Kolejny trener nie dotrwał do końca sezonu zasadniczego. Robert Podoliński został zwolniony z Cracovii. W piątek na stadionie przy ulicy Kałuży przegrał 0:1 z Pogonią prowadzoną przez zatrudnionego dwa tygodnie temu Czesława Michniewicza. To drugie z rzędu zwycięstwo Pogoni, od kiedy zespół objął Michniewicz – zespół z Szczecina wrócił do grupy mistrzowskiej.
Podoliński przed sezonem został zatrudniony przez właściciela Cracovii Janusza Filipiaka. To była nowa postać w ekstraklasie – absolwent warszawskiej AWF wcześniej wyrobił sobie nazwisko, pracując w niższych ligach.
Zwolnienie Podolińskiego oznacza, że w naszej 16-zespołowej ekstraklasie tylko w siedmiu klubach nie doszło w tym sezonie do zmiany szkoleniowca. W Lechu, Lechii i Pogoni do roszad dochodziło dwukrotnie.

I chociaż porażka Cracovii była gwoździem do trumny Podolińskiego, to nie futbol był w sobotę w Krakowie najważniejszy. Mecz został przerwany, gdyż kibice Pogoni postanowili sprawdzić, czy nie dadzą rady zwycięstwa swojej drużyny zmienić w walkower dla Cracovii. Odpalili race, dym spowodował, że nie było widać, co się dzieje na murawie. Na takie zachowania można jeszcze przymknąć oko, wszak sami postanowili uwędzić się dymem.
Gorzej, że zaczęli płonące race rzucać w kierunku kibiców Cracovii i na murawę. Na stadionie pojawiła się straż pożarna, ale przede wszystkim istniały obawy, że fani gospodarzy nie będą czekać na interwencję wyższych instancji i sami postanowią wymierzyć sprawiedliwość. Na szczęście do bójki na trybunach nie doszło, a po siedmiu minutach sędzia Krzysztof Jakubik mógł wznowić mecz.
Dowodów zezwierzęcenia w tym meczu było jednak na trybunach znacznie więcej. Rzucanie racami w sektor gospodarzy było reakcją na to, że kibice Cracovii zaprezentowali flagę z narysowaną puszką paprykarza szczecińskiego, w którą wbity był nóż. Pod spodem widniał napis: „Cracovia – Pogoń 1:0".