Fabiański – Polak z Pucharem Anglii

Arsenal wygrał na Wembley z Hull. Borussia Dortmund bez Pucharu Niemiec. Atletico mistrzem Hiszpanii.

Publikacja: 19.05.2014 02:05

Mamy pierwszego Polaka, który został królem strzelców w jednej z pięciu najsilniejszych lig Europy (Robert Lewandowski). Mamy i pierwszego, który wygrał na Wembley Puchar Anglii. To ironia losu, że Łukasz Fabiański przyjeżdżał do Londynu, by walczyć o trofea, a pierwsze z nich - i jednocześnie ostatnie - zdobył dopiero, gdy rozstaje się z klubem.

Czekał siedem długich lat. Dla tak ambitnego człowieka wieki. Z pokorą przyjmował rolę rezerwowego, ale nie zamierzał siedzieć na ławce do końca kariery. Tym bardziej, że - jak pokazał w półfinale rozgrywek z Wigan - marnuje tam swój talent. Gdyby nie obronił wówczas dwóch jedenastek, kibice Arsenalu odliczaliby kolejne dni od ostatniego trofeum. Jak wyliczył "Daily Mail", do soboty upłynęło ich aż 3283 (prawie dziewięć lat).

Ale początek meczu z Hull wcale nie wskazywał, by czarna seria miała się zakończyć. Po dziewięciu minutach debiutujący w finale przeciwnicy prowadzili już 2:0, szybka odpowiedź Santiego Cazorli (potężne uderzenie z rzutu wolnego pod poprzeczkę) dawała jednak nadzieję na odwrócenie losów spotkania. Straty odrobił 20 minut przed końcem Laurent Koscielny, a już w dogrywce piękne podanie piętą Oliviera Giroud wykorzystał Aaron Ramsey.

Zanim jednak Walijczyk zadedykował zwycięstwo Arsene'owi Wengerowi i oblał go szampanem, wykazać musiał się Fabiański. W ostatnich sekundach obronił strzał Sone Aluko, a chwilę wcześniej sprzyjało mu szczęście, kiedy Nigeryjczyk nie trafił do pustej bramki. SkySports ocenił Polaka na 7, przy straconych golach nie miał szans na skuteczną interwencję.

"Daily Telegraph" napisał o finale, że to thriller, który przywróci magię tym najstarszym rozgrywkom na świecie. A Wenger zaznaczył, że to najważniejsze trofeum drużyny za jego 18-letniej kadencji. - Dwukrotnie zdobyliśmy dublet, ale nie towarzyszyła nam wtedy taka presja jak teraz - tłumaczył szczęśliwy trener.  I potwierdził, że zostaje w klubie.

Z Barceloną żegna się Gerardo Martino (ma go zastąpić Luis Enrique). - Byłem dumny z prowadzenia takiego zespołu. Przepraszam za to, że nie zrealizowaliśmy celów - powiedział po tym, jak Katalończycy nie obronili tytułu i pierwszy raz od 2008 roku zakończyli sezon bez trofeum.

Mistrzostwo dawało im tylko zwycięstwo nad Atletico. Do przerwy na Camp Nou wszystko układało się po ich myśli: kontuzje gwiazd rywali Diego Costy i Ardy Turana, wspaniały gol Alexisa Sancheza. Koszmar zaczął się w drugiej połowie, gdy niepilnowany Diego Godin wyskoczył najwyżej do dośrodkowania z rzutu rożnego  i wyrównał, a kilkanaście minut później sędzia odgwizdał spalonego przy trafieniu Leo Messiego. Argentyńczyk na spalonym rzeczywiście był, ale telewizyjne powtórki nie wyjaśniają, czy piłkę dotknął wcześniej Cesc Fabregas czy Juanfran.

- Nawet przez moment nie czułem, że tytuł ucieka moim zawodnikom. Dziś tworzymy historię. Kiedy się broniliśmy, wydawało mi się, że jest z nami w polu karnym Luis Aragones (zmarły w lutym były piłkarz i trener Atletico - przyp. red.) - opowiadał Diego Simeone. Atletico to pierwszy od 2004 roku zespół, który przerwał w lidze dominację Barcelony i Realu. Na mistrzostwo czekało lat 18.

– Po tak słabym sezonie nie mieliśmy prawa wygrać ligi – przyznał szczerze Andres Iniesta.   Atletico nie pokonali ani razu. Klasę rywali docenili kibice, gotując im owację na stojąco - obrazek w dzisiejszym futbolu coraz rzadszy. Zgotują jeszcze większą, jeśli Atletico rozbije Real w sobotnim finale Ligi Mistrzów.

Robert Lewandowski dołączy latem nie tylko do mistrza, ale i do zdobywcy Pucharu Niemiec. Bayern wygrał w Berlinie z Borussią 2:0 po bramkach Arjena Robbena (wyprzedził Łukasza Piszczka) i Thomasa Muellera w dogrywce. Ale gdyby sędziowie uznali gola Matsa Hummelsa w  drugiej połowie (obrońca Borussii był na minimalnym spalonym, jednak to nie zwróciło uwagi arbitrów) puchar mógłby pojechać do Dortmundu. Wszystko wskazuje, że po jego strzale Dante wybił piłkę już zza linii bramkowej. - Moi rezerwowi widzieli, że był gol. Nie chcę zwalać winy na sędziego, ale to zmieniłoby wiele. Co od niego usłyszałem? Że potrzebny jest system goal-line, by nie było takich kontrowersji. Ta porażka bardzo boli - nie ukrywał rozczarowany Juergen Klopp. - Ale i tak moim chłopakom powiem, że mieli niezwykły sezon.

To prawda, choć gablota Borussii wzbogaciła się tylko o Superpuchar Niemiec, bo Bayernowi - dopóki na finiszu nie zwolnił tempa - trudno było dorównać. -  Mimo że pracuję już sześć lat jako trener i z Barceloną grałem o najważniejsze trofea, miniony sezon był najcięższy w mojej karierze - przyznał Pep Guardiola. -  Nie było łatwo zastąpić Juppa Heynckesa, który w Monachium zdobył potrójną koronę. Ludzie, którzy mnie zatrudniali, wiedzieli, że mam swoją wizję futbolu i chcę ją wprowadzać. Krytyka była w pewnych momentach usprawiedliwiona. W półfinale Ligi Mistrzów z Realem popełniłem błędy, ale to się zdarza w wielkich meczach.

Od lipca w wizji Guardioli znajdzie się miejsce dla Lewandowskiego, odejdzie chyba Mario Mandżukić.  Chorwat nie znalazł się w kadrze Bayernu na finał z Borussią, choć nic mu nie dolega.  - To była moja decyzja, mogłem zabrać tylko 18 zawodników - tłumaczy Guardiola.

W Bundeslidze utrzymał się Hamburger SV. Jedyny zespół, który gra w niej nieprzewanie od 1963 roku, zremisował obydwa spotkania barażowe z Greuther Fuerth, ale dzięki bramce strzelonej w niedzielę na wyjeździe (1:1; w Hamburgu było 0:0), wciąż będzie gościć na swoim stadionie Bayern, Borussię czy Schalke.

Fabiański i Wojciech Szczęsny to nie jedyni Polacy, którzy świętowali w ten weekend sukces. Trener Marek Zub i Jakub Wilk zdobyli z Żalgirisem Wilno Puchar Litwy, a były pomocnik Lecha Poznań w meczu z Bangą Gorżdy (2:1) strzelił pierwszego gola.

Mamy pierwszego Polaka, który został królem strzelców w jednej z pięciu najsilniejszych lig Europy (Robert Lewandowski). Mamy i pierwszego, który wygrał na Wembley Puchar Anglii. To ironia losu, że Łukasz Fabiański przyjeżdżał do Londynu, by walczyć o trofea, a pierwsze z nich - i jednocześnie ostatnie - zdobył dopiero, gdy rozstaje się z klubem.

Czekał siedem długich lat. Dla tak ambitnego człowieka wieki. Z pokorą przyjmował rolę rezerwowego, ale nie zamierzał siedzieć na ławce do końca kariery. Tym bardziej, że - jak pokazał w półfinale rozgrywek z Wigan - marnuje tam swój talent. Gdyby nie obronił wówczas dwóch jedenastek, kibice Arsenalu odliczaliby kolejne dni od ostatniego trofeum. Jak wyliczył "Daily Mail", do soboty upłynęło ich aż 3283 (prawie dziewięć lat).

Pozostało jeszcze 86% artykułu
Piłka nożna
Mateusz Skrzypczak. Z Poznania przez Białystok do kadry
Piłka nożna
Wojciech Szczęsny zostanie w Barcelonie na dłużej? Rozmowy już trwają
Piłka nożna
Pierwsze w tym roku zgrupowanie kadry. Robert Lewandowski: zaczynamy od zera
Piłka nożna
Robert Lewandowski wśród najlepszych strzelców w historii. Pelé w zasięgu Polaka
Piłka nożna
Zgrupowanie reprezentacji. Odzyskać zaufanie kibiców
Materiał Promocyjny
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Piłka nożna
Remontada Barcelony, Atletico na kolanach. Gol Roberta Lewandowskiego w hicie w Madrycie
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń