Nie było w Anglii takich emocji jak dwa lata temu, kiedy City sięgnęli po tytuł dzięki bramce Sergio Aguero w doliczonym czasie ostatniego meczu. Ale powiedzieć, że przez dziewięć miesięcy się nudziliśmy, byłoby grzechem.
Drużynie sponsorowanej przez arabskich szejków do mistrzostwa wystarczał remis z West Hamem (dzięki lepszemu bilansowi goli od Liverpoolu), ale w Manchesterze nikt kalkulować nie zamierzał. – Istnieje wiele sposobów na zdobycie tytułu. Ja postawiłem na atrakcyjny futbol – przypominał Manuel Pellegrini, a jego piłkarze strzelili w niedzielę bramki numer 101 (Samir Nasri) i 102 (Vincent Kompany), nie tracąc ani jednej. Liverpool też pożegnał się z kibicami zwycięstwem (2:1 nad Newcastle), tytuł uciekł mu na finiszu, ale mały sukces jest: powrót po pięciu latach do Ligi Mistrzów.
Tak kończy się jeden z najbardziej nieprzewidywalnych sezonów Premiership. Sezon, w którym lider zmieniał się 25 razy, dla pierwszego z nich – Manchesteru United – zabrakło miejsca w europejskich pucharach, a dla najdłużej prowadzącego w tabeli Arsenalu (128 dni) pozostały na pocieszenie eliminacje Ligi Mistrzów.
Manchester City mistrzem Anglii. Lewandowski pierwszym Polakiem, który został najlepszym strzelcem w ligach wielkiej piątki.
Juergen Klopp obiecywał, że Borussia zrobi wszystko, by Lewandowski odszedł z Dortmundu jako król strzelców. W meczu z Herthą (4:0) Polak miał wykonywać rzuty karne, gdyby była taka potrzeba. Ale żadnej jedenastki sędzia w Berlinie nie podyktował, a Lewandowski i tak koronę zdobył. Trafił dwa razy: na 1:0 po podaniu Matsa Hummelsa i na 3:0 z rzutu wolnego – lekkim, technicznym strzałem pod poprzeczkę. – Z ośmiu tysięcy prób z wolnych na treningach najwyżej trzy były udane – żartował Klopp. – Niestety, taka jest prawda. A jednak w ostatniej chwili pokazał, że i to mu wychodzi.