Mecz o mistrzostwo świata na Maracanie

Niemcy wzięli finał szturmem, Argentyna po nudnej wojnie podjazdowej. Faworyt do złota może być tylko jeden.

Publikacja: 11.07.2014 02:34

Mesut Oezil dyryguje, Thomas Mueller tańczy

Mesut Oezil dyryguje, Thomas Mueller tańczy

Foto: afp/POOL

Jeśli wygrywa się 7:1 w półfinale mistrzostw świata z Brazylią na jej stadionie, trudno nie popaść w samozachwyt. Ten mecz przeszedł do historii, będzie wspominany przez kolejne dekady. Trudno się spodziewać, by Niemcy w najbliższym czasie zagrali jeszcze lepiej albo żeby Brazylia została równie upokorzona.

Niemcy płyną na wysokiej fali. Po krytyce za mecz z Algierią, kiedy do zwycięstwa potrzebowali dogrywki, czy za nudne spotkanie z Francją w ćwierćfinale stali się bohaterami mediów i kibiców. To Niemcy i Hiszpania w ostatnich latach grali najpiękniej na świecie, ale w Brazylii poza efektownym zwycięstwem nad Portugalią (4:0) piłkarze Joachima Loewa pozwolili, by najlepszym zawodnikiem drużyny ogłoszono bramkarza Manuela Neuera. Piłkarze niby nie przejmowali się krytyką, mówili, że gdyby byli reprezentacją Włoch, to wszyscy zachwycaliby się ich skutecznością, jednak dopiero triumf nad Brazylią pozwolił im uwierzyć w to, że po 24 latach znowu mogą wywalczyć mistrzostwo świata.

– W półfinale udało nam się zaskoczyć przeciwnika. Rywale byli w szoku po naszych golach i nie mogli wrócić do normalnego rytmu. Oczywiście, że nie spodziewałem się aż tak wysokiego zwycięstwa, jednak wiedziałem, że jesteśmy lepsi. Przed finałem przyda nam się jednak trochę pokory, od środy nie myślimy już o Brazylii, do wypełniania planu brakuje nam jeszcze jednego zwycięstwa – mówił Loew.

Litościwi Niemcy

Półfinał wyglądał jak trening. Mats Hummels przyznał, że podczas przerwy wspólnie z kolegami postanowili nie upokarzać przeciwników. Tak samo było podczas finału Euro 2012 w Kijowie, kiedy przy prowadzeniu Hiszpanii z Włochami 4:0 kapitan Iker Casillas krzyczał do swoich kolegów, by mieli szacunek dla rywala i nie strzelali już więcej goli. Litość po niemiecku jest trochę brutalniejsza, bo przecież po przerwie Andre Schuerrle dołożył jeszcze dwa gole. W Niemczech podobno mało kto je widział, bo przy stanie 5:0 ludzie wyszli na ulice świętować.

– Współczuję trenerowi Scolariemu i brazylijskim piłkarzom, bo wiem, co przeżywają. Kiedy organizowaliśmy mundial w 2006 roku, przegraliśmy z Włochami, tracąc dwa gole pod koniec dogrywki. Teraz nie możemy sobie pozwolić na utratę koncentracji, nie możemy się zatrzymać – mówił Loew, chociaż porażkę 0:2 z Włochami trudno porównać do tego, co Niemcy zrobili z Brazylijczykami.

Rewolucja Loewa trwa od wielu lat, przyzwyczailiśmy się do tego, że niemieccy piłkarze grają dobrze w wielkich imprezach. Cztery lata temu trzecie miejsce, osiem lat temu – także, do tego doszedł finał Euro 2008 i półfinał 2012.

W Niemczech po upokorzeniu na Euro 2000, kiedy reprezentacja nie wyszła z grupy, federacja piłkarska przedstawiła plan naprawy. Inaczej niż w innych krajach, gdzie za rozwój swoich talentów odpowiadają kluby, Niemiecka Federacja Piłkarska wzięła to w swoje ręce.

Zorganizowała specjalny program dla sześciolatków, zajęcia prowadzone są przez trenerów z certyfikatem federacji na terenie całego kraju. Po dwóch latach zajęć skauci wybierają najlepiej rokujących chłopców do klubowych akademii. Musiały one powstać przy każdym pierwszo- i drugoligowym klubie, w ciągu ośmiu lat wydatki na szkolenie młodzieży podwoiły się i sięgają 100 milionów euro rocznie.

Chorzy i zmęczeni

Pierwsi absolwenci tej nowej szkoły mają teraz po 18 lat. Piłkarze Loewa są bardzo młodzi, jednak nie aż tak.

Thomas Mueller ma 23 lata i dziesięć goli na mundialach, Toni Kroos to jego rówieśnik, Mats Hummels jest rok starszy, podobnie jak Mesut Oezil. 22-letni Mario Goetze to lider nowej fali. W kadrze jest także 19-letni Julian Draxler. Zagrał przeciwko Brazylii, bo Loew potraktował końcówkę meczu jako okazję do eksperymentów.

Na rewolucji szkoleniowej zyskały także kluby, w Bundes-?lidze większość zawodników to Niemcy, wielkie gwiazdy nie wyjeżdżają do Anglii czy Hiszpanii. W Premiership zdarzają się mecze, w których na boisku nie ma żadnego Anglika, i może dlatego  reprezentacja nie wychodzi z grupy na mundialu i zdobywa tylko jeden punkt.

Argentyńczycy mają kogo się bać, rozegrali do tej pory sześć meczów i żaden nie był oszałamiający. Wyczerpujący półfinał z Holandią zakończony rzutami karnymi grali dzień później niż Niemcy spotkanie z Brazylią.

– Jesteśmy chorzy i zmęczeni jak po wojnie. To była już nasza druga dogrywka w tym turnieju. Niemcy nie tylko będą odpoczywać dłużej o jeden dzień, oni odpoczywali już w trakcie drugiej połowy meczu z Brazylią – mówił Alejandro Sabella.

Trener Argentyńczyków stwierdził, że podziwia Niemców za ich odporność psychiczną i niesamowitą konsekwencję taktyczną. – Zawsze mieli też zawodników, którzy stylem gry przypominają najlepszych piłkarzy z Ameryki Południowej. Wiedzą, na czym polega gra w drużynie, planowali swój sukces latami. Ale ja ze swoich piłkarzy też jestem zadowolony, przekroczyliśmy Rubikon, zrobiliśmy wszystko, co możliwe, by dostać się do finału, i nam się to udało – opowiadał Sabella.

Argentyńczycy walczą z czasem, by postawić na nogi kontuzjowanego Angela di Marię, Niemcy martwią się o zdrowie Hummelsa. Piłkarz Borussii Dortmund zszedł z boiska w przerwie meczu z Brazylią, sam poprosił o zmianę, bo chciał uniknąć poważniejszego urazu.

– Poza Hummelsem wszyscy czują się dobrze. Ale i Mats będzie zdrowy, zabiegi, które przechodzi, to nie jest leczenie, ale raczej środek zapobiegawczy – mówi Oliver Bierhoff, dyrektor sportowy reprezentacji.

Mecz o mistrzostwo świata w niedzielę na Maracanie w Rio de Janeiro. Początek o 21 polskiego czasu.

Jeśli wygrywa się 7:1 w półfinale mistrzostw świata z Brazylią na jej stadionie, trudno nie popaść w samozachwyt. Ten mecz przeszedł do historii, będzie wspominany przez kolejne dekady. Trudno się spodziewać, by Niemcy w najbliższym czasie zagrali jeszcze lepiej albo żeby Brazylia została równie upokorzona.

Niemcy płyną na wysokiej fali. Po krytyce za mecz z Algierią, kiedy do zwycięstwa potrzebowali dogrywki, czy za nudne spotkanie z Francją w ćwierćfinale stali się bohaterami mediów i kibiców. To Niemcy i Hiszpania w ostatnich latach grali najpiękniej na świecie, ale w Brazylii poza efektownym zwycięstwem nad Portugalią (4:0) piłkarze Joachima Loewa pozwolili, by najlepszym zawodnikiem drużyny ogłoszono bramkarza Manuela Neuera. Piłkarze niby nie przejmowali się krytyką, mówili, że gdyby byli reprezentacją Włoch, to wszyscy zachwycaliby się ich skutecznością, jednak dopiero triumf nad Brazylią pozwolił im uwierzyć w to, że po 24 latach znowu mogą wywalczyć mistrzostwo świata.

Pozostało jeszcze 83% artykułu
Piłka nożna
Floriani Mussolini. Piłkarz z prowokującym nazwiskiem
Materiał Promocyjny
Jak przez ćwierć wieku zmieniał się rynek leasingu
Piłka nożna
Rok 2025 w piłce. Wydarzenia, którymi będziemy żyli w najbliższych miesiącach
Piłka nożna
Gdzie zagra Cristiano Ronaldo? Wkrótce kończy mu się kontrakt
Piłka nożna
Marcin Animucki: Pieniędzy będzie jeszcze więcej
Materiał Promocyjny
5G – przepis na rozwój twojej firmy i miejscowości
Piłka nożna
Sukces kobiecej reprezentacji, porażka męskiej. Rok 2024 w polskim futbolu
Materiał Promocyjny
Nowości dla przedsiębiorców w aplikacji PeoPay