Brazylia po przegranym meczu z Niemcami

Ojczyzna pięknego futbolu już nigdy nie będzie taka sama po porażce 1:7 z Niemcami w półfinale mistrzostw świata.

Publikacja: 10.07.2014 00:09

Brazylia w rozsypce

Brazylia w rozsypce

Foto: AFP, Francois Xavier Marit Francois Xavier Marit

Michał Kołodziejczyk ?z Sao Paulo

„Gratulacje dla wicemistrzów świata z 1950 roku, których zawsze oskarżano o największą hańbę w historii naszego futbolu. Wczoraj przekonaliśmy się, co to hańba" – to tytuł z pierwszej strony największego dziennika w kraju „O Globo".

Artykuł zilustrowano zdjęciem Mocaira Barbosy, któremu Brazylijczycy mieli zadedykować mistrzostwo świata. Barbosa to bramkarz, który w pamiętanym tu ciągle meczu z Urugwajem (1:2) w 1950 roku popełnił błąd i całe życie spędził w nędzy i upokorzeniu. „Patrz, to przez tego człowieka płakała cała Brazylia" – powtarzano na jego widok nawet kilkadziesiąt lat później.

Co będzie się mówić na widok obecnych piłkarzy reprezentacji Brazylii? Drużyna Luiza Felipe Scolariego przegrała we wtorek półfinał mundialu z Niemcami 1:7, po półgodzinie było już 0:5.

Takiego wstydu Brazylia nie przeżyła jeszcze nigdy, to najwyższa jej porażka w historii, reprezentacja nigdy nie straciła tylu goli w jednym spotkaniu. Wszyscy piłkarze, którzy wystąpili w tym meczu, do końca kariery będą musieli grać z łatką nieudaczników.

Dziennik „Lance" zrezygnował z okładki, zamiast niej na pierwszej stronie jest tylko tytuł gazety i biała przestrzeń. A potem litania żalów: „Oburzenie, gniew, ból, frustracja, irytacja, wstyd, żal, rozczarowanie. To jest to, co czują dzisiaj wszyscy Brazylijczycy".

„Idź do piekła"

Porażki Brazylii obawiano się tutaj od początku turnieju nie tylko ze względu na sport. W kraju co jakiś czas odbywają się protesty przeciwko organizacji mundialu, we wtorek po historycznej porażce było jednak względnie spokojnie. Do incydentów doszło w strefie kibica w Recife, kilka osób zatrzymano w Belo Horizonte, Salvadorze i Rio de Janeiro, w Sao Paulo wandale podpalili dwa autobusy.

Była rozpacz, ale impreza trwała, w Vila Madalena – pełnej barów dzielnicy Sao Paulo – ludzie zaczęli nawet śpiewać piosenki chwalące grę Niemców. To nie była cisza jak po Maracanazo w 1950 roku, to był raczej śmiech przez łzy.

„O Globo" jak po każdym meczu wystawiło piłkarzom noty, wszyscy w dziesięciostopniowej skali dostali 0. Dziennik podkreśla frustrację kibiców na stadionie w Belo Horizonte, którzy już w 29. minucie, kiedy Niemcy prowadzili 5:0, zaczęli nagradzać każde ich zagranie, krzycząc „Ole!".

„Folha de Sao Paolo" pisze o „największym wstydzie w historii, z którym teraz trzeba będzie nauczyć się żyć". Dziennikarze wspominają o braku kontuzjowanego Neymara i zawieszonego za żółte kartki Thiago Silvy, ale twierdzą, że nawet oni nie zmieniliby wiele, bo Niemcy to najlepsza drużyna tego mundialu. Najbardziej dostaje się Scolariemu.

„Idź do piekła, Felipao!" – pisze „O Dia". Selekcjonerowi reprezentacji zarzuca się, że poszedł na wymianę ciosów z Niemcami, że nie wybrał najlepszych piłkarzy na mistrzostwa. Felipao przejął kadrę półtora roku temu w kompletnej rozsypce i doprowadził ją do półfinału mistrzostw świata, pokonując po drodze Chile i Kolumbię. 12 lat temu wywalczył mistrzostwo świata, ale wie, że teraz to nie ma żadnego znaczenia.

–  Zostanę zapamiętany jako ten, który przegrał 1:7, jako ten, który prowadził reprezentację w jej najgorszym meczu w historii. Ale wiedziałem, że tak może być, kiedy zgodziłem się przyjąć tę pracę. To ryzyko zawodowe, kiedy pomyślę o całym swoim życiu, wydaje mi się, że nie miałem nigdy gorszego dnia. Wynik jest okropny, to nasza katastrofa, ale musimy się nauczyć z tym żyć. Tak, wybrałem złą taktykę, trener też czasami popełnia błędy – mówił Scolari zaraz po meczu.

Z szatni Brazylijczyków po meczu wyrzucony został Cafu, kapitan drużyny, która w 2002 roku po raz ostatni wywalczyła mistrzostwo świata.

Prezydent brazylijskiej federacji Jose Maria Marin powiedział ponoć, że nie życzy sobie w tym miejscu „obcych". – Chciałem podnieść na duchu moich kolegów, Marin nie chciał mnie słuchać, poczułem się jak intruz, czyli tak, jak chciał – opowiadał były piłkarz.

Cafu swój finał też przegrał, w 1998 roku 0:3 z Francją, jednak tamta porażka nie była tak bolesna. Nie tylko dlatego, że była niższa, ale przede wszystkim nie doszło do niej w Brazylii, przed własnymi kibicami. Ostatnio tak wysoko Brazylia przegrała z Urugwajem, było 0:6 w Copa America rozgrywanym na boiskach Chile. 94 lata temu. Na własnych stadionach była niepokonana od 40 lat.

Samba wysadzona ?w powietrze

Mundial w Brazylii wreszcie doczekał się faworyta. Do tej pory żadna z drużyn nie pokazała swojej siły w takim stopniu jak Niemcy w półfinale. Piłkarze Joachima Loewa w Belo Horizonte oddali raptem dwa strzały więcej niż przeciwnicy, ale byli zabójczo skuteczni.

Niemiecka prasa nie ma wątpliwości: „Tak, to nie jest pomyłka, wygraliśmy 7:1, czy ktoś jeszcze nie wierzy w to, że przyjechaliśmy tutaj po puchar?" – pyta internetowe wydanie „Focusa".

„Die Welt" grę Niemców określa jako precyzyjną, porównuje podania piłkarzy do ruchów chirurga w trakcie operacji. „Nie przerwaliśmy brazylijskiej samby, wysadziliśmy ją w powietrze. Rozmiary porażki gospodarzy mundialu są przerażające, hańba będzie ciążyć na brazylijskich piłkarzach przez całe życie" – pisze dziennik.

Dla mistrzostw świata to dobrze, że Brazylia zaszła tak daleko, bo nic tak nie psuje atmosfery turnieju jak odpadnięcie gospodarzy. Ale to była inna Brazylia od tej, którą chcielibyśmy oglądać. Nie ma już epoki pięknego futbolu, bajecznych trików, Scolari zbudował zespół z piłkarzy po prostu solidnych.

Nie miał gwiazd, sam Neymar nie mógł wnieść drużyny do meczu o złoto. Scolariego broniły zwycięstwa, ale nikt nie zachwycał się grą jego piłkarzy, to była reprezentacja grająca siermiężnie, czołgająca się w drodze po kolejne punkty, a nie – jak przywykliśmy – zdobywająca je przy okazji, po pięknym tańcu na boisku.

Teraz trendy wyznaczają inni. To znak czasów, iż Niemcy pokazali tak piękną grę, że można ich porównać do Brazylii sprzed kilku dekad. Gospodarze tego turnieju nie dorośli do współczesnego futbolu, zatrzymali się kilkanaście lat temu.

Michał Kołodziejczyk ?z Sao Paulo

„Gratulacje dla wicemistrzów świata z 1950 roku, których zawsze oskarżano o największą hańbę w historii naszego futbolu. Wczoraj przekonaliśmy się, co to hańba" – to tytuł z pierwszej strony największego dziennika w kraju „O Globo".

Pozostało 96% artykułu
Piłka nożna
Koniec z Viaplay. Premier League będzie miała nowego nadawcę
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Piłka nożna
Eliminacje mistrzostw świata. Kiedy i z kim zagra reprezentacja Polski?
Piłka nożna
Loteria wizowa. Z kim zagra Polska o mundial w 2026 roku?
Piłka nożna
Guardiola szuka leku na kryzys Manchesteru City
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Piłka nożna
Co czeka Jagiellonię i Legię w Lidze Konferencji? Tabela po 5. kolejce