– Moment przed oddaniem strzału to były wieki. Czułem, jakbym pokonywał dystans 5 kilometrów. Postarzałem się o kilka lat – opowiadał Neymar po zwycięstwie nad Chile w 1/8 finału. Brazylia wygrała w serii jedenastek 3:2, a trafienie gwiazdora Barcelony przesądziło o losach meczu.
Gdyby spudłował, a gospodarze odpadli z mundialu, musiałby z tą myślą żyć do końca kariery. Tak jak Roberto Baggio, który 20 lat temu w finale mistrzostw w USA posłał piłkę z 11 metrów nad poprzeczką, dając tytuł Brazylii. Włoch był wówczas liderem reprezentacji i jednym z najzdolniejszych zawodników swojego pokolenia. Na turniej jechał już jako czołowy piłkarz świata, zdobył w USA pięć goli i został wybrany do najlepszej jedenastki, ale w półfinale doznał kontuzji, która nie pozostała bez wpływu na jego dyspozycję.
– Wiedziałem, na co się decyduję, nie zabrakło mi koncentracji. Ale byłem tak zmęczony, że kopnąłem za mocno – wspominał Baggio. I choć karnych nie wykorzystali również dwaj jego koledzy z zespołu (Franco Baresi, Daniele Massaro), to on stał się synonimem klęski Italii. „Wciąż o tym śnię. Gdybym mógł wymazać jakiś moment z mojej kariery, to byłby właśnie ten" – nie ukrywał włoski napastnik w swojej autobiografii.
Skuteczni jak Niemcy
Rzuty karne na mistrzostwach świata wprowadzono w 1978 roku, ale pierwszy raz do rozstrzygnięcia potrzebne były cztery lata później w Hiszpanii, kiedy w półfinale RFN zremisowała z Francją 3:3. Niemcy brali w nich do tej pory udział czterokrotnie (jeszcze w 1986, 1990, 2006 roku) i zawsze wychodzili z rywalizacji zwycięsko (na 18 prób pomylił się tylko Uli Stielike – 1982). To po przegranym przez Anglików półfinale mundialu 1990 padły słynne słowa Gary'ego Linekera: „Futbol to prosta gra, w której 22 mężczyzn biega przez 90 minut za piłką, a na końcu i tak wygrywają Niemcy".
Dla Anglików karne to prawdziwy koszmar. Trzy próby, trzy porażki: tak złej serii nie ma nikt. „Wszystko, co musisz zrobić, to przejść 50 jardów, ustawić piłkę i strzelić" – pisał w swojej książce Stuart Pearce. Ale i on w decydującej chwili zawiódł. Drugą jedenastkę w 1990 roku zmarnował Chris Waddle. W kolejnych turniejach pudłowali Paul Ince, David Batty (1/8 finału z Argentyną, 1998) oraz Frank Lampard, Steven Gerrard i Jamie Carragher (ćwierćfinał z Portugalią, 2006). Przed mundialem w Brazylii angielska federacja zatrudniła nawet psychologa, który z piłkarzy Liverpoolu zrobił zwycięzców. Doktor Steve Peters to współtwórca sukcesów brytyjskich kolarzy, ale okazji do sprawdzenia jego skuteczności nie było. Anglia nie wyszła nawet z grupy.