Piłkarzy na boisko wyprowadził burmistrz Nowego Jorku Bill de Blasio. Piosenkarka Ashanti zaśpiewała hymn narodowy. Wszystko było tak, jak na największych i najważniejszych wydarzeniach sportowych w Stanach Zjednoczonych. New York City FC oficjalnie rozegrał pierwszy mecz w swoim mieście.
O tym, że w Nowym Jorku powstanie nowy klub piłkarski poinformowano w maju 2013 roku. 80 procent akcji należy do szejka Khaldoona Al Mubaraka, prezesa Manchesteru City związanego z City Football Group. Zespół powstał z inicjatywy komisarza Major League Soccer (MLS) Dona Grabera. Pierwszym piłkarzem, z którym podpisano umowę, był występujący wówczas w Atletico Madryt David Villa.
Już od samego początku było wiadomo, że na wschodnim wybrzeżu USA zaczyna się tworzyć coś ważnego i potężnego. Jednak pojawiały się również pytania. Czy w Nowym Jorku jest miejsce dla dwóch drużyn występujących w MLS? Przecież już od kilkunastu lat istnieje klub New York Red Bulls, którego mecze na trybuny przyciągają średnio 20 tysięcy widzów. Nie jest to oszałamiający wynik, szczególnie w tak dużym mieście.
Ale NYCFC nie zważał na ryzyko i ostatecznie zadebiutował w sezonie 2015. Oprócz Davida Villi w drużynie znaleźli się także m. in. Mix Diskerud, urodzony w Oslo reprezentant USA, czy bramkarz z Portoryko Josh Saunders, który już trzykrotnie wygrywał MLS (w lipcu do kolegów dołączy Frank Lampard). W pierwszym meczu zespół zremisował na wyjeździe 1:1 z innym nowopowstałym klubem – Orlando City.
Zagadką był premierowy występ u siebie. Ciężko powiedzieć, że na swoim stadionie, ponieważ NYCFC gra na Yankee Stadium, na którym swoje mecze na co dzień rozgrywa drużyna baseballowa New York Yankees (20 procent akcji należy do Yankee Global Enterprises). Niby przed sezonem udało się sprzedać 14 tysięcy karnetów, ale na potężnym stadionie Yankee taka liczba widzów nie robiłaby wrażenia.