Syn profesora ma talent do piłki

Mario Goetze - Wygląda jakby miał 15 lat, a to jego ?gol dał Niemcom mistrzostwo świata. Kiedyś kochał ?go Dortmund, ale piłkarz rzucił Borussię dla Bayernu.

Publikacja: 16.07.2014 02:00

Syn profesora ma talent do piłki

Foto: AFP

Mundial rozpoczął w podstawowym składzie – strzelił nawet gola w grupowym meczu z Ghaną (2:2) – ale w rundzie pucharowej musiał ustąpić miejsca prawdziwemu snajperowi – Miroslavowi Klose.

Trener Joachim Loew odszedł od ustawienia z „fałszywą dziewiątką" i postanowił, że w zespole błyskotliwych, kreatywnych, ofensywnych środkowych pomocników powinno się jednak znaleźć miejsca dla snajpera z krwi i kości. Ofiarą tej decyzji został Goetze.

W meczu, który przejdzie do historii niemieckiej i światowej piłki, czyli słynnym już pogromie Brazylii 7:1 w półfinale turnieju, Goetze nie pojawił się na murawie. A jednak to do wychowanka Borussii Dortmund należało ostatnie słowo. Gol strzelony przez niego w dogrywce z Argentyną zapewnił Niemcom czwarte mistrzostwo świata. I spowodował nowy wybuch patriotyzmu u naszych zachodnich sąsiadów.

78. minuta

Niemcy cztery razy byli mistrzami świata, ale to wciąż drużyna z 1954 roku pozostaje tą najbardziej legendarną. To po zwycięstwie nad Węgrami w Bernie Niemcy po raz pierwszy po wojnie przestali się wstydzić manifestowania swoich uczuć patriotycznych. „Wir sind wieder wir" – „znowu jesteśmy kimś" – pisały gazety i wykrzykiwali ludzie.

Gol Goetzego aż tak społecznie ważny nie jest, czasy się zmieniły, a futbol został ostatecznie pozbawiony romantyczności, stając się wielkim biznesem. Dlatego drużyna Joachima Loewa, mimo dokonania rzeczy tak niebywałej, jak upokorzenie Canarinhos w półfinale, równie mitycznego statusu jak bohaterowie z Berna raczej nie zyska.

Warto jednak zwrócić uwagę, że gol Goetzego dał pierwsze mistrzostwo świata zjednoczonym Niemcom. 24 lata po upadku muru zespół Loewa pokazuje, jak nowy jest niemiecki futbol. Więcej w drużynie potomków emigrantów niż zawodników, którzy na świat przyszli w NRD, bo Ossies reprezentowani byli na mundialu tylko przez Toniego Kroosa.

Goetze zapewne nie wie dużo o tym, jak wyglądały Niemcy, zanim upadł mur. Wraz z Andre Schuerrlem jest pierwszym zawodnikiem reprezentacji, który na świat przyszedł już w zjednoczonym państwie.

Obaj pojawili się w reprezentacji w 78. minucie bezbramkowo zremisowanego meczu ze Szwecją w listopadzie 2010 roku. O NRD Goetze może więc wiedzieć tylko tyle, ile zdołał przeczytać w podręcznikach, zanim w wieku 17 lat opuścił szkołę, by poświęcić się futbolowi.

Na świat przyszedł dwa lata po zjednoczeniu – w 1992 roku – i wychowywał się w niewielkim bawarskim mieście – Memmingen. Jego ojciec Juergen dostał jednak ofertę objęcia katedry na Uniwersytecie Technicznym w Dortmundzie.

Profesor Goetze wraz z trzema synami i żoną przeprowadzili się do Zagłębia Ruhry, gdy Mario miał sześć lat. Ponoć kiedy mieszkał jeszcze w Bawarii, kibicował Bayernowi, co nie jest bez znaczenia dla dalszego ciągu tej historii. W wieku 8 lat został jednak członkiem akademii młodzieżowej Borussii Dortmund.

Chętnie manifestuje swoją głęboką wiarę katolicką. W jednym z wywiadów mówił, że jego talent piłkarski pochodzi od Boga. Jednocześnie jego dziewczyna jest wziętą fotomodelką, która pozuje do zdjęć w samej tylko bieliźnie, a czasem i bez niej, a w wywiadzie dla niemieckiej edycji magazynu „GQ" mówiła: – Nie chcę wychodzić za mąż. Owszem spotykam się z Mario, ale mam swoje cele, które chcę osiągnąć.

Szkoła poczeka

Chociaż pochodzi z profesorskiej rodziny i ponoć zdradzał wielki talent do matematyki i innych przedmiotów ścisłych, szkoły nie skończył. Profesor Goetze rozmawiał na ten temat z niezależnym niemieckim magazynem piłkarskim „11 Freunde": – W piłce presja pojawia się już nawet na turniejach 15-latków. Gdy Mario w wieku 17 lat został włączony do zespołu seniorów, wiedzieliśmy, że nie da rady pogodzić i szkoły, i futbolu. Był jeszcze dzieckiem, potrzebował czasu na odpoczynek i regenerację, a gdyby jeszcze po treningach musiał chodzić do szkoły, nie byłby w stanie się odpowiednio przygotować. Dlatego stwierdziliśmy, że nie warto robić nic na siłę. Załatwiliśmy z klubem, że Mario będzie latem mógł odbyć staż w administracji Borussii, by dzięki temu miał jeszcze otwartą drogę na uniwersytet. Ma przed sobą 12,13,14 lat grania w piłkę. Mam nadzieję, że później jednak pójdzie na studia.

Romans z Bayernem nie okazał się dla Goetzego bajką, jakiej się spodziewał

Staż zrobił, ale przede wszystkim zaczął robić niesamowitą karierę w Bundeslidze. W barwach Borussii zadebiutował w wieku 17 lat w meczu z Mainz (0:0), zmieniając dwie minuty przed końcem Jakuba Błaszczykowskiego, a peany pochwalne na jego cześć zaczęły wygłaszać największe sławy futbolu. Franz Beckenbauer posunął się nawet do tego, że ochrzcił Goetzego mianem „niemieckiego Messiego" .

Trudno powiedzieć, czy gdzieś w pamięci tę wypowiedź przechowywał Joachim Loew. Faktem natomiast jest, że to właśnie o Argentyńczyku mówił Goetzemu, zanim w 88. minucie finału wpuścił go na boisko. – Idź i pokaż światu, że jesteś lepszy od Messiego. Pokaż, że możesz rozstrzygnąć losy mistrzostw świata – powiedział selekcjoner.

I Super-Mario rozstrzygnął, zostając pierwszym rezerwowym, który strzelił gola w finale mistrzostw świata i najmłodszym zdobywcą bramki w decydującym o tytule meczu (obok innego Niemca, Wolfganga Webera, który wyrównał w ostatniej minucie finału z Anglią w 1966 roku na 2:2, obaj mieli po 22 lata).

Loew mógł więc o nim z czystym sumieniem powiedzieć na konferencji po finale: – Mario to cudowny talent. Złoty chłopiec, który może grać na każdej pozycji.

Szok w Dortmundzie

Goetze ma jednak za sobą bardzo trudny sezon. Gdy w maju 2013 roku ogłoszono, że przechodzi do Bayernu Monachium, musiał wynająć ochroniarzy, bowiem kibice Borussii grozili jemu i jego bliskim. Nienawiść kibiców to miłość odwrócona plecami, a Goetze w Dortmundzie był kochany przez wszystkich. Fani widzieli w nim kogoś podobnego im samym. Człowieka, który wychował się w Dortmundzie i deklarował miłość do BVB, odrzucając gigantyczne oferty z Wysp Brytyjskich (między innymi z Arsenalu, który był gotów zapłacić 40 milionów euro). Lubiany był przez pozostałych piłkarzy (Lars Bender nazywał go „Goetzinho", porównując do brazylijskich mistrzów techniki) i przede wszystkim przez Juergena Kloppa.

Gdy piłkarze i trener dowiedzieli się o tym, że Goetze odchodzi do Bayernu, a było to w przededniu półfinałowego meczu z Realem Madryt w Lidze Mistrzów, w którym Robert Lewandowski strzelił cztery gole, w szatni ponoć zapanowała przejmująca cisza. Trener Borussii wspominał później, że wszyscy przyjęli tę wiadomość jak informację o śmierci kogoś z rodziny.

– Mario nie odchodzi ze względu na kolegów z zespołu albo dlatego, że mu się przestał podobać klub. Odchodzi, ponieważ chce pracować z niesamowitym trenerem – mówił Klopp, odnosząc się oczywiście do przyjścia do Bayernu Josepa Guardioli, po czym dodawał w charakterystycznym, dowcipnym dla siebie stylu: – Przecież nie zmaleję nagle o 15 centymetrów i nie zacznę mówić po hiszpańsku.

Bajki nie ma

Tyle że romans z Bayernem i Guardiolą nie okazał się dla Goetzego taką bajką, jak się pewnie spodziewał. Hiszpański trener zaledwie osiem razy trzymał go w lidze przez całe 90 minut na boisku – w Champions League zaledwie raz. Chociaż Goetze strzelił dziesięć goli i miał dziewięć asyst w Bundeslidze, ale zarówno ze strony Bayernu, jak i samego piłkarza dawało się wyczuć, że nie na to obie strony liczyły. Do tego stopnia, że jeszcze przed mistrzostwami świata angielskie media rozpisywały się o możliwości transferu do Chelsea lub Arsenalu.

Szefowie Bayernu umieją jednak liczyć i wiedzą, że nie mogą wypuścić strzelca decydującego gola w finale mistrzostw świata. Nie zarzyna się kur znoszących złote jaja. Andres Iniesta, który zapewnił Hiszpanom Puchar Świata cztery lata temu w RPA (także trafiając w dogrywce), był przyjmowany na wszystkich ligowych stadionach burzą braw. Być może także i Goetzego czeka taka runda honorowa i gdziekolwiek nie pojedzie, będzie fetowany.

Mundial rozpoczął w podstawowym składzie – strzelił nawet gola w grupowym meczu z Ghaną (2:2) – ale w rundzie pucharowej musiał ustąpić miejsca prawdziwemu snajperowi – Miroslavowi Klose.

Trener Joachim Loew odszedł od ustawienia z „fałszywą dziewiątką" i postanowił, że w zespole błyskotliwych, kreatywnych, ofensywnych środkowych pomocników powinno się jednak znaleźć miejsca dla snajpera z krwi i kości. Ofiarą tej decyzji został Goetze.

Pozostało 95% artykułu
Piłka nożna
Złota jesień trwa. Legia Warszawa i Jagiellonia Białystok podbijają Ligę Konferencji
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Piłka nożna
Zwycięstwo Legii z polityką w tle
Piłka nożna
Dynamo Mińsk – ulubiony klub Aleksandra Łukaszenki
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Robert Lewandowski już tylko krok od historii, Barcelona bawiła się w Belgradzie
Materiał Promocyjny
Najszybszy internet domowy, ale także mobilny
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Viktor Gyokeres przedstawił się Europie
Materiał Promocyjny
Polscy przedsiębiorcy coraz częściej ubezpieczeni