David Trezeguet zakończył karierę

Zakończenie kariery ogłosił David Trezeguet, jeden z najmniej docenianych napastników ostatnich lat. Także w przybranej ojczyźnie – Francji.

Aktualizacja: 27.01.2015 07:51 Publikacja: 27.01.2015 00:00

David Trezeguet zdobył prawie wszystkie najważniejsze trofea

David Trezeguet zdobył prawie wszystkie najważniejsze trofea

Foto: AFP

2 lipca 2000 roku, Rotterdam, finał mistrzostw Europy. Francja, aktualny mistrz świata, grała z Włochami. Do 94. minuty przegrywała 0:1. Włosi – kibice na trybunach i piłkarze oraz sztab trenerski przy ławce rezerwowych – świętowali już tytuł. W ostatniej akcji wyrównanie Trójkolorowym dała bramka rezerwowego Sylvaina Wiltorda. Doszło do dogrywki. Obowiązywała w niej zasada złotego gola. Kto strzeli bramkę, ten wygrywa. Strzelił on – David Trezeguet. Takich ważnych dla napastnika chwil, w których decyduje o losach meczu albo trofeum, urodzony w Rouen Argentyńczyk miał jeszcze kilka, choć nigdy tak spektakularnej. Dwa lata wcześniej na mistrzostwach świata w jego przybranej ojczyźnie – Francji, to po jego podaniu Laurent Blanc strzelił gola na wagę awansu do ćwierćfinału w dogrywce meczu z Paragwajem, a w kolejnej fazie 21-letni gołowąs nie uląkł się presji wypełnionego po brzegi Stade de France i z zimną krwią w serii rzutów karnych strzelił bramkę Włochom.

W tej piłkarskiej loterii nie miał szczęścia w finale mundialu w 2006 roku. Przestrzelił „jedenastkę" i Francuzi tym razem z Włochami przegrali. W 2003 roku zmarnował karnego w finale Ligi Mistrzów, przez co Juventus Turyn przegrał z Milanem.

Ma prawo czuć się piłkarzem spełnionym, mimo że radzić sobie musiał z wieloma przeciwnościami – niechęcią trenerów, kolegów z drużyny, rolą rezerwowego. Wielką karierę zaczynał w Monaco, choć bliżej było mu do Paris Saint-Germain. Ówczesny trener PSG Luis Fernandez powiedział jednak, że weźmie go tylko za darmo.

Z Monaco Trezeguet zdobył dwa mistrzostwa Francji i awansował do półfinału Ligi Mistrzów. Podczas Euro 2000, które zakończył złotym golem, też przeszedł szkołę życia. Zszedł wcześniej z jednego z treningów, przeklinając wszystkich wokół po hiszpańsku. Miał dość, czuł się sfrustrowany, bo tylko w jednym meczu zagrał w wyjściowym składzie.

Nie zawsze taki wybór zależał od selekcjonera. „Relacje między piłkarzami ofensywnymi Zidane'em i Henrym zwłaszcza a nim nie były najlepsze i nie chodziło wcale o kwestie czysto boiskowe" – pisze dziennik „L'Equipe". Innymi słowy, Zidane wolał grać z Henrym albo swoim wielkim przyjacielem, ale przeciętnym napastnikiem, Christophe'em Dugarrym. Trenerzy słuchali Zidane'a.

Później, kiedy Dugarry był zbyt słaby, a Henry i Trezeguet błyszczeli w swoich klubach: Arsenalu Londyn i Juventusie Turyn, selekcjonerzy Francji próbowali połączyć siły i możliwości ofensywne obu zawodników. Nigdy się to nie udało, zbyt duża była różnica charakterów między dwójką piłkarzy, różnił ich także styl gry. Jeden bazował na szybkości, grze z kontry, a drugi na instynkcie strzeleckim.

Ale choć Trezeguet był głównie rezerwowym, jest trzecim najskuteczniejszym napastnikiem w historii reprezentacji Francji, po Henrym właśnie i Michelu Platinim. Strzelił dla Trójkolorowych 34 gole w 71 meczach. Zdobywał jednak bramki częściej niż ta dwójka (co 121 minut, Platini co 154, a Henry co 178), bo rzadziej grał. W Juventusie, w którym spędził dziesięć lat, w tym sezon w Serie B, dzierży tytuł najlepszego zagranicznego napastnika w historii klubu. We wszystkich rozgrywkach dla Bianco-Nerri zdobył 171 goli.

W poniedziałkowym wywiadzie dla „L'Equipe" zapowiedział, że zostanie ambasadorem Juventusu na świecie, bo to klub, z którym wciąż „wiążą go zażyłe relacje". O reprezentacji wypowiada się ciepło. „Moje korzenie są argentyńskie, ale to Francja mnie adoptowała. Francja ma wciąż ważne miejsce w moim sercu. Moi synowie są przecież Francuzami" – mówi z rozrzewnieniem.

Francuzi także mają powód do sentymentalnych wspomnień. Kilka tygodni po zakończeniu kariery przez Henry'ego podobną decyzję podjął jego wieloletni partner i wielki rywal do miejsca w jedenastce. To już ostatni z mistrzów świata z 1998 roku, który przestał grać zawodowo w piłkę.

2 lipca 2000 roku, Rotterdam, finał mistrzostw Europy. Francja, aktualny mistrz świata, grała z Włochami. Do 94. minuty przegrywała 0:1. Włosi – kibice na trybunach i piłkarze oraz sztab trenerski przy ławce rezerwowych – świętowali już tytuł. W ostatniej akcji wyrównanie Trójkolorowym dała bramka rezerwowego Sylvaina Wiltorda. Doszło do dogrywki. Obowiązywała w niej zasada złotego gola. Kto strzeli bramkę, ten wygrywa. Strzelił on – David Trezeguet. Takich ważnych dla napastnika chwil, w których decyduje o losach meczu albo trofeum, urodzony w Rouen Argentyńczyk miał jeszcze kilka, choć nigdy tak spektakularnej. Dwa lata wcześniej na mistrzostwach świata w jego przybranej ojczyźnie – Francji, to po jego podaniu Laurent Blanc strzelił gola na wagę awansu do ćwierćfinału w dogrywce meczu z Paragwajem, a w kolejnej fazie 21-letni gołowąs nie uląkł się presji wypełnionego po brzegi Stade de France i z zimną krwią w serii rzutów karnych strzelił bramkę Włochom.

W tej piłkarskiej loterii nie miał szczęścia w finale mundialu w 2006 roku. Przestrzelił „jedenastkę" i Francuzi tym razem z Włochami przegrali. W 2003 roku zmarnował karnego w finale Ligi Mistrzów, przez co Juventus Turyn przegrał z Milanem.

Piłka nożna
Puchar Króla jedzie do Barcelony. Realowi uciekło kolejne trofeum
Piłka nożna
Zamieszanie wokół finału Pucharu Króla. Dlaczego Real Madryt groził bojkotem?
Piłka nożna
Będzie nowy trener Legii? Pojawia się coraz więcej nazwisk
Piłka nożna
W sobotę Barcelona - Real o Puchar Króla. Katalończyków zainspirować ma Michael Jordan
Piłka nożna
Zbliża się klubowy mundial w USA. Wakacji w tym roku nie będzie