Jednym z największych wygranych październikowych meczów jest Adam Nawałka. Zatrudnienie byłego szkoleniowca Górnika Zabrze na stanowisku selekcjonera wywołało mnóstwo kontrowersji. Wszyscy, którzy wskazywali, że różnice między nim a jego poprzednikiem Waldemarem Fornalikiem są tak naprawdę minimalne, mieli swoje racje. Obaj nie mieli wielkiego doświadczenia międzynarodowego, a kadrę dostali, ponieważ mieli odpowiednich protektorów w związku: Fornalik – Antoniego Piechniczka, a Nawałka prezesa Zbigniewa Bońka.
Nowy selekcjoner w pierwszych miesiącach po objęciu kadry zdążył wypróbować blisko 70 zawodników i nie sposób było oprzeć się wrażeniu, że jego poczynaniami rządzi przypadek. Tymczasem gdy przyszła godzina próby, okazało się, że nie tylko potrafiliśmy – za pomocą szczęścia, o czym trzeba pamiętać – pokonać najlepszy zespół globu, ale też że niemal wszystkie pomysły selekcjonera zdały egzamin.
Chociaż eksperci powtarzali, że Nawałka po miesiącach testów i prób wrócił do tych samych nazwisk, wśród których obracał się Fornalik, to kluczowe role w meczach z Niemcami i Szkocją odegrali jednak piłkarze wymyśleni przez nowego selekcjonera: Arkadiusz Milik, Sebastian Mila i Krzysztof Mączyński. Trio strzeliło wszystkie cztery gole w dwóch spotkaniach eliminacyjnych.
Słabość ?przekuć w atut
Mączyński po meczu ze Szkocją zastanawiał się podobno, czy rozmawiać z mediami. Tak bardzo bolało zawodnika chińskiego Guizhou Renhe, że jego powołanie było krytykowane i wyszydzane przez niemal całe środowisko piłkarskie.
Nazwisko byłego piłkarza Górnika Zabrze znalazło się w meczowym protokole w rubryce „strzelcy", ale defensywnego pomocnika należy rozliczać z innych rzeczy. Ten gol był jemu (i selekcjonerowi) potrzebny, by uzasadnić zapraszanie Mączyńskiego na zgrupowania kadry. Jednak jeśli chodzi o kreowanie gry, to, niestety, wychowanek Wisły Kraków egzaminu nie zdał. Przez cały mecz ze Szkocją nie wykonał ani jednego celnego podania do przodu na połowie rywala.