Od dawna po sieci krążą różne filmy, posty, zdjęcia opisujące grę Kante. Wszystkie sprowadzają się do jednego mianownika – to piłkarz, który jest na boisku wszędzie tam, gdzie piłka i rywal. Steve Walsh, szef skautów w Leicester, pytany jak może określić wpływ Kante na grę sensacyjnych mistrzów Anglii z 2016 roku, powiedział zdecydowanie: „W środku mamy Drinkwatera, a po obu stronach pomocy Kante”.
Jeszcze inaczej o tej wszechobecności filigranowego pomocnika na boisku Marcus Thuram. – Mam wrażenie, że na zgrupowanie do kadry do Clairefontaine przyjechało trzech N’Golo Kante. To jest straszne, bo kiedy gramy wewnątrz kadry i on jest w przeciwnym zespole wiadomo, że oni wygrają. Nie chce się uczestniczyć w takim treningu – opowiadał napastnik reprezentacji Francji.
– Mam wrażenie, że kiedy z nim gramy, mamy jednego piłkarza więcej – powiedział obrońca Benjamin Pavard.
N’Golo Kante – wychował go polski trener
Nie zapowiadał się na tej klasy piłkarza. Piotr Wojtyna, polski trener klubu JS Suresnes, w którym w dzieciństwie występował Kante opowiada „Rz”, że byli bardziej zawodnicy bardziej utalentowani od niego, on ginął w tłumie wielu świetnych piłkarzy. Ale się przebił. – Miał szczęście, że trafił na dobrych trenerów – mówi Wojtyna.
Z podparyskiego Suresnes przeszedł do klubów z północy Francji Boulogne, a potem Caen. – W Caen nie słyszeliśmy co mówił w szatni, ale przemawiał swoją grą na boisku – opowiada w „L’Equipe” kolega z drużyny, Remy Vercoutre.