Artur Bartkiewicz: "Polskie" Euro, czyli jak reprezentacja spełniła oczekiwania

Po reprezentacji Polski na Euro 2024 od początku kibice wiele się nie spodziewali - i w zasadzie można powiedzieć, że te oczekiwania zostały spełnione.

Publikacja: 22.06.2024 14:28

Polska odpadła z Euro jako pierwsza drużyna

Polska odpadła z Euro jako pierwsza drużyna

Foto: REUTERS/Fabrizio Bensch

Dwa wygrane sparingi tuż przed Euro 2024 oraz nikła porażka z Holandią zaciemniły nieco obraz sytuacji i przez chwilę zapomnieliśmy, że obserwujemy reprezentację, która dokładnie rok temu musiała uznać wyższość Mołdawii, a w eliminacjach do Euro 2024 była w stanie zdominować jedynie Wyspy Owcze. W bardzo długiej drodze po awans na Euro wygrała cztery z 10 spotkań, w tym dwa ze wspomnianymi Farerami, jeden z Estonią i jeden z Albanią. W decydującym meczu o awans potrzebowała rzutów karnych, aby wyeliminować Walię, która jest dziś drużyną znacznie słabszą nie tylko od Francji czy Holandii, ale też od Austrii. Czego więc mogliśmy się spodziewać?

Czytaj więcej

Stefan Szczepłek: Porażka z Austrią - smutny powrót do szarości

Polska reprezentacja na Euro 2024: Dach się trzyma tylko dzięki prowizorce

Piłkarska reprezentacja Polski jest dziś co najwyżej placem budowy i to na etapie prac koncepcyjnych. Stojący tu za Adama Nawałki solidny gmach dawno obrócił się w ruinę - gdzieniegdzie widać jeszcze ślady dawnej świetności, ale niektóre ściany dawno się zawaliły, a dach trzyma się jeszcze tylko dlatego, że kolejni majstrowie podpierali go czym się dało tworząc — co Polakom zawsze wychodzi najlepiej — rozwiązania prowizoryczne, aby móc udawać, że panujemy nad sytuacją. Ale doszliśmy już chyba do kresu — ruiny trzeba rozebrać, a na pozostałych fundamentach zbudować coś nowego. I trzeba liczyć się z tym, że budowa trochę potrwa, a efekty nie będą natychmiastowe.

Reprezentacja Polski na Euro 2024: Lej po bombie między Wojciechem Szczęsnym a Piotrem Zielińskim

Po Euro z reprezentacją pożegna się zapewne Wojciech Szczęsny, Robert Lewandowski też jest coraz bliżej momentu, w którym trzeba będzie zorganizować mu z wielką pompą mecz pożegnalny. Ale problem tej reprezentacji zaczął się dużo wcześniej. Zmieniający się w ostatnich latach jak w kalejdoskopie selekcjonerzy nie byli w stanie przebudować kręgosłupa drużyny, po tym jak na drugą stronę rzeki przeszedł odpowiadający za bezpieczeństwo polskich tyłów Kamil Glik, czy brzydko starzejący się piłkarsko Grzegorz Krychowiak odpowiadający — w swoim najlepszym okresie — za utrzymywanie pod kontrolą środka pola. Dziś - co pokazał mecz z Austrią, ale też wiele poprzednich spotkań - między Wojciechem Szczęsnym a Piotrem Zielińskim mamy niemal lej po bombie. Większość kłopotów reprezentacji zaczyna się właśnie tutaj.

Na jedną składną akcję z przodu przypada pięć z tyłu, w których problemem jest celne podanie do kolegi stojącego kilka metrów dalej lub zagranie bardziej wysublimowane niż nerwowe wycofanie piłki do Szczęsnego

Na środku obrony co chwilę rządzi ktoś inny — i efekty są takie, że w meczu „o wszystko” na Euro Gernot Trauner miał tyle czasu na oddanie strzału głową stojąc kilka metrów od polskiej bramki, że spokojnie wystarczyłoby mu czasu na zaparzenie sobie herbaty. Utrzymanie piłki w środku pola w czasie, gdy trzeba uspokoić grę wobec naporu przeciwnika w wykonaniu naszych reprezentantów wygląda zaś jak próba zdobycia Mount Everestu w klapkach. Mamy atuty ofensywne — w postaci bardzo kreatywnego Zielińskiego, który wreszcie zaczął przypominać w reprezentacji Zielińskiego z Serie A; w postaci Nicoli Zalewskiego, zawodnika, któremu piłka nie przeszkadza w grze; w postaci wchodzącego do reprezentacji z drzwiami Kacpra Urbańskiego. Cóż jednak z tego skoro na jedną składną akcję z przodu przypada pięć z tyłu, w których problemem jest celne podanie do kolegi stojącego kilka metrów dalej lub zagranie bardziej wysublimowane niż nerwowe wycofanie piłki do Szczęsnego lub wybicie jej do przodu w nadziej, że spadnie pod nogami któregoś z wysuniętych zawodników.

Reprezentacja Polski po Euro 2024: Praca domowa do odrobienia

Polska nie jest i pewnie w najbliższych latach nie będzie potęgą futbolową, ale Austria też nią nie jest. Austriacka Bundesliga jest bliższa Ekstraklasie niż Premier League. Ale to drużyna z pomysłem na grę, w której poszczególne elementy funkcjonują poprawnie i się zazębiają. Tak jak było w reprezentacji Adama Nawałki. Dokładnie odwrotnie niż jest w polskiej reprezentacji.

Na Euro 2024 mogliśmy liczyć na cud, ale cudu nie było. Wszystko potoczyło się zgodnie z oczekiwaniami. Nie pasowaliśmy tu — i jest chyba sprawiedliwe, że odpadliśmy z tego turnieju jako pierwsi. Teraz musimy wreszcie zacząć budować drużynę, która na wielkie imprezy będzie pasować. W piłce nożnej, tej najważniejszej z rzeczy nieważnych, jest bowiem jak w życiu. Czasem można mieć szczęście, ale na dłuższą metę na sukces trzeba sobie zapracować. A pod tym względem mamy zaległą pracę domową, którą wreszcie trzeba odrobić.

Dwa wygrane sparingi tuż przed Euro 2024 oraz nikła porażka z Holandią zaciemniły nieco obraz sytuacji i przez chwilę zapomnieliśmy, że obserwujemy reprezentację, która dokładnie rok temu musiała uznać wyższość Mołdawii, a w eliminacjach do Euro 2024 była w stanie zdominować jedynie Wyspy Owcze. W bardzo długiej drodze po awans na Euro wygrała cztery z 10 spotkań, w tym dwa ze wspomnianymi Farerami, jeden z Estonią i jeden z Albanią. W decydującym meczu o awans potrzebowała rzutów karnych, aby wyeliminować Walię, która jest dziś drużyną znacznie słabszą nie tylko od Francji czy Holandii, ale też od Austrii. Czego więc mogliśmy się spodziewać?

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Bayern Monachium - Bayer Leverkusen. Mecz, którym żyją nie tylko Niemcy
Piłka nożna
Jan Urban: Nie ma sensu porównywać mnie z Robertem Lewandowskim
Piłka nożna
Wojciech Szczęsny wznowił treningi. Wkrótce testy medyczne w Barcelonie
Piłka nożna
Lewandowski z rekordem wśród Polaków w Hiszpanii. O pierwszym z nich mało kto wie
Piłka nożna
Barcelona - Getafe. Robert Lewandowski się nie zatrzymuje, polski rekord pobity