Ogłoszenie gospodarza mistrzostw świata było tylko formalnością. Arabia Saudyjska nie miała konkurencji.
Do wyścigu zamierzała stanąć Australia. Chciała zorganizować turniej do spółki z Malezją, Singapurem i Indonezją, ale pomysł upadł, gdy ten ostatni kraj poparł saudyjską ofertę.
Saudyjczycy planowali ubiegać się o mundial już w 2030 roku, razem z Grecją i Egiptem, jednak zrezygnowali, uznając, że nie mają szans rywalizować ze wspólną kandydaturą Hiszpanii, Portugalii i Maroka. To właśnie te trzy kraje ugoszczą za sześć lat uczestników turnieju, ale pierwsze trzy mecze zostaną rozegrane w Urugwaju, Argentynie i Paragwaju. Ten sposób na uczczenie setnej rocznicy mistrzostw (Urugwajczycy byli pierwszym gospodarzem i zwycięzcą, w finale pokonali Argentyńczyków) spotkał się z krytyką kibiców, działaczy oraz ekologów, którzy zwrócili uwagę, że konieczność dalekich podróży samolotem wpłynie niekorzystnie na ślad węglowy.
Szefa światowej federacji (FIFA) Gianniego Infantino to jednak nie rusza. – Trzy kontynenty, sześć krajów, 48 drużyn – czy jest lepszy sposób na świętowanie – pytał Infantino podczas swojego przemówienia na nadzwyczajnym kongresie w Zurychu.
Czytaj więcej
Mecz w Dortmundzie to hit środy w Lidze Mistrzów. Borussia i Barcelona są w czołówce tabeli i mogą zrobić kolejny krok w stronę awansu do fazy pucharowej.