Franek i inni

Wisła zajmuje miejsce w tabeli tuż za liderem, właściciel klubu tnie koszty, a Franciszek Smuda cieszy się zaufaniem i jego, i kibiców.

Publikacja: 05.12.2014 13:10

Franek i inni

Foto: Fotorzepa/Ryszard Waniek

Od jakiego momentu można mówić, że trener czy piłkarz staje się legendą jakiegoś klubu i czy Smuda już ten status osiągnął?

Kiedy patrzy się na osiągnięcia Wisły w jej ponadstuletniej historii, to osób takich było sporo. Listę piłkarzy rozpoczyna chronologicznie Henryk Reyman. Znakomitą książkę o nim, zatytułowaną „Z Białą Gwiazdą w sercu", napisał na stulecie klubu Paweł Pierzchała. Lektura obowiązkowa  dla każdego kibica, nie tylko Wisły. Reyman był najpierw wspaniałym piłkarzem. Pierwszym królem strzelców ligi w roku 1927, z 37 bramkami, kapitanem reprezentacji podczas pierwszych dla Polski igrzysk olimpijskich, po wojnie selekcjonerem reprezentacji. A do tego przedwojennym oficerem, uczestnikiem wojen z bolszewikami i z Niemcami. Wspaniała postać sportowca i patrioty. Stadion Wisły nosi jego imię, podobnie jak ulica, obok której się znajduje.

Jego odpowiednikiem w Cracovii był Józef Kałuża, rówieśnik i partner Reymana w ataku drużyny narodowej. On też przerastał konkurentów na boisku, a jako trener prowadził polską kadrę na pierwszych mistrzostwach świata we Francji, w roku 1938, i dwa lata wcześniej, na igrzyskach olimpijskich w Berlinie. Stadion Cracovii ma adres Józefa Kałuży 1.

Polską kadrę w 1921 r. na mecz z  Węgrami stanowili głównie piłkarze Cracovii

Licytowanie się, który krakowski klub ma więcej bohaterów, oczywiście wiąże się z rywalizacją na wszystkich możliwych polach, trwającą od ponad stu lat. To ma swój urok, ale z punktu widzenia warszawiaka ma w sobie też coś z choroby. Obserwuję to samo w moim mieście, gdzie nawet ludzie, którzy sprowadzili się do stolicy niedawno i nie znają jej historii, włączają się do kłótni (bo nie dyskusji) o wyższości Legii nad Polonią lub odwrotnie. To przypomina rozważania na temat wyższości świąt Bożego Narodzenia nad Wielkanocą. Akurat w przypadku tych dwóch miast i ich największych klubów liczy się bardziej to, co zrobiły dla sportu polskiego, a nie tylko krakowskiego lub warszawskiego.

Wisła ma więcej reprezentantów Polski i bohaterów niż Cracovia, bo dłużej grała na najwyższym poziomie. Antoni Szymanowski, Adam Musiał, Kazimierz Kmiecik, Zdzisław Kapka, Marek Kusto, Adam Nawałka, Andrzej Iwan to podpory reprezentacji, pochodzący z Wisły. Ale pierwsza reprezentacja Polski, która w roku 1921 rozegrała premierowy mecz z Węgrami, składała się głównie z zawodników Cracovii. I jakie  jedno czy drugie ma znaczenie? Żadnego. To tylko ciekawostka mówiąca o kolejach losów obydwu klubów, a nie o wyższości jednego nad drugim, bo to nie jest dane raz na zawsze.

Do Franciszka Smudy mam słabość, uważam go za bardzo dobrego trenera, a to, co robi od ponad roku w Wiśle, świadczy o jego klasie. Smuda przyjął propozycję pracy od właściciela klubu Bogusława Cupiała, który dobrze kombinował. Skoro sytuacja materialna się pogorszyła, nie ma pieniędzy na transfery, to trzeba zatrudnić kogoś, kto nawet z piasku bicz ukręci. I Smuda kręci, żeby nie użyć wyświechtanego powiedzenia o cudach, które robi. Wmawia starszym zawodnikom, że są młodzi i lepsi, szuka naprawdę młodych, jego pierwszym wyborem są Polacy. Kibice to widzą i doceniają.

Smuda oceniany jest często nie na podstawie tego, co i jak robi, tylko jak prezentuje się w mediach. To jest przekleństwo nowych czasów. On nie lubi mikrofonów, kamer, nie dba o popularność, a kiedy już musi powiedzieć coś publicznie,  zwykle nie wychodzi mu to najlepiej, mimo że ma wiele do powiedzenia. Wolę kogoś takiego, naturalnego, od odpicowanych trenerskich gogusiów, którzy wszystkie rozumy pozjadali, znają na pamięć dzieła Aleksa Fergusona, Jose Mourinho i Pepa Guardioli, tylko nic z tego nie wynika.

Patrzę na listę trenerów Wisły, którzy zdobywali z nią trzynaście tytułów tytuł mistrza Polski, i nie widzę wśród nich wielu legend. Michał Matyas w roku 1951, Orest Lenczyk w 1978, Smuda w 1999, Nawałka w 2001, Henryk Kasperczak w 2003 i 2004. I to wszystko, z całym szacunkiem dla wciąż młodego Macieja Skorży. Trzeba mieć coś takiego, co nie tylko z powodu umiejętności zawodowych wbija się w pamięć piłkarzy i kibiców. A to zwykle przychodzi z wiekiem, a potem weryfikuje to czas.

Jest jeszcze coś, co nie ma wprawdzie wpływu na te subiektywne opinie, ale ładnie mi pasuje do Krakowa. Jego (lub najbliższych okolic) mieszkańcami są ci, którzy z tym miastem zetknęli się dopiero jako piłkarze lub trenerzy i już tu zostali albo powrócili. Właśnie tak jak Lenczyk, Smuda, Kasperczak, poznaniak Arkadiusz Głowacki, białostoczanin Tomasz Frankowski. Fajne jest to, że każdy z nich może chodzić po Krakowie z podniesioną głową. I powinni ich szanować także rywale z drugiej strony Błoni.

Piłka nożna
Guardiola szuka leku na kryzys Manchesteru City
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Piłka nożna
Loteria wizowa. Z kim zagra Polska o mundial w 2026 roku?
Piłka nożna
Co czeka Jagiellonię i Legię w Lidze Konferencji? Tabela po 5. kolejce
Piłka nożna
Koniec wspaniałej passy Legii w Lidze Konferencji. Co z awansem do 1/8 finału?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Piłka nożna
Bezwzględna Barcelona. Niespodziewany bohater meczu w Dortmundzie