Dygresja Krzysztofa Bizackiego o strzeleckiej hierarchii w historii GKS-u Tychy obudziła wspomnienia. Na hasło, że Łukasz Grzeszczyk zbliża się do podium najlepszych snajperów w dziejach 50-letniego klubu odezwał się lider tej klasyfikacji Kazimierz Szachnitowski.
Z zainteresowaniem wysłuchał wyliczanki – sezon po sezonie od 1974/75 do 1989/1990 – i zapisał sobie w prywatnej kronice, że w 311 ligowych występach od I do III ligi zdobył 101 bramek i wyprzedza świętej pamięci Krzysztofa Sitkę, który strzelił 91 goli oraz Krzysztofa Bizackiego, mającego na koncie 61 trafień.
– Miałem 21 lat gdy przyszedłem do GKS-u Tychy tuż po awansie drużyny do I ligi – wspomina Kazimierz Szachnitowski. – W debiucie klubu oraz moim w najwyższej klasie rozgrywkowej podejmowaliśmy Lecha Poznań, a pierwszego gola w dziejach tyskiego zespołu w ekstraklasie strzelił Alfred Potrawa. Zremisowaliśmy 1:1.
Ja na swoje pierwsze trafienie musiałem trochę poczekać, bo dopiero w ósmej kolejce, 13 października 1974 roku, gdy gościliśmy Śląsk Wrocław, to w wygranym 3:1 meczu trafiłem dwa razy. Pokonałem nie byle kogo, bo reprezentacyjnego bramkarza Zbigniewa Kalinowskiego.
Przekroczenie setki
Tak się rozpoczyna strzelecka wyliczanka, która zakończyła się przekroczeniem setki, na co Kazimierz Szachnitowski ma nawet specjalny, ręcznie wykonany dyplom, z podpisami… dyrektora kopalni i kierownika sekcji.