Korespondencja Michała Kołodziejczyka ?z Sao Paulo
Pierwszy mecz Kolumbijczyków na mundialu zbiegł się w czasie z wyborami prezydenckimi w kraju. Trener Jose Pekerman zdobył blisko pół miliona głosów. Oczywiście wszystkie były nieważne, Pekerman nie kandydował, jest Argentyńczykiem.
Kolumbijski sukces ma argentyńskie barwy, zatrudnienie trenerskiej legendy z tego kraju okazało się strzałem w dziesiątkę. Pekerman trzy razy wywalczył z młodzieżową reprezentacją swojego kraju mistrzostwo świata do lat 20, znany jest z tego, że nie boi się stawiać na niedoświadczonych piłkarzy oraz że hołduje starej południowoamerykańskiej szkole futbolu: „Wyniki? Tak. Ale liczy się piękno, głupcze".
Powrót po 16 latach
Kolumbia ze wszystkich ćwierćfinalistów gra z największym rozmachem, strzeliła 11 goli, straciła tylko trzy. Nie męczy kibiców, idzie na przebój. Pekerman dostał do rąk genialne pokolenie, ale to on sprawił, że umiejętności poszczególnych piłkarzy przełożyły się na rezultaty. To Kolumbijczycy najpiękniej na tych mistrzostwach cieszą się po golach – spontanicznie, ale w reżyserowany sposób, czyli tak samo, jak grają.
Najwięcej mówi się o Jamesie Rodriguezie, który po meczach 1/8 finału pozostał najskuteczniejszym strzelcem turnieju, ma już na koncie pięć goli. 23-letni piłkarz w meczu przeciwko Urugwajowi zdobył bramkę, która może zostać uznana za najładniejszą w turnieju. Tak jak wielu kolegów z kadry uczył się grać w piłkę w Argentynie.