To był równy, miarowy krok. Rytm był spokojny, nie było nagłych zmian tempa. Drużyna, którą jesienią kompromitowały wyniki w fazie grupowej Ligi Europejskiej, na naszych boiskach wygrywała seryjnie – z pewną nieśmiałością, bo co to za mistrz, który w pięciu meczach w Europie nie potrafił nawet strzelić gola. Legia obroniła mistrzostwo Polski bez większego wysiłku, jako jedyna drużyna w kraju ma stabilny wysoki budżet i nie musi zaciskać pasa, kroczyła od zwycięstwa do zwycięstwa. Od jakiegoś czasu ścigała się tylko z Lechem Poznań, ale w tym sezonie tak naprawdę nie miała godnego rywala.
Legia bywała mistrzem w przegrywaniu sama ze sobą. Jeśli czegoś obawiano się w Warszawie w tym sezonie, to właśnie słabej odporności psychicznej. Rola faworyta jest ciężka, potknięcia na finiszu w ostatnich latach zdarzały się zbyt często. Wystarczyło jednak popatrzeć na ławkę rezerwowych, by nabrać pewności siebie – każdy z zawodników, który nie mieścił się w składzie Legii, znalazłby dla siebie miejsce w innych drużynach, które miały walczyć o mistrzostwo.
Berg dumny z drużyny
Prezes Bogusław Leśnodorski – jeden z najskuteczniejszych prezesów w historii klubu – zdobył drugi tytuł mistrzowski w drugim roku urzędowania. Ten aktualny smakuje bardziej, bo wejść na szczyt jest łatwiej, niż się na nim utrzymać. Zresztą w wyniku zimowej rewolucji Leśnodorski nie tylko Legii prezesuje, ale posiada 20 procent akcji klubu. Dominacja w Polsce to pierwszy krok, nowi właściciele zapowiadają, że w kilka lat Legia znajdzie swoje stałe miejsce na mapie futbolu w całej Europie.
Pomysłem na europejską przyszłość była zmiana trenera. Leśnodorski, zakochany w metodach pracy Jana Urbana, zaskoczył chyba samych piłkarzy, zatrudniając zimą Henninga Berga. Norweski trener objął Legię, która po jesiennej części rozgrywek miała 5 punktów przewagi nad drugą drużyną w tabeli. Niczego nie zepsuł, ale wszyscy oczekiwali czegoś więcej. Jego drużyna z każdym meczem nabierała pewności siebie, szybciej przedostawała się pod bramkę przeciwnika, o tym, jak gra Legia Berga, na razie nie da się jednak wiele powiedzieć. Autorski pomysł byłego zawodnika Manchesteru United sprawdzony zostanie dopiero po letnich przygotowaniach i oby nie było to tak mocne zderzenie z Europą, jakie od kilkunastu lat przeżywa każdy mistrz Polski.
Legia rozpocznie walkę o Ligę Mistrzów od trzeciej rundy, gdzie nie będzie rozstawiona, i może trafić na Celtic Glasgow, Salzburg czy Steauę Bukareszt. A przecież żeby dostać się do fazy grupowej, trzeba będzie wyeliminować jeszcze jednego, silniejszego rywala.