Od jakiego momentu można mówić, że trener czy piłkarz staje się legendą jakiegoś klubu i czy Smuda już ten status osiągnął?
Kiedy patrzy się na osiągnięcia Wisły w jej ponadstuletniej historii, to osób takich było sporo. Listę piłkarzy rozpoczyna chronologicznie Henryk Reyman. Znakomitą książkę o nim, zatytułowaną „Z Białą Gwiazdą w sercu", napisał na stulecie klubu Paweł Pierzchała. Lektura obowiązkowa dla każdego kibica, nie tylko Wisły. Reyman był najpierw wspaniałym piłkarzem. Pierwszym królem strzelców ligi w roku 1927, z 37 bramkami, kapitanem reprezentacji podczas pierwszych dla Polski igrzysk olimpijskich, po wojnie selekcjonerem reprezentacji. A do tego przedwojennym oficerem, uczestnikiem wojen z bolszewikami i z Niemcami. Wspaniała postać sportowca i patrioty. Stadion Wisły nosi jego imię, podobnie jak ulica, obok której się znajduje.
Jego odpowiednikiem w Cracovii był Józef Kałuża, rówieśnik i partner Reymana w ataku drużyny narodowej. On też przerastał konkurentów na boisku, a jako trener prowadził polską kadrę na pierwszych mistrzostwach świata we Francji, w roku 1938, i dwa lata wcześniej, na igrzyskach olimpijskich w Berlinie. Stadion Cracovii ma adres Józefa Kałuży 1.
Polską kadrę w 1921 r. na mecz z Węgrami stanowili głównie piłkarze Cracovii
Licytowanie się, który krakowski klub ma więcej bohaterów, oczywiście wiąże się z rywalizacją na wszystkich możliwych polach, trwającą od ponad stu lat. To ma swój urok, ale z punktu widzenia warszawiaka ma w sobie też coś z choroby. Obserwuję to samo w moim mieście, gdzie nawet ludzie, którzy sprowadzili się do stolicy niedawno i nie znają jej historii, włączają się do kłótni (bo nie dyskusji) o wyższości Legii nad Polonią lub odwrotnie. To przypomina rozważania na temat wyższości świąt Bożego Narodzenia nad Wielkanocą. Akurat w przypadku tych dwóch miast i ich największych klubów liczy się bardziej to, co zrobiły dla sportu polskiego, a nie tylko krakowskiego lub warszawskiego.