Zatrudnienie Norwega, który przecież nie miał w swoim CV poważnych osiągnięć trenerskich, było przyjmowane z rezerwą. Przecież Jan Urban zimą poprzedniego roku też kończył jako lider ekstraklasy i dla wielu kibiców, a także ekspertów, decyzja o rozstaniu się ze szkoleniowcem, którego piłkarze Legii w większości lubili i szanowali, była niezrozumiała.
Jak dobry był to ruch, widać dopiero dziś. Legia kapitalnie prezentuje się w europejskich pucharach, już zapewniła sobie awans do rundy pucharowej i wiadomo, że wiosną w dalszym ciągu będzie musiała dzielić swoją uwagę między ekstraklasę i Europę.
A właśnie za to, jak dobrze Legia łączy te obowiązki, należą się Bergowi słowa uznania. Norweg na początku sezonu był mocno krytykowany za ciągłe rotacje w składzie. Często się zdarzało, że jedenastka walcząca w tygodniu w pucharach była całkowicie odmienna od tej, która w weekend rywalizowała o punkty w lidze.
Oczywiście Legia ma najszerszą kadrę w Polsce, ale tak jest także dzięki Bergowi i jego odważnym decyzjom personalnym. To on nie bał się postawić chociażby na 16-letniego Krystiana Bielika czy zaledwie rok starszego Adama Ryczkowskiego, który nie tylko wystąpił w pięciu meczach ekstraklasy, ale nawet zdobył bramkę. To Berg sobie tę szeroką kadrę stworzył.
Jak inne od większości trenerów pracujących w naszej lidze jest jego podejście do młodych zawodników, świadczy przykład Franciszka Smudy i Wisły Kraków. Młodzież krakowskiego klubu w czerwcu tego roku zdobyła mistrzostwo Polski juniorów młodszych, a jednak były selekcjoner właściwie z wychowanków nie korzysta. Gdy w meczu ostatniej kolejki ze Śląskiem Wrocław za kartki musieli pauzować obaj boczni obrońcy – Łukasz Burliga i Maciej Sadlok – Smuda wolał na lewej obronie wystawić skrzydłowego Donalda Guerriera, którego braki w grze w defensywie były widoczne jak na dłoni, a po upływie kwadransa Haitańczyk faulował w polu karnym Flavio Paixao, który następnie wykorzystał rzut karny.