Dyscyplina przede wszystkim

Chile po dwóch meczach jest już w 1/8 finału. Drużyna, która odebrała broniącym tytułu Hiszpanom szansę na wyjście z grupy, powstawała siedem lat.

Publikacja: 20.06.2014 02:01

Chilijska radość. Strzelec gola Eduardo Vargas w objęciach Arturo Vidala

Chilijska radość. Strzelec gola Eduardo Vargas w objęciach Arturo Vidala

Foto: PAP/EPA

Rok 2007. Chile zajmuje trzecie miejsce na mistrzostwach świata do lat 20. Argentyńczyk Marcelo Bielsa, nowy trener reprezentacji, z wyjątkowo utalentowanej młodzieży czerpie pełnymi garściami. Przy pomocy Arturo Vidala, Alexisa Sancheza czy Mauricio Isly stworzy nową filozofię gry. Ofensywny futbol, szybkie tempo, pressing, pojedynki jeden na jednego i wzajemna asekuracja – to Chilijczycy doprowadzili do perfekcji.

Wcześniej podobne zasady Bielsa próbował wpoić Argentyńczykom. Ale w ojczyźnie jego rewelacje traktowano z dystansem, a gra drużyny narodowej nie przekonywała – goryczy po odpadnięciu już w fazie grupowej mundialu z 2002 roku nie osłodziły złoto olimpijskie w Atenach czy wicemistrzostwo Copa America. W Chile od początku nową filozofię traktowano jak prawdy objawione. Awans na MŚ 2010 po dwóch turniejowych absencjach dał Argentyńczykowi status bohatera.

Młodzież dojrzała

W RPA Chilijczycy zachwycili ofensywnym futbolem. Z grupy wyszli tuż za Hiszpanią, ale w drugiej rundzie nie dali rady Brazylijczykom. Tamten mundial był dla nich nauką, pierwszym wielkim seniorskim testem. Dziś młodzicy z poprzednich mistrzostw osiągnęli pełnię możliwości. I choć za sterami mają teraz Jorge Sampaoliego to – za jego pełnym przyzwoleniem – pozostali wierni zasadom Bielsy.

Z Hiszpanami wygrali walkę o środek pola, zagrali agresywnie, nie dawali przeciwnikom chwili wytchnienia. Pressing zaczynali od defensywy. Obrońcy Medel i Jara oraz defensywny pomocnik Silva ograniczali mistrzom świata pole manewru. Dyscyplina taktyczna Chilijczyków musiała robić wrażenie – podczas rozgrywania piłki na połowie rywala zawsze było przynajmniej czterech zawodników gotowych do kontrataku. Ze stałym zagrożeniem ze strony Vidala, Sancheza, Aranguiza i Vargasa Hiszpanie zupełnie sobie nie radzili. Kolejni rywale też będą mieli z tym problem, bo z takiego ustawienia Chilijczycy nie zrezygnują.

– Chile zdobędzie Puchar Świata. Gdybym w to nie wierzył, nie leciałbym na mundial, tylko został w domu i obejrzał turniej w telewizji – mówił niedawno Sanchez dziennikarzowi brazylijskiego „O Globo". Brzmiało to trochę jak żart, ale dziś nikt się już nie śmieje. – Jesteśmy tu, aby zdobyć tytuł mistrzowski. Mamy swój styl i nie zamierzamy go zmieniać. Wiara w sukces w zespole jest ogromna – słowa Vidala, wypowiedziane już po meczu z Hiszpanią, powtarzają media na całym świecie.

Minionej nocy kibice Chile świętowali, jakby Puchar Świata już był ich. Ulice stołecznego Santiago zalały dziesiątki tysięcy kibiców z flagami i transparentami. Małe flagi powiewały z samochodów i balkonów, wcześniej zamykano sklepy i restauracje. Do białego rana fetowano też na ulicach Rio de Janeiro. Do Brazylii dotarło ponad 25 tysięcy Chilijczyków, część przez Andy przejechała w gigantycznych, złożonych z kilkuset pojazdów kolorowych konwojach.

– Wszystko wydaje się nam sprzyjać. Długo czekaliśmy na to, czy kontuzja nie wyeliminuje z turnieju Vidala. Kiedy ta niepewność się skończyła i było jasne, że zagra, zarówno w zespole, jak i w całym narodzie coś się zmieniło. To „coś" cały czas trwa i niesie nas w kolejnych meczach. W tym składzie jesteśmy w stanie zagrozić każdemu, ale nie możemy się dać ponieść entuzjazmowi – mówi Sampaoli.

Perspektywa gry bez Vidala sen z powiek kibiców spędzała od kwietnia. Zaczęło się od bólu prawego kolana, później była operacja i walka z czasem. Pomocnik Juventusu Turyn na finiszu kwalifikacji do mundialu grał znakomicie. W pięciu ostatnich spotkaniach strzelił cztery gole. W Brazylii do siatki jeszcze nie trafił, ale w meczu z Hiszpanią pokazał, że słowa o powrocie do pełnej sprawności nie były na wyrost.

Król Artur

Pięć bramek dla Chile w tych mistrzostwach zdobyło dotąd pięciu piłkarzy. Pierwszą Sanchez, którego pozycja w drużynie jest równie mocna jak „Króla Artura". – Jestem przekonany, że to nie koniec. Z jakiegoś powodu on w reprezentacji gra jeszcze lepiej niż w Barcelonie – tak przed wczorajszym meczem komplementował klubowego kolegę Pedro. Sanchez ma za sobą najlepszy sezon w karierze – w 54 meczach dla Barcelony strzelił 21 goli i miał 13 asyst.

Z każdym rokiem znaczy coraz więcej także dla drużyny narodowej. Od debiutu w 2006 roku wystąpił w 67 meczach, zdobywając 25 bramek. Jego skuteczność jest coraz wyższa – w minionych 12 miesiącach bramkarzy rywali pokonał dziesięciokrotnie. Na boisku myli się coraz rzadziej, a kibice chcieliby wierzyć, że równie dobrze sprawdza się w typowaniu wyników meczów.

– Teraz stawiam na zwycięstwo z Holandią – wypalił po meczu z Hiszpanią. Starcie z „Pomarańczowymi" w poniedziałek w Sao Paolo. Oni także mają już pewny awans.

Piłka nożna
Edward Iordanescu. Wprowadził Rumunię na Euro 2024, teraz ma odzyskać mistrzostwo dla Legii
Piłka nożna
Michał Probierz odchodzi. Pożar ugaszony, czas na nowy rozdział
Piłka nożna
„Było - minęło”. Cezary Kulesza komentuje dymisję Michała Probierza
Piłka nożna
Michał Probierz rezygnuje. Kto mógłby go zastąpić? Trzy nazwiska na pierwszym planie, jeden faworyt
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Piłka nożna
Koniec Michała Probierza w reprezentacji. Selekcjoner zrezygnował