Reklama

Polska - Finlandia 5:1, hat - trick Kamila Grosickiego

Kibice reprezentacji Polski przez ostatnie tygodnie karmieni byli kolejnymi doniesieniami o koronawirusie w kadrze (selekcjoner, Maciej Rybus i Piotr Zieliński wszyscy byli lub są zakażeni), fragmentami kontrowersyjnej biografii Jerzego Brzęczka i wyliczeniami jak to kiepsko rozpoczęli sezon niektórzy piłkarze, wciąż bardzo ważni przed Euro. Mecz z Finlandią miał być odtrutką, oraz odreagowaniem za fatalny mecz z Holandią.

Aktualizacja: 08.10.2020 06:09 Publikacja: 07.10.2020 23:24

Polska - Finlandia 5:1, hat - trick Kamila Grosickiego

Foto: AFP

I to się w pełni udało. Do spotkania z Włochami, które już za cztery dni w Gdańsku, Polacy przygotowywać się będą w lepszych nastrojach, a tematem numer jeden na zgrupowaniu ma w końcu szansę stać się futbol. 

Reprezentacja Polski strzeliła pięć goli (hat-trick Kamila Grosickiego) i efektownie pokonała przybyszów z północy. Tak wysokie zwycięstwo z finalistą przyszłorocznych mistrzostw Europy należy docenić. Nawet jeśli Finowie nie grali najmocniejszym składem i nawet jeżeli na mistrzostwa pewnie by się nie dostali, gdyby turniej nie rozrósł się do niespotykanych wcześniej rozmiarów.

Ale i Brzęczek nie wystawił swoich najlepszych piłkarzy. Robert Lewandowski oglądał spotkanie z trybun, szeroko uśmiechnięty i nagradzający swoich kolegów z kadry brawami. Miał co oklaskiwać – szczególnie w pierwszej połowie, w której koncertowo grał Grosicki.

Skrzydłowy West Bromwich Albion jest jednym z tych kadrowiczów, którzy od początku sezonu nie mieli miejsca w składzie drużyny klubowej. W czterech kolejkach Premier League tylko raz znalazł się w kadrze meczowej – w pierwszej serii spotkań. Później nie łapał się nawet na ławkę rezerwowych. Ale Grosicki to taki piłkarz, który w klubie może nie grać, może zawodzić, może nie notować goli ani asyst, ale gdy przychodzi do meczu reprezentacji, to na niego zawsze można liczyć. Reprezentacja miała w historii kilku zawodników, którzy świetnie prezentowali się w klubach, a za grosz nie potrafili swoich umiejętności pokazać, gdy zakładali biało-czerwoną koszulkę. Najbardziej jaskrawym przykładem pozostaje Krzysztof Warzycha – legenda Panathinaikosu, zdobywca ponad 240 goli dla klubu z Aten. W reprezentacji uzbierał ich raptem dziewięć. Grosicki to przykład sytuacji odwrotnej.

Trzy gole skrzydłowego WBA, to był to pierwszy hat-trick innego piłkarza reprezentacji Polski niż Robert Lewandowski od 2009 roku. Poprzednio taka sztuka udała się Euzebiuszowi Smolarkowi. Później trzy gole w jednym meczu potrafił ustrzelić już tylko snajper Bayernu. Aż do dziś.

Reklama
Reklama

O przydatności Grosickiego zarówno Brzęczek jak i kibice mieli już wcześniej wyrobione zdanie. Z ciekawością spoglądaliśmy natomiast na debiutantów, którym szansę dał selekcjoner. W bramce po raz pierwszy kibice zobaczyli Bartłomieja Drągowskiego. Od poprzedniego sezonu jest on numerem jeden w bramce Fiorentiny. Przez te kilka lat we Włoszech (zanim zaczął regularnie grać we Florencji błyszczał na wypożyczeniu w Empoli) wyrobił sobie markę efektownie grającego bramkarza, któremu zdarza się ratować zespół w beznadziejnych sytuacjach. Przeciwko Finlandii wiele pracy nie miał.

Pierwszy mecz w kadrze zagrał także Sebastian Walukiewicz. Wychowanek Legii Warszawa, który szansę dostał jednak dopiero w Pogoni Szczecin. To tam wyrósł na czołową postać ekstraklasy i zapracował na transfer do Cagliari, gdzie w poprzednim sezonie nie grał zbyt dużo. Dopiero w drugiej części rozgrywek wskoczył do składu. Obecnie stanowi już żelazną parę środkowych obrońców z pozyskanym z Interu Mediolan Diego Godinem. Urugwajczyk to mistrz Hiszpanii z Atletico Madryt, dwukrotny zdobywca Ligi Europy i dwukrotny finalista Ligi Mistrzów. Godin ma już 34 lata i raczej kończy powoli z poważnym futbolem, mamy jednak nadzieję, że zanim powie dość, przy jego boku dojrzewać będzie Walukiewicz.

Trzecim debiutantem z podstawowego składu był Michał Karbownik. Zawodnik Legii, który kilka dni temu trafiłdo Premier League (Brighton). Angielski klub postanowił jednak, że zostanie do końca sezonu w Warszawie. Karbownik zaczął na lewej obronie, a w drugiej połowie został przesunięty na skrzydło. To z tej pozycji zaliczył asystę przy trafieniu Arkadiusza Milika. W drugiej połowie zadebiutowali jeszcze Paweł Bochniewicz i Alan Czerwiński. 

Spotkanie z Finlandią będzie dobrym materiałem do analizy dla trenera i jego sztabu. Taki przegląd kadr był potrzebny. Tak samo jak potrzebne były trafienia Milikowi, który szykować się musi do sezonu spędzonego poza składem Napoli, i Piątkowi, który stracił cudowną moc i już nie wszystko czego dotknie zamienia na gole.
Nasz kolejny rywal - Włosi pokonali we Florencji Mołdawię 6:0. Jedyne czego kibice by sobie życzyli, to aby drużyna Brzęczka nie zagrała tak bojaźliwie jak z Holandią. Na podobny wynik jak z Finami nikt przy zdrowych zmysłach oczywiście nie liczy.

Polska – Finlandia 5:1

Bramki: K. Grosicki 9, 18 i 38, K. Piątek 53, A Milik 87 – I. Niskanen 68 

Polska: B. Drągowski – B. Bereszyński (62, A. Czerwiński), J. Bednarek, S. Walukiewicz (46, P. Bochniewicz), M. Karbownik – D. Kądzior (82, K. Jóźwiak), J. Moder (61, G. Krychowiak), K. Linetty, K. Grosicki (62, R. Pietrzak) – A. Milik, K. Piątek (72, M. Klich)

Piłka nożna
Legenda japońskiego futbolu rozegra swój 41 sezon w zawodowej piłce
Piłka nożna
Mundial na horyzoncie. Piłkarze reprezentacji Polski nie chcą utknąć na ławce rezerwowych
Piłka nożna
Trzech Polaków w Porto? 17-letni talent z Jagiellonii może pobić rekord Ekstraklasy
Piłka nożna
Harry Kane osobowością roku. Rekord Roberta Lewandowskiego zagrożony
Materiał Promocyjny
Polska jest dla nas strategicznym rynkiem
Piłka nożna
Łukasz Tomczyk. Nowy trener Rakowa jak atrakcyjna sąsiadka
Materiał Promocyjny
Bankowe konsorcjum z Bankiem Pekao doda gazu polskiej energetyce
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama