Formalnie klub powstał w 2001 roku i mozolnie wspinał się z najniższych lig aż do bezpośredniego zaplecza najwyższej, czyli Grupy A. Oficjalne źródła podają jednak jako datę założenia 1945 rok, ponieważ nowy twór, nazywający się Razgrad 2000, w 2010 roku przejął licencję rozwiązanego kilka lat wcześniej klubu Łudogorec i to do jego historii stara się nawiązywać. Historii niezbyt bogatej, bo także tamtej drużynie nigdy wcześniej nie udało się zagrać w najwyższej bułgarskiej lidze.
Wszystko zmieniło się w 2010 roku, kiedy klub został kupiony przez biznesmena Kiryła Domuszczewa, jednego z najbogatszych Bułgarów (majątek szacowany na ok. 500 mln euro). Działa on przede wszystkim w branży farmaceutycznej, jest m.in. prezesem firmy Huvepharma. Błyskawicznie z małego prowincjonalnego klubu uczynił najsilniejszą drużynę w Bułgarii, coraz odważniej radzącą sobie także w rozgrywkach europejskich. Do grupy A Łudogorec awansował już w pierwszym sezonie pod nowym kierownictwem, jako beniaminek w następnym sezonie wywalczył mistrzostwo kraju, później dwa kolejne. Nie ma drugiego takiego przypadku w Europie.
Ambicje właścicieli są wielkie. Awans do grupy A i dwa mistrzostwa nie wystarczyły, by posadę utrzymał twórca tych sukcesów Iwajło Petew. Zastąpił go Stojczo Stojew, ale i on musiał pożegnać się z pracą mimo zdobycia krajowego tytułu i dobrej postawy w Lidze Europejskiej. Zgubił go bezbramkowy remis w pierwszym meczu trzeciej rundy kwalifikacyjnej Ligi Mistrzów z Partizanem Belgrad. Eliminacje skutecznie dokończył już Georgi Dermendżiew. Jego zespół wyeliminował Partizana (2:2 w Belgradzie, we wcześniejszej rundzie Łudogorec pokonał luksemburskie Dudelange), a decydujący o udziale w fazie grupowej LM dwumecz ze Steauą Bukareszt zwrócił uwagę całej Europy, ze względu na okoliczności rewanżu. Mistrzowie Bułgarii w ostatniej minucie regulaminowego czasu gry odrobili straty z Rumunii (0:1), a pod koniec dogrywki czerwoną kartkę dostał ich bramkarz, Władysław Stojanow. Limit zmian był już wykorzystany, między słupkami stanął więc obrońca Cosmin Moti. Nie puścił gola, a w serii rzutów karnych obronił dwa strzały Rumunów i sam wykorzystał jedenastkę. Pikanterii tej sytuacji dodaje fakt, że Moti pochodzi z... Bukaresztu. – Nigdy wcześniej nie broniłem i nie chciałbym tego robić. Cieszę się, że udało mi się pomóc drużynie – powiedział po meczu. Właściciel klubu zaproponował, by nowa trybuna stadionu w Razgradzie nosiła imię bohatera historycznego meczu.
Stadion to jeden z głównych problemów klubu. Mieści tylko 6 tysięcy kibiców i Łudogorec nie może na nim grać już od czwartej rundy eliminacji, nie mówiąc już o fazie grupowej. Swoje europejskie mecze rozgrywa na stadionie narodowym imienia Wasilija Lewskiego w Sofii, ale i temu obiektowi daleko do nowoczesności. Domuszczew już rok temu groził, że jego drużyna będzie rozgrywać spotkania w Rumunii, jeśli nic nie zmieni się w kwestii stadionu. Podjął też rozmowy z właścicielem Slawii Sofia na temat budowy wspólnego obiektu w stolicy. W Razgradzie dużo większy nie ma racji bytu.
Łudogorec debiutuje w Lidze Mistrzów i trafił na bardzo trudnych rywali: Liverpool, Real Madryt i FC Basel. Teoretycznie najsłabsi z tej grupy Szwajcarzy wyeliminowali Bułgarów z Ligi Mistrzów rok temu. Ci jednak świetnie spisali się w Lidze Europejskiej. W grupie z PSV Eindhoven, Dinamem Zagrzeb i Czernomorcem Odessa wygrali pięć z sześciu meczów, w 1/16 finału wyeliminowali Lazio Rzym, które wcześniej w grupie dwukrotnie bez problemów pokonało Legię Warszawa. Dopiero w 1/8 finału lepsza okazała się Valencia.