepszy niż przed rokiem. Ale właśnie wtedy wszystko zaczęło się załamywać. Wkrótce okazało się, że problem jest głębszy i nie polega tylko na rozluźnieniu psychicznym zawodników po sukcesie w lidze.
Bayern rzucił się wczoraj do ataku od początku, tak samo jak w Madrycie. I tak samo stracił bramkę. Niemcy pilnowali Cristiano Ronaldo i Garetha Bale'a a wbił im gole Sergio Ramos. Żeby Bayern tracił dwa gole po stałych fragmentach gry (rożnym i wolnym) – to coś wyjątkowego.