„El Nacional” przed meczem pisał, że nie wszyscy w zespole są zadowoleni z wyboru pierwszego bramkarza i tego, jak na ławce rezerwowych wciąż siedzi Wojciech Szczęsny, a na Hansiego Flicka miał w tej sprawie naciskać nawet Lewandowski. Nowy argument do dyskusji wniosły ostatnie występy Katalończyków w LaLiga – Barcelona w czterech zdobyła cztery punkty i straciła pięć goli – ale już w sobotnim spotkaniu z Realem Betis Pena pokazał, że to trener miał rację.
25-latek imponował refleksem i kilka razy ratował kolegów. Piłkę z bramki wyjął dopiero w 68. minucie po rzucie karnym, który sędzia podyktował po faulu Frenkiego de Jonga na wypożyczonym z Barcelony Vitorze Roque. Pena rzucił się w dobrym kierunku, ale Giovani le Celso uderzył na tyle mocno i prezycyjnie, żeby wyrównać wynik meczu.
Czytaj więcej
Organizatorzy wciąż szukają sponsorów i próbują spiąć budżet, a imprezy nie chcą sami piłkarze
Robert Lewandowski wrócił i strzelił, ale nie zagrał do końca
Barcelona prowadziła, bo jeszcze w pierwszej połowie po zespołowej akcji gola strzelił Lewandowski. Polak kilka dni wcześniej, kiedy jego drużynie przyszło mierzyć się z Mallorcą (5:1), odpoczywał. To był pierwszy tej jesieni mecz, który zaczął na ławce rezerwowych. Najlepszy strzelec LaLiga we wszystkich pozostałych spotkaniach był w podstawowym składzie, a więcej minut od niego (1662) spędzili na boisku jedynie Inigo Martinez (1776), Raphinha (1753), Jules Kounde (1705) i Pau Cubarsi (1685).
36-latek w środku tygodnia nie grał, a teraz zszedł z boiska w 74. minucie, choć Barcelona remisowała wtedy 1:1 i musiała walczyć o zwycięskiego gola. Katalończycy bramkę zdobyli, kiedy podanie Lamine'a Yamala wykorzystał Ferran Torres, ale ostatni słowo należało do gospodarzy, bo w czwartej minucie doliczonego czasu gry sprytnym uderzeniem przy słupku wyrównał Assane Diao.