Reprezentacja: Szybki polski atak bez reżysera

Po meczach z Niemcami i Szkocją mamy kilku nowych bohaterów, ale wciąż pojawia się dużo znaków zapytania.

Publikacja: 16.10.2014 02:00

Po zwycięstwie nad mistrzami świata było święto, po meczu ze Szkocją wróciły wątpliwości

Po zwycięstwie nad mistrzami świata było święto, po meczu ze Szkocją wróciły wątpliwości

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Jednym z największych wygranych październikowych meczów jest Adam Nawałka. Zatrudnienie byłego szkoleniowca Górnika Zabrze na stanowisku selekcjonera wywołało mnóstwo kontrowersji. Wszyscy, którzy wskazywali, że różnice między nim a jego poprzednikiem Waldemarem Fornalikiem są tak naprawdę minimalne, mieli swoje racje. Obaj nie mieli wielkiego doświadczenia międzynarodowego, a kadrę dostali, ponieważ mieli odpowiednich protektorów w związku: Fornalik – Antoniego Piechniczka, a Nawałka prezesa Zbigniewa Bońka.

Nowy selekcjoner w pierwszych miesiącach po objęciu kadry zdążył wypróbować blisko 70 zawodników i nie sposób było oprzeć się wrażeniu, że jego poczynaniami rządzi przypadek. Tymczasem gdy przyszła godzina próby, okazało się, że nie tylko potrafiliśmy – za pomocą szczęścia, o czym trzeba pamiętać – pokonać najlepszy zespół  globu, ale też że niemal wszystkie pomysły selekcjonera zdały egzamin.

Chociaż eksperci powtarzali, że Nawałka po miesiącach testów i prób wrócił do tych samych nazwisk, wśród których obracał się Fornalik, to kluczowe role w meczach z Niemcami i Szkocją odegrali jednak piłkarze wymyśleni przez nowego selekcjonera: Arkadiusz Milik, Sebastian Mila i Krzysztof Mączyński. Trio strzeliło wszystkie cztery gole w dwóch spotkaniach eliminacyjnych.

Słabość ?przekuć w atut

Mączyński po meczu ze Szkocją zastanawiał się podobno, czy rozmawiać z mediami. Tak bardzo bolało zawodnika chińskiego Guizhou Renhe, że jego powołanie było krytykowane i wyszydzane przez niemal całe środowisko piłkarskie.

Nazwisko byłego piłkarza Górnika Zabrze znalazło się w meczowym protokole w rubryce „strzelcy", ale defensywnego pomocnika należy rozliczać z innych rzeczy. Ten gol był jemu (i selekcjonerowi) potrzebny, by uzasadnić zapraszanie Mączyńskiego na zgrupowania kadry. Jednak jeśli chodzi o kreowanie gry, to, niestety, wychowanek Wisły Kraków egzaminu nie zdał. Przez cały mecz ze Szkocją nie wykonał ani jednego celnego podania do przodu na połowie rywala.

To właśnie kreowanie jest największą bolączką reprezentacji Adama Nawałki i mecze z Niemcami i Szkocją pokazały to dobitnie. Spotkanie z mistrzami świata było ewenementem – meczem, jaki zdarza się raz na kilka lat. Oto drużyna kurczowo trzymająca się własnego pola karnego, głęboko cofnięta i broniąca się zaciekle, wygrywa z mistrzami świata.  Nawałka potrafił słabość swojego zespołu przekuć w atut. Przede wszystkim miał jednak pomysł (niespecjalnie wyszukany) na grę ze znacznie silniejszym przeciwnikiem.

W sobotnim spotkaniu na Stadionie Narodowym reprezentacja nie potrzebowała niczego tworzyć, bo nie na tym polegał plan taktyczny Nawałki. Dwie linie – pierwsza złożona z obrońców, druga z pomocników – ustawione przed polem karnym, a każdy niemal odbiór oznaczał natychmiastowe długie podanie do napastników i próbę kontrataku.

To, co sprawdziło się w meczu z Niemcami, nie miało jednak prawa przynieść skutku ze Szkocją. Gdy Polacy próbowali ataków pozycyjnych, to, niestety, aż bolało od samego patrzenia. Także dlatego, że zawiedli skrzydłowi. Najlepszy moment meczu z Wyspiarzami przyszedł, gdy Nawałka wprowadził na boisko Sebastiana Milę, czyli kiedy na murawie pojawił się prawdziwy rozgrywający. Arkadiusz Milik został przesunięty na lewe skrzydło, Robert Lewandowski stał się jedynym napastnikiem, a Mila grał za jego plecami. Tak, jak sobie wymarzył, wiedząc, co może być dla niego i drużyny najkorzystniejsze.

Tyle że selekcjoner nie będzie w stanie pomieścić zarówno Milika oraz Mili, jak i Lewandowskiego w jednym zespole od początku meczu. Nawałka jest zwolennikiem gry dwoma napastnikami – i chociaż współpraca między atakującym Bayernu i Ajaxu nie wyglądała dobrze, a momentami można było odnieść nawet wrażenie, że napastnicy sobie przeszkadzają, to selekcjoner już z tej koncepcji nie zrezygnuje.

Napastników dwóch

Miejsce Lewandowskiego w tym zespole jest niepodważalne. Milik z kolei – obok Mili i samego selekcjonera – jest największym wygranym październikowego dwumeczu. Powoływanie napastnika, który ma poważne problemy z regularną grą w klubie, było obarczone ryzykiem. A wystawianie go w pierwszym składzie – jeszcze większym. Ale Milik należy do ulubieńców Nawałki – tak było jeszcze w Górniku Zabrze, gdy nastoletni napastnik nie mógł długo się przełamać, a mimo to trener w niego wierzył. System z dwoma napastnikami będzie obowiązywał w tych eliminacjach.

Od kogo więc wymagać kreowania gry? Bo przecież wariant z podwójnymi zasiekami przed bramką Wojciecha Szczęsnego i długimi piłkami do przodu  przyda się chyba jeszcze tylko raz – w trakcie rewanżu z Niemcami. Z całą pewnością selekcjoner potrzebuje regularnie grającego w lidze Mateusza Klicha. Środkowy pomocnik Wolfsburga w tym sezonie nie wystąpił w żadnym meczu Bundesligi i chociaż w pierwszym eliminacyjnym spotkaniu z Gibraltarem znalazł się w podstawowym składzie reprezentacji, to już na dwumecz z Niemcami i Szkocją nie dostał powołania.

Klich był odkryciem Waldemara Fornalika – wtedy jednak regularnie występował w holenderskim Zwolle. Niestety, nawet w meczu z amatorami z Gibraltaru było widać, jak bardzo brakuje mu meczowego rytmu. Był wolny, schematyczny, wybierał zbyt proste rozwiązania. Klich do kadry wróci prawdopodobnie dopiero w przyszłym roku. Oczywiście pod warunkiem, że zimą odejdzie z Wolfsburga i w nowym klubie wywalczy sobie miejsce w składzie.

Może zatem reprezentacja wcale rozgrywającego nie potrzebuje? Może to właśnie odpuszczenie kreowania na rzecz kontrataków jest pomysłem Nawałki na ten zespół? Może selekcjoner, widząc, co się dzieje, świadomie wybrał tę drogę?

Klich na trybunach w Wolfsburgu i całe zastępy młodzieży mającej w ekspresowym tempie podbijać świat próbują się właśnie pozbierać po bolesnym zderzeniu z rzeczywistością. Dominik Furman – zero minut w tym sezonie w Tuluzie, Rafał Wolski, gdy zdecydował się na wypożyczenie do drugoligowego Bari, nawet tam nie należy do pierwszoplanowych postaci, podobnie jak Piotr Zieliński, który w poszukiwaniu możliwości regularnej gry zamienił Udinese na średniaka Serie A – Empoli (43 minuty w lidze).

Jeśli Nawałka świadomie rezygnuje z kreowania gry, to powinien wyczekiwać na powrót Jakuba Błaszczykowskiego. Przy całkowitym odpuszczeniu ataku pozycyjnego ta drużyna musi mieć znacznie lepsze skrzydła, niż było to w spotkaniu z Niemcami, a przede wszystkim ze Szkocją. O ile Kamil Grosicki miewa od czasu do czasu – zdecydowanie zbyt rzadko – przebłyski dobrej gry, o tyle zarówno Waldemar Sobota we wtorek, jak i Maciej Rybus w sobotę byli zbyt mało widoczni.

Tak po prawdzie Rybus w reprezentacji nie rozegrał jeszcze dobrego meczu.

Powrót Błaszczykowskiego będzie jednak oznaczał dla Nawałki także egzamin z zarządzania ludźmi. Pod nieobecność kontuzjowanego skrzydłowego Borussii kapitańską opaskę przejął Robert Lewandowski, a tajemnicą poliszynela jest, że byli koledzy klubowi niespecjalnie za sobą przepadają.

Wtajemniczeni twierdzą, że zmiana kapitana dokonała się na wyraźne życzenie samego Zbigniewa Bońka i miała to być zmiana na stałe. Błaszczykowski nie chciał się pogodzić ze stratą funkcji, Lewandowski został nowym kapitanem kadry, a selekcjoner powiedział, że zasady się nie zmieniają i opaskę będzie nosił ten z powołanych, który ma najwięcej rozegranych w kadrze meczów. Czyli Błaszczykowski.

Nowy lider

Oczywiście w szerszej perspektywie przepychanki o coś w sumie tak mało istotnego jak kapitańska opaska mogą wydawać się śmieszne, ale należy pamiętać, że piłkarze to też ludzie. Nierzadko ze skomplikowanymi osobowościami. A w przypadku zarówno Błaszczykowskiego,  jak i Lewandowskiego mówimy o gigantycznym ego.

Być może mecze ze Szkocją i Niemcami były narodzinami prawdziwego lidera i szefa zespołu – Kamila Glika. Środkowy obrońca Torino w meczu z mistrzami świata dał prawdziwy koncert gry w defensywie. Ze Szkocją też nie popełnił błędów. Dobrze się ustawiał, przewidywał zagrania rywali, przerywał ich akcje.  Warto pamiętać, że Szkoci zdobyli dwa gole, ale oddali zaledwie trzy celne strzały na bramkę Wojciecha Szczęsnego. Owszem, w pierwszej połowie potrafili nas zepchnąć do obrony i zdominować, ale na klarowne sytuacje to się nie przekładało. W dużej mierze właśnie dzięki dobrej postawie Glika.

Po meczach z Niemcami i Szkocją cieszy jeszcze jedno – Polacy pokazali charakter. Potrafili przetrwać oblężenie mistrzów świata i z nimi wygrać. Wypowiedzieli lepszym piłkarsko Niemcom wojnę i toczyli ją aż do ostatniej minuty. Z kolei w spotkaniu ze Szkocją potrafili, także dzięki wyczuciu trenera, odwrócić losy meczu. A przecież ostatnimi czasy to właśnie brak zaangażowania był jedną z bolączek tej kadry.

Niedawno Lewandowski był przez publiczność wygwizdywany. Tymczasem we wtorek po brutalnym ataku szkockiego obrońcy wytrwał na boisku do końca, mimo że w pierwszej połowie wyraźnie utykał i, jak przyznawał po meczu, każdy krok sprawiał mu ból (w przerwie musiał wziąć blokadę).

Równie imponujący był widok grającego z rozbitym łukiem brwiowym Glika.  Charakterem meczów się nie wygrywa, ale bez niego trudno liczyć na sukces.

Jednym z największych wygranych październikowych meczów jest Adam Nawałka. Zatrudnienie byłego szkoleniowca Górnika Zabrze na stanowisku selekcjonera wywołało mnóstwo kontrowersji. Wszyscy, którzy wskazywali, że różnice między nim a jego poprzednikiem Waldemarem Fornalikiem są tak naprawdę minimalne, mieli swoje racje. Obaj nie mieli wielkiego doświadczenia międzynarodowego, a kadrę dostali, ponieważ mieli odpowiednich protektorów w związku: Fornalik – Antoniego Piechniczka, a Nawałka prezesa Zbigniewa Bońka.

Pozostało 95% artykułu
Piłka nożna
Robert Lewandowski kontuzjowany. Nie zagra w reprezentacji Polski
Piłka nożna
Nieoczekiwana porażka Barcelony. Wielka stopa Roberta Lewandowskiego
Piłka nożna
Lech znokautował Legię po przerwie. W końcu widowisko w hicie Ekstraklasy
Piłka nożna
Bartosz Slisz zniszczył marzenia Leo Messiego. Niespodzianka w MLS, a w tle polski sędzia
Materiał Promocyjny
Big data pomaga budować skuteczne strategie
Piłka nożna
Liverpool nie do zatrzymania. Ani w Europie, ani w Anglii
Materiał Promocyjny
Seat to historia i doświadczenie, Cupra to nowoczesność i emocje