Liga angielska żegna piłkarzy symboli

Premiership. Nadchodzący sezon może stać pod znakiem wielkich pożegnań piłkarzy symboli. Jedna z najlepszych lig świata nie będzie już taka sama.

Publikacja: 27.07.2014 02:00

Liga angielska żegna piłkarzy symboli

Foto: ROL

Kilka tygodni przed startem Premiership czołówki angielskich gazet okupują przede wszystkim Louis van Gaal i nowe otwarcie w Manchesterze United oraz zaskakująca lekkość wydawania milionów funtów przez największego sknerę ligi Arsene'a Wengera. Tymczasem może to być ostatni sezon dla dwóch wybitnych piłkarzy: 34–letniego Johna Terry'ego i dwa lata starszego Rio Ferdinanda. Pierwszego umowa z Chelsea wiąże tylko do końca czerwca przyszłego roku, drugi również do tego czasu będzie sportowo dogorywał w beniaminku Queens Park Rangers.

Terry'emu upiekłoby się nawet morderstwo

Urodzony w Londynie Terry przez lata zyskał miano jednej z najbarwniejszych postaci angielskiej piłki, jednocześnie będąc chodzącą gablotą z trofeami. Przez 16 lat na Stamford Bridge wygrał trzy mistrzostwa Anglii, pięć Pucharów Anglii, dwa Puchary Ligi Angielskiej, dwa krajowe superpuchary oraz przede wszystkim Ligę Mistrzów i Ligę Europejską. W Premiership rozegrał łącznie 421 meczów, w których strzelił 34 gole.

Terry był już w klubie, kiedy w 2003 roku w niebieskiej części Londynu nastała era Romana Abramowicza. – Gdy przybył Roman, rozejrzałem się i pomyślałem: „Duzi chłopcy zaczynają teraz przyjeżdżać". Pojawili się Claude Makelele i Juan Sebastian Veron. Wydawało się, że każdego dnia będą podpisywać umowę z nowym zawodnikiem. Pamiętam, jak siedząc na ławce w pierwszym meczu sezonu Ligi Mistrzów, pomyślałem, że nie podoba mi się ta rewolucja w Chelsea! – wspominał niedawno w magazynie „FourFourTwo" Frank Lampard, wieloletni boiskowy druh Terry'ego. Ten być może myślał podobnie, ale mimo że drzwi w szatni The Blues niemal się nie zamykały, bo transfer gonił transfer, to zdołał sobie na lata wywalczyć miejsce nie tylko w składzie, ale też w klubowej historii.

Chociaż i on miewał upadki. Największy w 2008 roku, podczas finału Ligi Mistrzów przeciwko Manchesterowi United. Gdyby trafił do siatki w serii rzutów karnych, dałby drużynie wyśniony puchar. Poślizgnął się jednak i spudłował. Zdjęcia leżącego w strugach deszczu na moskiewskich Łużnikach Terry'ego i bezradnie opadającego na fotel Romana Abramowicza były jednymi z najbardziej dramatycznych w historii finałów.

Tak jak często prowadził Chelsea do wygranych, tak często notował wpadki obyczajowe. W pewnym momencie był w czołówce najbardziej nielubianych piłkarzy ligi. Złożyły się na to przede wszystkim romans z partnerką boiskowego kolegi Wayne'a Bridge'a oraz rasistowski skandal, kiedy miał obrazić w pyskówce zawodnika QPR Antona Ferdinanda. Chociaż go uniewinniono, niesmak pozostał. Musiał się jednak rozstać z opaską kapitana reprezentacji Anglii.

Wiele o boiskowym charakterze Terry'ego mówi fragment głośnej książki „Futbol obnażony", napisanej przez anonimowego piłkarza Premiership, który publikował swoje felietony na łamach „Guardiana".  „Podczas spotkań Chelsea Terry równie dobrze mógłby mieć własny gwizdek, tak wielki jest jego wpływ na podejmowane decyzje. Temu facetowi upiekłoby się na boisku nawet morderstwo. Przy walce o piłkę sprzedał mi straszliwy cios łokciem, za który powinien wylecieć. Ale stanął przy arbitrze, umiejętnie położył rękę na jego ramieniu i dostał tylko ostrzeżenie".

Redknapp: To był łatwy interes

Przy nim Rio Ferdinand jest grzeczniutkim chłopcem, chociaż, jak na ironię, obrażony rzekomo przez Terry'ego Anton jest jego bratem. Kiedy wstawił się za nim, oprócz kapitana Chelsea miał na pieńku również z Ashleyem Cole'em. Jego bilans to jednak przede wszystkim 492 mecze w lidze, sześć mistrzostw kraju, pięć superpucharów Anglii, trzy Puchary Ligi Angielskiej, Liga Mistrzów i klubowe mistrzostwo świata. Przez lata razem z Nemanją Vidiciem tworzył jeden z najlepszych duetów środkowych obrońców świata. Grał zawsze, kiedy był zdrowy. Mimo zaawansowanego wieku do reprezentacji był powoływany jeszcze w 2013 roku.

Ferdinand tak samo jak ze znakomitymi meczami kojarzy się jednak z olbrzymimi pieniędzmi. Jak mało kto wpłynął na piłkarską bankowość, to w dużej mierze dzięki niemu kluby zaczęły wydawać grube miliony nie tylko na napastników i pomocników, ale również na obrońców. Kiedy w 2000 roku przechodził z West Hamu do Leeds za równowartość dzisiejszych 26 mln euro, transakcja odbiła się w środowisku głośnym echem. Jednak kiedy dwa lata później Manchester United wykupił go za 46 mln euro, w szoku był każdy księgowy w lidze.

Ferdinand stał się najdroższym obrońcą w historii, a Czerwone Diabły zyskały świetnego piłkarza na dekadę. W sezonie 2013/2014 wystąpił jednak już tylko w 14 meczach ligowych. Naturalnie nie pasował więc do nowego Manchesteru, w którym karty po mundialu zaczął rozdawać Holender Louis van Gaal. Dlatego Old Trafford zamienił na Loftus Road. Ferdinand ma pomóc tam Harry'emu Redknappowi w utrzymaniu Queens Park Rangers w lidze. „Zaczyna się nowy rozdział. Nie mogę się doczekać, aby spotkać chłopaków i rozpocząć sezon" – ćwierknął kilka dni temu obrońca na Twitterze.

– Mógł pójść do Dubaju czy Kataru i zarobić fortunę. Jego żądania płacowe były w moim mniemaniu niesamowicie niskie, dlatego to był łatwy interes do zrobienia. To facet najwyższej klasy, wielki wzór – mówił o nowym podopiecznym Redknapp.

Terry'ego i Ferdinanda łączą jednak nie tylko wielkie sukcesy, pieniądze czy afera rasistowska, ale też reprezentacja. Obaj zostaną zapamiętani jako cudowne dzieci angielskiego futbolu, pod których batutą kadra jednak nic nie wygrała.

Kilka tygodni przed startem Premiership czołówki angielskich gazet okupują przede wszystkim Louis van Gaal i nowe otwarcie w Manchesterze United oraz zaskakująca lekkość wydawania milionów funtów przez największego sknerę ligi Arsene'a Wengera. Tymczasem może to być ostatni sezon dla dwóch wybitnych piłkarzy: 34–letniego Johna Terry'ego i dwa lata starszego Rio Ferdinanda. Pierwszego umowa z Chelsea wiąże tylko do końca czerwca przyszłego roku, drugi również do tego czasu będzie sportowo dogorywał w beniaminku Queens Park Rangers.

Pozostało 90% artykułu
Piłka nożna
Mecz życia na Stadionie Narodowym. Wysoka stawka finału Pucharu Polski
Piłka nożna
Borussia Dortmund skarciła gwiazdy PSG
Piłka nożna
Niemiecka i hiszpańska prasa po Bayern - Real. "Nierozstrzygnięta bitwa w Monachium"
Piłka nożna
Bayern - Real. Cztery gole i cztery minuty, które wstrząsnęły półfinałem Ligi Mistrzów
Piłka nożna
Jan Urban: Szkoda, że Robert nie trafił na lepszy okres Barcelony
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO