Artur Boruc - bohater katolików z Glasgow

Artur Boruc. Gdy bronił w Legii, był niebieskim ptakiem, w Celticu został bohaterem katolickiej części Glasgow.

Publikacja: 29.07.2014 02:00

Spytaj przypadkowo spotkaną w Glasgow osobę o najsłynniejszego Polaka, a raczej nie otrzymasz standardowej odpowiedzi: Lech Wałęsa i Jan Paweł II. Usłyszysz – Artur Boruc. A jeśli trafisz na kibica Celticu, jest duża szansa, że w odpowiedzi dostaniesz piosenkę „Artur Boruc the Holy Goalie", czyli święty bramkarz.

Boruc na uwielbienie zielonej części Glasgow zapracował głównie rewelacyjną postawą na boisku, ale na status legendy wśród kibiców Celticu i wroga publicznego numer jeden fanów Rangersów zasłużył głównie tym, co robił w chwilach, gdy nie łapał piłki po strzałach rywali.

Na płocie w Płocku

Przechodził z Legii do Celticu latem 2005 roku z opinią enfant terrible polskiego futbolu. A przecież niemal wszystkie najsłynniejsze wyskoki były dopiero przed nim. Łącznie z winem na pokładzie samolotu, gdy kadra Franciszka Smudy wracała z tournée po Ameryce Północnej, co poskutkowało wykluczeniem Boruca i Michała Żewłakowa z Euro 2012.

Ale Boruc już wówczas uchodził zarówno za świetnego bramkarza, jak i lekko traktującego życie i karierę piłkarską niebieskiego ptaka.

Na trybunach starego stadionu Legii był bohaterem. Jest nim zresztą do dziś. Dwa lata  po transferze do Glasgow pojechał razem z warszawskimi kibicami do Płocka na mecz Legii z Wisłą, wspiął się na płot i przez dłuższą chwilę prowadził doping.

Warszawa to jednak nie Glasgow – tu futbol pozostaje sportem, natomiast w największym szkockim mieście opowiedzenie się za Celtikiem lub Rangersami jest manifestacją nie tylko sympatii piłkarskich, lecz także – być może nawet bardziej –politycznych i religijnych.

Celtic to klub założony przez katolickich imigrantów z Irlandii, Rangersi są drużyną wspieraną przez protestanckich lojalistów – na ich meczach powiewają brytyjskie flagi Union Jack, a bardziej niż ze Szkocją identyfikują się ze Zjednoczonym Królestwem.

Wspieranie Celticu nie oznacza jednak absolutnie popierania dążeń Szkocji do niepodległości. Kibice The Bhoys mają się za przedstawicieli irlandzkiej diaspory i to Dublin jest ich ziemią obiecaną. W latach 70. i 80.,  kiedy konflikt między katolikami a protestantami eskalował, na trybunach Parkhead Stadium wisiały banery sławiące akcje IRA. Artur Boruc ze swoją naturą człowieka szukającego kłopotów odnalazł się w tym tyglu doskonale.

Zaczęło się niewinnie. Od znaku krzyża, który wykonał przed pierwszym meczem z Rangersami. W każdym innym mieście świata, na każdym innym stadionie przeszłoby to niezauważone, ale nie w Glasgow, nie na Ibrox. Na stadionie Rangersów niemal w każdym miejscu widoczne są tabliczki z ogłoszeniami, że za śpiewanie religijnych piosenek grozi grzywna i strata całosezonowego karnetu. Manifestowanie uczuć religijnych jest uważane za prowokację.

Znak krzyża Boruca został tak odebrany, tym bardziej że Polak nie afiszował się ze swoim katolicyzmem, gdy przychodziło grać w meczach z Motherwell czy Dundee. Sprawie miała się przyjrzeć szkocka policja i sprawdzić, czy nie chodziło o podżeganie tłumu. Gdy ta informacja dostała się do mediów, na następnym meczu Celticu zawisła ogromna polska flaga z napisem „Przeżegnać się, to nie jest przestępstwo".

Old Firm Derby

To była jednak tylko przygrywka do prawdziwego przedstawienia. Niemal na każde Old Firm Derby, jak nazywane są mecze między Celtikiem a Rangersami, polski bramkarz miał coś przygotowane. Gdy po porażce 0:2 na Ibrox podszedł do sektora kibiców gości, wziął od nich flagę Celticu i, wymachując nią, przedefilował przez całą murawę. Fani The Bhoys szaleli, jakby to ich zespół wygrał prestiżowe derby.

Punktem kulminacyjnym było jednak zdarzenie, gdy w kolejnym meczu z Rangersami zdjął po ostatnim gwizdku bluzę bramkarską i pokazał T-shirt z podobizną Jana Pawła II i podpisem „Boże błogosław papieża". To wtedy wśród kibiców przylgnął do niego pseudonim „Holy Goalie", a piosenka, w której śpiewano o jego nienawiści do Rangersów, a która kończy się gromkim okrzykiem „Boże błogosław papieża", stała się punktem obowiązkowym każdego meczu Celticu.

Problem w tym, że oba kluby wiele robią, by zerwać z sektarianizmem na trybunach. A zachowanie Boruca, chociaż zapewniało mu uwielbienie wśród kibiców, powodowało, że wszystkie akcje obu klubów, wydane na nie pieniądze i wysiłek wielu osób spełzły na niczym.

Tęsknota za Celtikiem

W 2008 roku Mark Hatley, 35-krotny reprezentant Anglii związany z Rangersami, stwierdził w rozmowie z „Magazynem Sportowym": – Staramy się zrobić bardzo wiele, by ludzie szanowali się nawzajem, by zapobiec awanturom. On jednym gestem może zepsuć naszą wieloletnią pracę.

Wiadomo było, że liga szkocka nie będzie dla Boruca wiecznie wyzwaniem – także pod względem finansowym. Jego przejście w 2010 roku – po pięciu latach spędzonych w Glasgow – do Fiorentiny zostało przyjęte ze zrozumieniem, ale i ogromnym żalem.

Transparenty o treści „Boruc jesteś legendą" były jednymi z bardziej wyważonych. To wtedy zarówno kibice, jak i dziennikarze przyznawali Borucowi miejsce w jedenastce wszech czasów Celticu. Trzeba pamiętać, że gdy Polak nie prowokował protestanckiej części miasta, po prostu kapitalnie bronił.

W 2013 roku przed meczem Polski z Irlandią Boruc przyznał w rozmowie z „The Irish Post", że tęskni za Celtikiem i że chciałby któregoś dnia wrócić na Celtic Park, by dopingować zespół, tak jak kiedyś zrobił z Legią. Lepszej okazji niż rewanż w Szkocji za tydzień może nie mieć.

Spytaj przypadkowo spotkaną w Glasgow osobę o najsłynniejszego Polaka, a raczej nie otrzymasz standardowej odpowiedzi: Lech Wałęsa i Jan Paweł II. Usłyszysz – Artur Boruc. A jeśli trafisz na kibica Celticu, jest duża szansa, że w odpowiedzi dostaniesz piosenkę „Artur Boruc the Holy Goalie", czyli święty bramkarz.

Boruc na uwielbienie zielonej części Glasgow zapracował głównie rewelacyjną postawą na boisku, ale na status legendy wśród kibiców Celticu i wroga publicznego numer jeden fanów Rangersów zasłużył głównie tym, co robił w chwilach, gdy nie łapał piłki po strzałach rywali.

Pozostało 89% artykułu
Piłka nożna
Derby dla Barcelony. Trzy gole w pół godziny, a później emocje opadły
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Piłka nożna
Kto chce grać z Rosjanami w piłkę?
Piłka nożna
Jerzy Piekarzewski. Tu zawsze brakuje 99 groszy do złotówki
Piłka nożna
Stefan Szczepłek: Trzeba dbać o pamięć Kazimierza Deyny, ale nikt nie chce pomóc
Materiał Promocyjny
Strategia T-Mobile Polska zakładająca budowę sieci o najlepszej jakości przynosi efekty
Piłka nożna
Wraca portugalska szkoła. Manchester United wybrał nowego trenera